Polacy w Norwegii
Jestem z Polski. Wstyd czy zaszczyt?
9

pixabay.com - CC0 Creative Commons
Niektórzy są dumni z polskiego pochodzenia. Szczycą się polską gościnnością, otwartością i umiłowaniem tradycji. Inni wstydzą się przyznać, że są z Polski. Bolą ich stereotypy o rodakach za granicą. „Jestem z Polski” – wstyd czy zaszczyt?
Zagadnienie to budzi spore emocje, zwłaszcza wśród Polaków przebywających na emigracji. Widać to szczególnie na forach dyskusyjnych, gdzie anonimowość wypowiedzi pozwala na bardziej szczere i bezpośrednie opinie. Zarówno ci, którzy są dumni z bycia Polakami, jak i ci, którzy się tym nie szczycą, mają sporą grupę swoich reprezentantów. A zatem polskie pochodzenie to powód do dumy czy wstydu?
Dumny z polskości
Polacy w Norwegii to bardzo duża grupa imigrancka. Są pracowici, rzetelni, można na nich polegać. Norwegowie cenią sobie polskich fachowców i choć prywatnie wyrażają różne opinie, to w sferze zawodowej trzymają fason. Wielu Norwegów, zaintrygowanych opowieściami polskich pracowników lub kierowanych zwykłą ciekawością, jak wygląda kraj, z którego pochodzi tak wielu z nas, lata do Polski na wycieczki.
Radek, pracownik informatyczny w Oslo, znalazł wspólny język ze swoimi norweskimi kolegami z pracy, a okazało się nim umiłowanie sportu.
– Jak wiadomo my, Polacy, jesteśmy fanami piłki nożnej – mówi mężczyzna. – Niezależnie od wyników naszej reprezentacji jesteśmy z niej bardzo dumni i, ubrani w barwy narodowe, nie odpuścimy żadnego meczu. Bjørn i Anders, moi koledzy z firmy, zaciekawieni zaczęli oglądać ze mną mecze. Tak się wciągnęli, że sami pilnują terminów kolejnych rozgrywek. A tu w Norwegii wspólnie gramy w nogę w weekendy.
Aneta, kelnerka w restauracji w centrum Oslo, również nie ma problemu ze swoim pochodzeniem.
– Nie ukrywam, że jestem z Polski, wręcz się tym szczycę – mówi dziewczyna. – Jestem szczególnie dumna z polskiej gościnności i pracowitości. No i oczywiście z polskiej kuchni. Zrobiłam kiedyś pierogi i poczęstowałam znajomych z pracy. Szef restauracji poprosił, abym zdradziła kucharzowi przepis i dziś w menu restauracyjnym figurują polskie pierogi – śmieje się Aneta.
Marta mieszka w Tromsø i od kilku lat zaprasza swoich norweskich przyjaciół do siebie w święta Bożego Narodzenia.
– Jestem dumna z naszych tradycji, a szczególnie ze sposobu, w jaki obchodzimy grudniowe święta – mówi Marta. – Tom Ole i Åsa, nasi norwescy znajomi, uwielbiają nas odwiedzać w pierwszy lub drugi dzień świąt. Twierdzą, że podziwiają nasze relacje rodzinne, pięknie ubraną choinkę, oświetlony dom i pyszne jedzenie. Zauważyłam, że generalnie budzimy sympatię ludzi z innych krajów, chyba głównie ze względu na naszą polską gościnność i otwartość – dodaje z uśmiechem.
Radek, pracownik informatyczny w Oslo, znalazł wspólny język ze swoimi norweskimi kolegami z pracy, a okazało się nim umiłowanie sportu.
– Jak wiadomo my, Polacy, jesteśmy fanami piłki nożnej – mówi mężczyzna. – Niezależnie od wyników naszej reprezentacji jesteśmy z niej bardzo dumni i, ubrani w barwy narodowe, nie odpuścimy żadnego meczu. Bjørn i Anders, moi koledzy z firmy, zaciekawieni zaczęli oglądać ze mną mecze. Tak się wciągnęli, że sami pilnują terminów kolejnych rozgrywek. A tu w Norwegii wspólnie gramy w nogę w weekendy.
Aneta, kelnerka w restauracji w centrum Oslo, również nie ma problemu ze swoim pochodzeniem.
– Nie ukrywam, że jestem z Polski, wręcz się tym szczycę – mówi dziewczyna. – Jestem szczególnie dumna z polskiej gościnności i pracowitości. No i oczywiście z polskiej kuchni. Zrobiłam kiedyś pierogi i poczęstowałam znajomych z pracy. Szef restauracji poprosił, abym zdradziła kucharzowi przepis i dziś w menu restauracyjnym figurują polskie pierogi – śmieje się Aneta.
Marta mieszka w Tromsø i od kilku lat zaprasza swoich norweskich przyjaciół do siebie w święta Bożego Narodzenia.
– Jestem dumna z naszych tradycji, a szczególnie ze sposobu, w jaki obchodzimy grudniowe święta – mówi Marta. – Tom Ole i Åsa, nasi norwescy znajomi, uwielbiają nas odwiedzać w pierwszy lub drugi dzień świąt. Twierdzą, że podziwiają nasze relacje rodzinne, pięknie ubraną choinkę, oświetlony dom i pyszne jedzenie. Zauważyłam, że generalnie budzimy sympatię ludzi z innych krajów, chyba głównie ze względu na naszą polską gościnność i otwartość – dodaje z uśmiechem.

Polacy byli oburzeni emitowanym na antenie norweskiej telewizji NRK serialem „Walka o byt”, mimo że scenarzyści serialu podkreślali, że głównemu bohaterowi daleko do stereotypu Polaka-złotej rączki.
