Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

  • Oslo, Oslo, Norwegia
  • Bergen, Vestland, Norwegia
  • Jessheim, Akershus, Norwegia
  • Stavanger, Rogaland, Norwegia
  • Kristiansand, Agder, Norwegia
  • Ålesund, Møre og Romsdal, Norwegia
  • Trondheim, Trøndelag, Norwegia
  • Brønnøysund, Nordland, Norwegia
  • Mo i Rana, Nordland, Norwegia
  • Bodø, Nordland, Norwegia
  • Sandnes, Rogaland, Norwegia
  • Fredrikstad, Østfold, Norwegia
  • Drammen, Buskerud, Norwegia

1 NOK

Polacy w Norwegii

Odczarować czarny piątek

Katarzyna Karp

03 grudnia 2015 07:00

Udostępnij
na Facebooku
Odczarować czarny piątek

black friday fotolia.pl - royalty free

Zamiast dać się zwariować przedświątecznej gorączce, proponuję inne podejście do świątecznych wydatków. Chcę też obalić mity o podzielonej Polonii i pokazać, że zdanie „w jedności siła“ to nie tylko wyświechtane hasło, ale przekaz, który odmienia życie.
Zbliżają się święta, sklepy zachęcają do wydawania kroci na prezenty. Czasem ulegamy tym marketingowym trikom, kupując dużo ponad to, co potrzebne. Może zbyt bezrefleksyjnie. Łatwo dać sie wkręcić w karuzelę zakupów. Czasem trudniej spojrzeć na to wszystko z boku. A przecież wielu spośród nas zależy na tym, by świąteczny nastrój udzielił się wszystkim. Także tym, którym brak podstawowych rzeczy: jedzenia, ubrań czy zdrowia.
W ostatnią niedzielę w rzymskokatolickiej parafii w Kristiansand po raz szósty po polskiej mszy została zorganizowana zbiórka pieniędzy na dom dziecka z jednego z najbiedniejszych krajów Ameryki Południowej, Boliwii. Mimo że społeczność Polonii uczestnicząca w akcji nie jest zbyt liczna, udało się zebrać sporo pieniędzy. Choć zdarzają się też zarzuty: „Czemu jakieś boliwijskie dzieci, a nie nasze, polskie“. I tu właśnie pada odpowiedź. Nie ma chyba niczego złego w niesieniu pomocy najbardziej potrzebującym (niezależnie od tego, gdzie żyją). Poza tym pomoc jednym, nie wyklucza pomocy innym.  

Dlatego dzisiaj proponuję nieco inne podejście do świątecznych wydatków. A także kolejny raz chcę obalić mity o skłóconej i podzielonej Polonii. Znów możemy pokazać, że zdanie „w jedności siła“ to nie tylko wyświechtane hasło, ale przekaz, który wprowadzany w życie, może odmieniać naszą codzienność. Naszą i tych, którzy na codzień walczą z ogromnymi przeciwnościami losu. 

Czy pamiętacie Zuzię, „dziewczynkę w skórze utkanej z cierpienia“? By jej pomóc potrzebne było 6 milionów zł. Cel bliski niemożliwemu. Ale udało się. Sprawa stała się głośna za sprawą mediów, ale przede wszystkim poprzez zaistnienie na stronie fundacji Siepomaga. Znaleźć na niej można głównie dzieci, czasem też dorosłych, którym m.in. polski NFZ odmawia finansowania koniecznych (i bardzo drogich) operacji lub leków, skazując tym samym na śmierć lub kalectwo. A jednak istnieje rozwiązanie. Udało się pomóc małej Zuzi i innym dzieciom. Na stronie można znaleźć wiele poruszających historii. Czy chcecie być częścią jednej z nich?  


Dziś proponujemy, by mieszkający w Norwegii Polacy, a także wszyscy Czytelnicy Mojej Norwegii, stali się ogniwem koniecznym do tego, by czyjeś święta, co więcej całe życie zostało odmienione, uzdrowione. Zaczynamy? Kubuś urodził sie w lutym 2011 roku. Cierpi na artrogrypozę uogólnioną, z zajęciem wszystkich stawów. Od początku jego życie naznaczone było cierpieniem: operacje, gipsy, złamania kości.
Kubuś
Kubuś Fot. Siepomaga.pl
Największym problemem chłopca jest to, że ma całkiem proste rączki - nie zginają się w stawach. Ma też wygięte nadgarstki i stopy. Potrafi sam zrobić kilka kroków, jednak, gdy upadnie nie potrafi wstać, właśnie z powodu sztywności łokci. W Polsce przeszedł cztery operacje, które nie przyniosły znaczącej poprawy. Rodzice znaleźli w Aschau w Niemczech klinikę specjalizującą się w leczeniu dzieci z artrogrypozą. Tam zaproponowano operacje łokci, nadgarstków i stóp. Ich koszt to 460 000 zł. Rodzice nie mają możliwości ubiegania się o sfinansowanie operacji przez NFZ.

 „Gdy widzę, jak Kubuś patrzy przez okno na inne dzieci, które się bawią, biegają… a on może tylko na nie patrzeć, to serce mi się kraje. Ich rodzice nie zdają sobie sprawy, jakie to szczęście mieć zdrowe dziecko. Ja o tym myślę każdego dnia i wciąż w duchu błagam, aby los się dla Kubusia odmienił. Teraz wiem, że można podarować mu normalne szczęśliwe życie, czyli zdrowe rączki i nóżki, o których marzę od początku jego dni. Wiem, że sami nie damy rady, dlatego całym sercem prosimy o ratunek dla naszego Kubulka…“ 

Cóż nam pozostaje? Wspólne działanie. Możemy pomóc temu chłopcu, bez wielkich wyrzeczeń i trudu. Wystarczy odrobinę dobrej woli. Tu znaleźć można całą historię Kubusia oraz wesprzeć akcję zbierania pieniędzy na jego operacje.  Niech to będzie nasze wspólne dzieło, które jednoczy.
Katarzyna Karp, absolwentka dziennikarstwa, pracowała kilka lat w mediach, co wiązało się z dużym stresem. Zamiast żyć w dzikim pędzie, postanowiła zrealizować swoje marzenia. Zostawiła „karierę“ za sobą, dużo podróżowała, m.in. rok mieszkała w Boliwii. Poznanego we Włoszech chłopaka poślubiła w Ameryce Południowej i razem zamieszkali w Norwegii. To był zaczątek Trzyimy, będącego inspiracją dla bloga trzyimy.pl, którego prowadzi. Na nim pisze, bo uwielbia to robić, o podróżach, które kocha, dzieciach, które też kocha i emigracji, którą traktuje jako kolejną przygodę. 
Gość
Wyślij


Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok