38

Anna Murzynowska |
Ania przyjechała do Norwegii rok temu, z zamiarem spędzenia tu wielu lat (może reszty) swojego życia. Początkowo pracowała jako opiekunka do dzieci, żeby nauczyć się języka i poznać życie typowej rodzinny z Oslo. Pierwsze wrażenie o Norwegach nie zaskakuje: Etniczni Norwegowie wyglądają zjawiskowo, mają jasne włosy, błękitne oczy i są piękni, mają szlachetne rysy twarzy. Unikają pośpiechu, cieszą się zwyczajnym, ludzkim życiem, swoją rodziną. Często się uśmiechają. Na ścianach w domach widziałam fotografie rodzinne z różnych generacji: dorastających dzieci, młodych wnucząt, dziadków z wnukami. Nie Bóg, Honor, Ojczyzna, ale rodzina są dla nich najważniejszą wartością. Początkowo sprawiają wrażenie osób „zimnych", ale jest to płytkie i pochopne spostrzeżenie. Respektują nowo poznanego człowieka i małymi krokami odkrywając detale z wspólnego życia decydują się na cieplejsza formę znajomości.
Jakie stosunki panują na linii Polacy-Norwegowie? Nad czym możemy się zastanowić?
Polacy w oczach Norwegów są spostrzegani jako solidni i pracowici budowlańcy oraz specjaliści różnych maści (ślusarze, hydraulicy, stolarze). Polki są widziane jako zaradne i sympatyczne sprzątaczki. Gospodarze chętnie zatrudniają Polaków również ze względu na niższe wymagania płacowe, czy lepszą terminowość wykonywanych zadań. Z drugiej strony Polacy dużo piją, szczególnie w weekendy i czasami przez Norwegów uważani są za nierozsądnych, czy „cwaniaków". Zdarza się, że polskie firmy budowlane nie kończą wykonywanych zleceń. Spotkałam się z taki mi przypadkami. Polacy często nie znają norweskiego w stopniu komunikatywnym, więc większość dogaduje się po angielsku. Są też tacy, którzy nie znają ani angielskiego ani norweskiego, więc jedynie mogą pomarzyć o pracy „na legalu", a jeśli nie to albo wykiwają ich nieuczciwi Polacy, albo Norwegowie lub inni obcokrajowcy. Takie procesy chcemy zminimalizować, przez założenie fundacji. Mnie osobiście bardzo denerwuje, że większość Polaków w Norwegii ma klapki na oczach, myślą tylko o kasie, jedzą najgorsze produkty, nie szanują się, przez ca często sami się poniżają. Nie widzą nic poza tym żeby zarobić.
Od pół roku Ania pracuje w norweskiej firmie EMS Konsult jako Konsultant ds. Jakości i Koordynator Rynku. Przez ten czas zdążyła zauważyć znaczne różnice między norweskim a polskim rynkiem pracy - W Polsce byłam świeżo upieczoną absolwentką, czyli absolutnie bez możliwości znalezienia pracy w zawodzie. W trakcie V roku studiów w Krakowie zaczęłam się rozglądać za pracą w zawodzie...później pracą umysłową, a na końcu byle jaką pracą (ulotki, promocje itp.). Bez doświadczenia lub z paromiesięcznymi praktykami absolwent jest w Krakowie nikim szczególnym, ewentualnie telemarketerem, sekretarką w firmie ze złą renomą, która naciąga ludzi. Oczywiście zawsze, gdy głód przymusi, można zacząć rozdawać gazetę „Metro" lub ćwiczyć uśmiech do lustra przed pracą na promocji w Carrefourze. Takie były i są realia w dużych miastach polskich, pomimo, że szukać pracy w nich powinno być łatwiej. Tu dano mi szanse, pomimo komunikatywnej znajomością języka (ile można się nauczyć w pół roku?) i jedynie z uniwersytecką wiedzą. Cały czas pytam siebie czemu.
Na pytanie czy pobyt w Norwegii zmienił jej życie odpowiada: Jak najbardziej. Pobyt w Norwegii mnie rozwinął (nauczyłam się komunikatywnie języka, chodzę na szkolenia zawodowe, zdobywam doświadczenie) i zmienił na lepsze (jestem zdrowsza, mniej choruję, bardziej wydoroślałam). Tu czuje się bezpiecznej, swobodniej, bliżej natury.
Ania wraz z narzeczonym -Czechem, planują otworzyć polsko-norweską fundację. Jej celem ma być pokazanie polskiej młodzieży z liceum we Włoszczowie (rodzinnego miasta Ani) piękna Norwegii.