Źródło: Dagens Næringsliv
Wstyd mi tak trochę
Są też i Ci, którzy z polskością mają problem. Nie wychylają się szczególnie z informacją o kraju pochodzenia, ponieważ nie utożsamiają się z pewnymi powszechnymi postawami reprezentowanymi przez ich rodaków.
Mateusz, 30 latek z Oslo, dobrze mówi po norwesku, więc poza pracą przedstawia się jako Mathias, i choć wcale nie jest mu z tym dobrze, woli to, niż tłumaczenie postaw, których nie akceptuje.
– Wiele razy, gdy mówiłem, że jestem z Polski, Norwegowie wypytywali o nieciekawą sytuację ekonomiczną i wysokie bezrobocie. To jeszcze mieściło się dla mnie w granicach normy – twierdzi mężczyzna. – Ale tłumaczenie za każdym razem, że polski rasizm i ksenofobia są mi obce zaczęło mnie męczyć. Nie wiem dlaczego uprzedzenia są tak mocno zakorzenione na całym świecie. To przykre i wstyd mi, że takie właśnie stereotypy krążą o Polakach.
Katarzyna z Kristiansand również bywa w sytuacjach, w których czuje wstyd, a przynajmniej zażenowanie.
– Często, gdy wychodzimy do klubu ze znajomymi, nowo poznani ludzie dowiadując się, że jestem z Polski, sugerują, że wszyscy lubimy dużo wypić i tracić kontrolę w zabawie – złości się dziewczyna. – Kiedy tłumaczę, że ja się z tym nie utożsamiam, patrzą z powątpiewaniem. To mnie bardzo denerwuje, dlatego czasem wolę nie mówić wprost skąd pochodzę.
32-letni Bartek z Oslo, też odczuwa wstyd, ale z innego powodu.
– Wielu z nas, w tym ja także, jesteśmy strasznymi burakami, jeśli chodzi o posługiwanie się językami obcymi – kręci głową Bartek. – Na kilometr poznasz Polaka, nawet jak mówi po angielsku, nasz akcent jest tragiczny. To samo z norweskim. Mówiąc jakimkolwiek językiem, dajemy polski akcent i wychodzi zwykła kaszanka. Ja mam tak samo, choćbym nie wiem jak się starał – denerwuje się mężczyzna.
Mateusz, 30 latek z Oslo, dobrze mówi po norwesku, więc poza pracą przedstawia się jako Mathias, i choć wcale nie jest mu z tym dobrze, woli to, niż tłumaczenie postaw, których nie akceptuje.
– Wiele razy, gdy mówiłem, że jestem z Polski, Norwegowie wypytywali o nieciekawą sytuację ekonomiczną i wysokie bezrobocie. To jeszcze mieściło się dla mnie w granicach normy – twierdzi mężczyzna. – Ale tłumaczenie za każdym razem, że polski rasizm i ksenofobia są mi obce zaczęło mnie męczyć. Nie wiem dlaczego uprzedzenia są tak mocno zakorzenione na całym świecie. To przykre i wstyd mi, że takie właśnie stereotypy krążą o Polakach.
Katarzyna z Kristiansand również bywa w sytuacjach, w których czuje wstyd, a przynajmniej zażenowanie.
– Często, gdy wychodzimy do klubu ze znajomymi, nowo poznani ludzie dowiadując się, że jestem z Polski, sugerują, że wszyscy lubimy dużo wypić i tracić kontrolę w zabawie – złości się dziewczyna. – Kiedy tłumaczę, że ja się z tym nie utożsamiam, patrzą z powątpiewaniem. To mnie bardzo denerwuje, dlatego czasem wolę nie mówić wprost skąd pochodzę.
32-letni Bartek z Oslo, też odczuwa wstyd, ale z innego powodu.
– Wielu z nas, w tym ja także, jesteśmy strasznymi burakami, jeśli chodzi o posługiwanie się językami obcymi – kręci głową Bartek. – Na kilometr poznasz Polaka, nawet jak mówi po angielsku, nasz akcent jest tragiczny. To samo z norweskim. Mówiąc jakimkolwiek językiem, dajemy polski akcent i wychodzi zwykła kaszanka. Ja mam tak samo, choćbym nie wiem jak się starał – denerwuje się mężczyzna.
Świadomi wad i zalet
Temperatura narodowych uczuć to nie wartość stała – waha się w zależności od sytuacji, w której przychodzi nam się zmierzyć z codziennością. Faktem jest natomiast, że każdy naród ma swoje mocne i słabe strony, swoje narodowe wady i zalety, które powodują czerwienienie się ze wstydu lub oblanie się rumieńcem dumy.
Jak wszyscy rozmówcy zgodnie stwierdzają, najlepiej starać się być po prostu sobą i pracować na dobrą opinię. Bo przynależność narodowa nie powinna piętnować, a my sami mamy wpływ na to, jak jesteśmy postrzegani w świecie.
Jak wszyscy rozmówcy zgodnie stwierdzają, najlepiej starać się być po prostu sobą i pracować na dobrą opinię. Bo przynależność narodowa nie powinna piętnować, a my sami mamy wpływ na to, jak jesteśmy postrzegani w świecie.
Reklama
To może Cię zainteresować
25-01-2016 14:51
3
0
Zgłoś
25-01-2016 11:14
4
0
Zgłoś
24-01-2016 19:11
0
0
Zgłoś
24-01-2016 18:20
0
0
Zgłoś
24-01-2016 15:28
7
0
Zgłoś
24-01-2016 14:55
2
0
Zgłoś