Gminy Hitra i Frøya w regionie Sør-Trøndelag wyróżniają się na tle całej Norwegii bardzo dużym odsetkiem imigrantów, w tym także Polaków. Aż 75 procent dzieci w przedszkolu Nordskag jest dwujęzycznych. Jedną z przedszkolanek jest Polka, Ewa Bloniarz.
Trzyletnia Julia pochodzi z Polski i nie zna jeszcze zbyt dobrze Norweskiego. Kiedy Ewa Bloniarz rozmawia z podopieczną, używa mieszanki polskiego i norweskiego. Dla trzyletniej dziewczynki dużo znaczy fakt, że w przedszkolu pracuje ktoś, kto mówi w jej ojczystym języku.
Do gmin Hitra i Frøya większość emigrantów przyjechała, by podjąć pracę w sektorze rybołóstwa i przetwórstwa rybnego. W 2007 roku Ewa przyjechała tu z Krakowa razem ze swoim mężem i została zatrudniona w firmie Salmar. Nie myślała w ogóle o tym, żeby zacząć uczyć się norweskiego.
- Pracowałam fizycznie, dlatego nauka języka nie była aż tak ważna. W wieku 45 lat nie wierzyłam, że mogę opanować całkiem nowy język. - opowiada Bloniarz.
Jednak po roku Polka uległa wypadkowi, po którym czekała ją długa rehabilitacja. Nie było pewne, czy będzie mogła wrócic do pracy w firmie Salmar. Z nudów zdecydowała, że zacznie się uczyć norweskiego. Poza polskim i norweskim Ewa mówi także dobrze po rosyjsku. Właśnie znajomości tych języków potrzebowało przedszkole Nordhag, do którego chodzi wiele dzieci imigrantów.
- Dostałam pracę jako pomoc przedszkolna właściwie przez przypadek. Chciałam tylko spróbować czegoś nowego, tymczasem pracuję tu już od czterech lat. - mówi Bloniarz.
Praca w przedszkolu była dla Polki czymś kompletnie nowym. Musiała nauczyć się wszystkiego zupełnie od podstaw.
- Wszyscy bardzo mi pomagali i byli chętni, żeby nauczyć mnie wszystkiego. Teraz zamierzam zrobić fagbrev. - mówi Bloniarz.
W zeszłym roku Polka studiowała na Dronning Mauds minnehøgskole w Trondheim, jesienią ma pracować w świetlicy i szkole średniej, żeby otrzymać potwierdzenie praktyki. Nieczęsto zdarza się, że ktoś decyduje się na podjęcie nauki w wieku 50 lat.
Ewa Bloniarz uważa, że znajomość języka jest dla imigrantów kluczem do stania się częścią społeczeństwa.
- W ostatich latach w przedszkolu obserwujemy zmiany. Coraz więcej rodziców mówi po norwesku do nas i do dzieci, kiedy do nas przychodzą. Dawniej mówili po angielsku lub w swoim języku ojczystym, teraz to się zmienia. Bloniarz uważa, że dla dzieci bardzo ważne jest, by rodzice znali język norweski.
Polka zauważa także, że coraz więcej Polaków w jej okolicy zaczyna pracę inną niż praca fizyczna.
- Jedna z moich przyjaciółek z Polski otworzyła swój własny salon urody. Widzę też, że coraz więcej osób zaczyna pracę jako pielęgniarka, nauczyciel i w innych zawodach. - mówi Bloniarz.
Źródło: www.hitra-froya.no