Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

6
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

2
Grażyna Iwanow - KIM

KIM (Komisja do spraw kontaktu imigrantów z władzami państwowymi) składa się z przewodniczącego i 35 członków. Obecna komisja została wybrana na lata 2006 – 2009, a jej przewodniczącą jest Rita Kumar. Dzisiaj prezentujemy postać Grażyny Iwanow.

Kiedy Grażyna Iwanow opuściła Polskę w 1985 roku, myślała przede wszystkim o zapewnieniu swojej rodzinie lepszej przyszłości. Od tego czasu nieprzerwanie pracuje, by zapewnić polskim dzieciom w Norwegii właściwe dorastanie.

Termin praca społeczna nabiera całkowicie nowego znaczenia w spotkaniu z Grażyną Iwanow. Oprócz stałej pracy jako bibliotekarka w szpitalu w Bærum, Grażyna w czasie wolnym zajmuje się mnóstwem innych projektów. W domu jedynie śpi. A wszystko, w co się angażuje jest w ten czy inny sposób związane z dziećmi.

Wakacje, które trwają do dziś
W 1985 roku Grażyna i jej mąż zdecydowali się pojechać z dwójką dzieci na wakacje do Norwegii. Wyjątkowo rodzina otrzymała pozwolenie, by wyjechać razem. W tajemnicy planowali, że zostaną w Norwegii na dłużej. Nikt nic nie wiedział, nawet najbliższa rodzina Grażyny.

Pomimo tego, że Grażyna i jej mąż mieli w Polsce dobre posady i nie musieli zaciskać pasa, to kontrola ze strony władz była nie do zniesienia. Grażyna była aktywną działaczką „Solidarności”, ale nie żywiła żadnej nadziei na to, że Polska w dającej się przewidzieć przyszłości stanie się w końcu wolnym krajem.


- Gdybym wtedy wiedziała, że koniec komunizmu jest tak blisko, nigdy w życiu nie wyemigrowałabym z kraju - mówi Grażyna - dlatego, że życie po drugiej stronie, w wolnym kraju jakim była Norwegia, stawiało przed nami całkiem nowe wyzwania.


Dziecko to nie walizka
Na początku w Norwegii było dość ciężko. Trochę czasu zajęło nauczenie się języka i uzyskanie uznania polskiego wykształcenia. Pomimo tego, że dzieci dosyć dobrze radziły sobie z przystosowywaniem się do nowej sytuacji, im też nie było lekko. Były przecież obcokrajowcami, ich znajomi mówili w innym języku, a dziadkowie i przyjaciele byli gdzieś daleko.


- Moja córka powiedziała mi kiedyś: „Dzieci nie są walizką, którą tak po prostu można ze sobą gdzieś zabrać. Mają własne uczucia i przeżycia. Potrzebują bezpieczeństwa i przynależności. Przeprowadzka może ubogacić, ale może stać się także traumatycznym przeżyciem.”


Grażyna opowiada o swoim synu, który przez pierwszy rok pobytu w Norwegii nie chciał powiedzieć ani jednego słowa po norwesku. Do czasu, gdy wrócił z letniego obozu, po powrocie z którego nie chciał już mówić po polsku. Po dwóch latach pobytu w Norwegii pojechał ze swoją starszą siostrą z wizytą do dziadków w Polsce. Od tego czasu posługuje się obydwoma językami jednakowo sprawnie. Dziś może się pochwalić tytułem magistra stosunków międzynarodowych zdobytym w Polsce.


Dwujęzyczność jest zaletą
Grażyna była przekonana od zawsze, że dwujęzyczność jest rzeczą ubogacającą. W szkole w Norwegii dowiedzieli się z mężem, że powinni rozmawiać z dziećmi w domu po norwesku, żeby ich nie dezorientować.


- Po tych wszystkich latach w norweskiej szkole nadal panuje przekonanie, że język ojczysty przeszkadza w nauce norweskiego. Ale mając wykształcenie pedagogiczne, wiedziałam, że dzieci nie uczą się jednego języka kosztem drugiego. Język ojczysty jest punktem wyjścia, gdy dziecko uczy się innych języków.


Pomimo wskazań szkoły, Grażyna i jej mąż postanowili, że dzieci będą ćwiczyć zarówno język polski jak i norweski. I nigdy tej decyzji nie żałowali.


Polska szkółka sobotnia
Grażyna zauważyła, że i inne polskie rodziny chcą, aby ich dzieci rozwijały swą znajomość języka ojczystego, ale nie miały gdzie tego robić. Pod koniec lat 80-tych Grażyna i jej mąż stali się pionierami polskiej szkoły sobotniej – miejsca spotkań polskich dzieci, które uczyły się polskiego języka i kultury. Na początku szkoła miała 15 uczniów - dziś co sobota uczęszcza do niej 100 dzieci.


Przez 17 lat Grażyna pracowała w szkole co drugą sobotę i obserwowała jak setki polskich dzieci dorastają i dojrzewają. Pomimo tego, że wielu z nich było dość ciężko, większość radziła sobie wyjątkowo dobrze.


