Polacy w Norwegii
Nie jesteś jedynym Polakiem w Norwegii
7

fotolia.com - royalty free
Po przekroczeniu granicy państwowej zmienia się nie tylko waluta i język, ale często i maniery. Bywa, że zachowanie Polaka za granicą ulega nagłemu przeobrażeniu. Zdarza się, że Polak zapomina o szacunku dla innych i o respektowaniu kultury państwa, do którego przyjechał. O złych manierach pisze Natalia Kozłowska z Oslo.
Często mam wrażenie, że naszym rodakom wydaje się, że są w Norwegii jedynymi Polakami. Bo jak inaczej wytłumaczyć taką sytuację: kobieta (Polka) siedząc w autobusie rozmawia bardzo głośno (ze swoją przyjaciółką, lub dobrą znajomą – tyle udało mi się wywnioskować, z pozycji świadka całego wydarzenia) na temat swojej randki, którą odbyła dzień wcześniej. Opowiada z najdrobniejszymi szczegółami. Pani nie posiada bogatego słownictwa, za to może pochwalić się znajomością wielu niecenzuralnych słów. Rozmowa trwa dość długo, na tyle długo, że postanowiłam przyjrzeć się temu „zjawisku”.
Zastanawia mnie przede wszystkim jedna rzecz, a mianowicie, czy ludzie, którzy zachowują się w ten sposób za granicą podobnie postępują w Polsce? Tego, co widziałam na własne oczy w Oslo nigdy nie widziałam, gdy mieszkałam w Polsce. Naturalnie, w Norwegii czy gdziekolwiek indziej za granicą Polacy czują się mniej lub (niestety) bardziej anonimowi, a co za tym idzie, pozwalają sobie na więcej niż w kraju, bo „kto mnie tu zna?”, „przecież nikt nie rozumie, co mówię”.
Ale w Norwegii mieszka około 90 tys. innych Polaków. Gdy przyjechałam do Oslo przez pierwszy tydzień nie mogłam uwierzyć, jak wielu rodaków można tu spotkać. W autobusie, w metrze, przy kasie w KIWI ludzie mówią po polsku. Skoro mieszka tu aż tylu Polaków, tym bardziej dziwi pogląd, że jest się jedynym Polakiem w Norwegii. Często nie trzeba nawet być Polakiem i rozumieć, o czym mowa, aby stwierdzić, że rozmówca jest wulgarny lub niewychowany. Sama postawa i to, w jaki sposób mówimy, może spowodować, że ktoś, kto zupełnie nie zna wysunie negatywne wnioski na nasz temat.
Zastanawia mnie przede wszystkim jedna rzecz, a mianowicie, czy ludzie, którzy zachowują się w ten sposób za granicą podobnie postępują w Polsce? Tego, co widziałam na własne oczy w Oslo nigdy nie widziałam, gdy mieszkałam w Polsce. Naturalnie, w Norwegii czy gdziekolwiek indziej za granicą Polacy czują się mniej lub (niestety) bardziej anonimowi, a co za tym idzie, pozwalają sobie na więcej niż w kraju, bo „kto mnie tu zna?”, „przecież nikt nie rozumie, co mówię”.
Ale w Norwegii mieszka około 90 tys. innych Polaków. Gdy przyjechałam do Oslo przez pierwszy tydzień nie mogłam uwierzyć, jak wielu rodaków można tu spotkać. W autobusie, w metrze, przy kasie w KIWI ludzie mówią po polsku. Skoro mieszka tu aż tylu Polaków, tym bardziej dziwi pogląd, że jest się jedynym Polakiem w Norwegii. Często nie trzeba nawet być Polakiem i rozumieć, o czym mowa, aby stwierdzić, że rozmówca jest wulgarny lub niewychowany. Sama postawa i to, w jaki sposób mówimy, może spowodować, że ktoś, kto zupełnie nie zna wysunie negatywne wnioski na nasz temat.
Jedno zgnile jabłko
Chcemy być szanowani i doceniani przez Norwegów. Niestety zdarza się wielokrotnie, że zachowanie jednego Polaka negatywnie wpływa na postrzeganie całej Polonii. Dotyczy to również dzieci. Coraz częściej to całe rodziny wyjeżdżają do Norwegii i tu planują osiedlić się na stałe. Dzieci są świetnymi obserwatorami, niestety często nie potrafią jeszcze samodzielnie odróżnić czym jest dobre i złe zachowanie, dlatego mogą one powielać zachowania swoich rodziców, także te niekoniecznie właściwe.
Osobną kwestią jest również fakt, że Polak na emigracji nie tylko potrafi popsuć zdanie Norwegów o nas wszystkich, ale również (co gorsza) często nie pomoże drugiemu Polakowi. Oczywiście nie tyczy się to wszystkich Polaków w Norwegii. Nie chciałabym wszystkich wrzucać do jednego worka, jedynie zwrócić uwagę na to, że takie zjawisko istnieje.
Pamiętajmy o dewizie starej jak świat, która brzmi: „jak Cię widzą, tak Cię piszą”. Praktykujmy ją również poza granicami naszego kraju.
Osobną kwestią jest również fakt, że Polak na emigracji nie tylko potrafi popsuć zdanie Norwegów o nas wszystkich, ale również (co gorsza) często nie pomoże drugiemu Polakowi. Oczywiście nie tyczy się to wszystkich Polaków w Norwegii. Nie chciałabym wszystkich wrzucać do jednego worka, jedynie zwrócić uwagę na to, że takie zjawisko istnieje.
Pamiętajmy o dewizie starej jak świat, która brzmi: „jak Cię widzą, tak Cię piszą”. Praktykujmy ją również poza granicami naszego kraju.
Reklama
To może Cię zainteresować
3
31-12-2015 20:14
18
0
Zgłoś
31-12-2015 14:47
0
-2
Zgłoś
31-12-2015 14:46
1
0
Zgłoś
31-12-2015 14:27
0
-22
Zgłoś