Coraz większa liczba naszych rodaków patrzy na ten kraj tylko i wyłącznie, jak na miejsce, gdzie można dobrze zarobić. Poprzez program stypendialny młodzież dostałaby szansę weryfikacji ogólnych opinii. Program wyjazdów jest bardzo sprecyzowany - Konkretnie: Oslo, Sandvika, codzienne życie w innym państwie - mówi Ania.
Na pytanie o dokładniejsze informacje odnośnie pomysłu odpowiada: Chcielibyśmy organizować wyjazdy stypendialne dla młodzieży szczególnie uzdolnionej. Podróże do Norwegii miałyby charakter krajoznawczo- i kulturowo-poznawczy. Stypendysta otrzymałby kieszonkowe relewantne do długości pobytu, zakwaterowanie i wyżywienie. Fundacja pokryłaby koszty przelotu. Stypendium trwałoby od tygodnia do miesiąca czasu. Każdy z wyjazdów będzie pieczołowicie konsultowany z dyrekcja szkoły. Uczeń pod koniec wyjazdu zostanie poproszony o napisanie własnych przemyśleń.
- Co dokładnie chcecie pokazać polskiej młodzieży licealnej? Czego chcecie nauczyć?
- Chcielibyśmy nauczyć młodych sztuki życia w innym kraju - zaradności. W program stypendialny włączona byłaby uczestnictwo w warsztatach kulturalnych, pokazy filmowe, wycieczki rowerowe i autokarowe. Warsztaty kulturalne dot. m.in. Savoir vivre w życiu codziennym, CO?GDZIE?JAK?, czyli sztuka radzenia sobie w obcym kraju. Przykład: Norwegowie mają własne zasady obyczajowe, więc tu dobrze wychowany człowiek-nie spóźnia się na umówioną godzinę, nigdy nie przerywa rozmówcy, mówi krótko i zwięźle. W Norwegii źle widziane jest negatywne wypowiadanie się na temat osób trzecich oraz poruszanie tematów konfliktogennych dotyczących np. opóźnionej akcji policji na wyspie Utøya, religii, mniejszości narodowych czy polityki (np. referendów do UE). Nietaktem jest nadmierne przechwalanie się zwłaszcza tym co się ma. A przesadne komplementy, nawet jeśli miłe, są postrzegane jako niewiarygodnie i bezcelowe.
Ania nie ma wątpliwości, co będzie najbardziej ciekawe dla nastolatków - Wysoki standard życia i zapierająca dech w piersiach natura. Powszechna uczciwość i zaufanie. Ergonomiczność w miejscach publicznego użytku. Bardzo dobrej jakości produkty żywnościowe. Norweski rynek pracy ma nieporównywalnie więcej do zaoferowania dla młodych Polaków niż rodzimy. Pewne rzeczy, które w Polsce by nie przeszły, np. pozostawiona rzecz materialna koło przystanku autobusowego. Zaufanie do osób trzecich, anonimowego tłumu, które coraz bardziej nadszarpnięte wciąż jest widoczne w miejscach publicznego użytku.
Chcielibyśmy, żeby ludzie młodzi nie bali się podróżować. Często młodzi boją się zaryzykować kapitału początkowego, nie wierzą w własne umiejętności. Nie wiemy, czy grupa docelowa-licealiści nie jest przypadkiem za młoda, nie dojrzała. Uważamy, że możliwe, iż wyjazd może być początkowo postrzegany jako „wyrwanie się z domu za free". Musimy się liczyć z tym, że efekt wyjazdu będzie niewymierny, a skutki opóźnione, ale długoterminowe. Dlatego bardzo pieczołowicie postaramy się przygotować pilotażowy pobyt.
Ania Murzynowska, choć wciąż bardzo młoda ma doświadczenie w pracy w ramach wolontariatu oraz warsztatów. Od lat pomaga swojemu liceum w wyszukiwaniu ciekawych programów zagranicznych oraz stypendiów dla uczniów. Nie zamyka się jednak tylko w pracy i wolontariacie. „Po godzinach" pisze artykuły do stron internetowych i książek. Jej teksty można znaleźć na stronie CzaPLa.cz. Nieco ponad miesiąc temu jej tekst ukazał się w książce „Nasz czas nieutracony".
Jak na razie fundacja jest w fazie planowania, ale tak przedsiębiorczej dziewczynie zapewne uda się przeprowadzić projekt. Jeśli masz chęć i możesz pomóc odezwij się drogą mailową: FrivillingHjelp@gmail.com. Potrzebujemy informacji jak założyć fundację, jak zdobyć fundusze, kto i w jaki sposób chciałby w niej działać. Liczymy również na reposty dot. tekstu artykułu.
To może Cię zainteresować
1
03-10-2011 21:48
0
0
Zgłoś
30-09-2011 23:07
1
0
Zgłoś
30-09-2011 22:49
1
0
Zgłoś
30-09-2011 22:43
0
0
Zgłoś