Szkoła po lekcjach
Obecnie Grażyna jest zaangażowana w pracę z nową grupą polskich dzieci. Są to dzieci polskich emigrantów zarobkowych, którzy przyjechali do Norwegii w ostatnich latach. Grażyna jest rektorem Szkoły Polskiej dla uczniów, którzy przebywają w Norwegii tymczasowo. Szkoła oferuje nauczanie od pierwszej klasy podstawówki do ostatniej klasy liceum.


Zapytana o to, czy dzieciom nie jest ciężko uczęszczać na zajęcia wieczorami, Grażyna po prostu się uśmiecha:


- Nie, nie jest. Znam na przykład matkę, która wozi córkę w tę i z powrotem z Gjøvik, żeby dziewczynka mogła chodzić na zajęcia. Tu nie chodzi tylko o naukę. W szkole jest także dużo zabawy i rozrywki. Po przyjeździe do Norwegii duża część dzieci nie czuje się dobrze przyjmowana przez swoich norweskich rówieśników. Wówczas dobrze jest spotkać osoby w podobnej sytuacji.


W Polsce nauka w szkole jest obowiązkowa do 18. roku życia. Pomimo tego, że system norweskiego nauczania jest uznawany w Polsce, istnieją różne wymogi co do przedmiotów i poziomu nauczania. W związku z tym dzieci często muszą zdawać wiele egzaminów po przyjeździe do Polski. Jeśli jednak mają świadectwo z polskiej szkoły w Norwegii, będą mieć uznanych więcej przedmiotów.


Wiele polskich dzieci musi powtarzać rok lub więcej lat, gdy wracają do Polski. Jest to spowodowane tym, że w Norwegii nie uważały zbyt dobrze na zajęciach prowadzonych w obcym języku. Zajęcia w języku ojczystym ułatwiają dzieciom nadążanie za swoimi kolegami i koleżankami w szkole po powrocie do Polski.


Jednak Grażyna nie jest zajęta tylko pracą z dziećmi. Oprócz tego dba także o swoją rodzinę i chce wspierać dorosłych - rodziców:


- Z własnego doświadczenia wiem, jak ważny jest nadzór nad dziećmi jeśli chodzi o naukę w szkole, szczególnie jeśli jest się w nowym kraju. Wielu rodziców stara się pomagać swoim dzieciom, pilnować ich pod kątem nauki, ale jest im trudno ze względu na niewystarczającą znajomość języka. Nie wiedzą, co dzieje się w szkole, nie mogą pomóc dzieciom w odrabianiu pracy domowej.


Grażyna bardzo często występuje jako tłumaczka na zebraniach rodziców. Jednak teraz postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i spróbować zorganizować darmową naukę norweskiego dla rodziców z Polski. Nawiązała już współpracę w tej kwestii z Komitetem Rodzicielskim dla szkół podstawowych (Foreldreutvalget for grunnskolen).


Polityka imigracyjna z perspektywy rodziny
Grażyna uważa, że o rodzinie powinno się myśleć bardziej całościowo, gdy porusza się temat polityki imigracyjnej. Np. Polacy, którzy przyjeżdżają do Norwegii do pracy, powinni mieć możliwość, by od razu zabrać ze sobą rodzinę. Ci ludzie pragną zapewnić rodzinie lepszą przyszłość, ale cena za to bywa bardzo wysoka: Wiele dzieci w Polsce mieszka dziś przez wiele miesięcy bez jednego lub obydwojga rodziców, a polskie kobiety i mężczyźni muszą przez długi czas żyć z dala od siebie, co jest dla nich bardzo bolesne.


Komisja do spraw kontaktu między imigrantami a władzami państwowymi (KIM) daje możliwości
Grażyna od dwóch lat jest członkiem KIM. Jej zdaniem KIM stwarza wspaniałą możliwość, by podjąć ważne dyskusji z władzami, politykami i różnymi grupami mniejszościowymi.


- Znam polskie środowisko bardzo dobrze i wiem, gdzie leżą problemy. Ponadto korzystne jest uczenie się czegoś od innych grup mniejszościowych. Mamy wspólne wyzwania do pokonania, a nasza komisja to silna i zaangażowana grupa ludzi. Nie mówiąc już o młodzieży w KIM, która jest naprawdę zdolna i pracowita!


Jasna przyszłość
Grażyna patrzy optymistycznie w przyszłość. Ma nadzieję, że za 20 lat nikt w Norwegii nie będzie używał już słowa „imigrant” na określenie wszystkich, którzy wyglądają trochę inaczej lub mówią w inny sposób niż rodowici Norwegowie i uważa, że różnorodność kulturowa będzie naturalną częścią społeczeństwa.


  • Tak myślę. Albo nie, inaczej: wiem, że tak będzie – podsumowuje Grażyna z uśmiechem.


Www.kim.no


 

Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Filip Kubasiewicz

14-03-2009 17:46

Witam
Piszecie że zastanawiacie się czy wracać do Polski a ja zastanawiam się czy stąd wyjechać? Pochodzę z miasta przygranicznego i przyznam się że tu również jestem poniżany i upokażany. Myślę że jeżeli jest się z rodziną w jakimkolwiek miejscu na świecie to warto zaryzykować i dążyć chociaż do dorobienia się jakiejś kasy i albo zostać albo wrócić. A że mamy czas kryzysu to tu w Polsce za kwotę zasiłku nie da się przeżyć uwierzcie mi.
Pozdrawiam serdecznie - OPTYMISTA

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok