Polacy w Norwegii
„Wstyd to kraść, nie sprzątać” – mówią polskie sprzątaczki w Norwegii
8

Polki, które pracują jako sprzątaczki w Norwegii, opowiadają o swoich przeżyciach. Fot. Fotolia - royalty free
Wiele Polek, które przeprowadziły się do Norwegii, decyduje się pracować jako sprzątaczki. Po jakimiś czasie okazuje się, że praca podjęta z konieczności, staje się nie tylko sposobem, by zarobić. Zapewnia stabilizację i spokój o przyszłość.
Święty spokój i stabilizacja
– Przyjechałam do Norwegii 11 lat temu. Stavanger wtedy a dziś to dwa inne światy. Mąż odszedł ode mnie rok później. Ogarnęło mnie przerażenie, ale postanowiłam zostać, bo dzieci były w wieku szkolnym. Zaczęłam sprzątać i uczyć się języka. Czasami płakałam po nocach. Ręce bolały i miały pełno odcisków, czułam się oszukana przez los. Prywatnie i zawodowo. Bo ja kocham dzieci. W Polsce byłam przedszkolanką. Nieraz zastanawiałam się nad powrotem do zawodu, ale zamiast tego otworzyłam firmę i po pół roku zatrudniłam pierwszą dziewczynę. Sprzątałyśmy we dwie. Z czasem zajęłam się tylko prowadzeniem mojego małego biznesu. Dziś w ogóle nie mam wątpliwości. Jestem zadowolona z tego, co mam, a są to święty spokój i stabilizacja. Szanuję siebie za to, że stawiłam czoła nowym wyzwaniom. Ktoś powie, że to nic takiego – śmieje się Joanna, 46-letnia właścicielka firmy sprzątającej. – Ale ja pokonałam swoje obawy i wstyd.
„Wstyd to kraść, nie sprzątać”
Barbara, 29 lat, pracuje w jednym z hoteli w Ålesund.
– Nigdy mi do głowy nie przyszło, aby wstydzić się sprzątać. Rodzina w Polsce od początku wiedziała, co robię. Wyjechałam do Ålesund na rok. Wzięłam urlop dziekański. Studiowałam stosunki międzynarodowe. Wcześniej byłam w Anglii u koleżanki, więc wiedziałam, na co się piszę. Lubię swoją pracę – brak odpowiedzialności. Wiem dokładnie, co mam robić. Nie wiem co to niezdrowa rywalizacja i wyścig szczurów. Pracuję sześć godzin dziennie, więc mam dużo czasu dla siebie i synka. Z jednego roku zrobiło się już siedem lat. Wstyd to kraść, a nie sprzątać, zwłaszcza że zarabiam więcej niż koleżanki w sklepach. Moje zarobki są podobne do znajomych na wyższych stanowiskach. Rok temu dostałam propozycję pracy na recepcji. Zrezygnowałam po miesiącu. Nie dla mnie praca zmianowa, wśród samych Norweżek. Po tych doświadczeniach zdecydowałam się zrobić dyplomu w szkole zawodowej. Czy jestem dumna? To dość mocne słowo. Jestem spokojna o swoje finanse, a to już powód do zadowolenia.
– Nigdy mi do głowy nie przyszło, aby wstydzić się sprzątać. Rodzina w Polsce od początku wiedziała, co robię. Wyjechałam do Ålesund na rok. Wzięłam urlop dziekański. Studiowałam stosunki międzynarodowe. Wcześniej byłam w Anglii u koleżanki, więc wiedziałam, na co się piszę. Lubię swoją pracę – brak odpowiedzialności. Wiem dokładnie, co mam robić. Nie wiem co to niezdrowa rywalizacja i wyścig szczurów. Pracuję sześć godzin dziennie, więc mam dużo czasu dla siebie i synka. Z jednego roku zrobiło się już siedem lat. Wstyd to kraść, a nie sprzątać, zwłaszcza że zarabiam więcej niż koleżanki w sklepach. Moje zarobki są podobne do znajomych na wyższych stanowiskach. Rok temu dostałam propozycję pracy na recepcji. Zrezygnowałam po miesiącu. Nie dla mnie praca zmianowa, wśród samych Norweżek. Po tych doświadczeniach zdecydowałam się zrobić dyplomu w szkole zawodowej. Czy jestem dumna? To dość mocne słowo. Jestem spokojna o swoje finanse, a to już powód do zadowolenia.
Sprzątam i jestem z tego dumna
– A dlaczego nie? Utrzymuję dom, stać mnie na wakacje w ciepłych krajach, dzieci właściwie mają wszystko i od dwóch lat jesteśmy na swoim M2 – deklaruje 38-letnia Ania, mieszkanka Bergen. – Jestem w kraju, gdzie sprzątając, można spokojnie żyć. Pewnie, że jestem dumna! Pomagam mężowi finansowo i nie siedzę w domu sfrustrowana swoją pracą i całą Norwegią, jak wiele moich koleżanek.
Docenić to, co się ma
Wyjechałam i wróciłam. Obraziłam się na Norwegię, znienawidziłam swoje życie i jego monotonność. Czy byłam dumna ze sprzątania? Czy to ma być podchwytliwe pytanie? – dziwi się Zosia, która ma za sobą już kilka etapów. Pierwszy to cztery lata w Bergen. Następnie dziewięć miesięcy w Krakowie, gdzie miała już pozostać na zawsze. Od trzech miesięcy znowu cieszy się widokami kolorowych, krzywych domków na Bryggen, które mija codziennie w drodze do pracy.
– Tu dumę chowa się w kieszeń, a po latach nawet nie pamięta się, co to jest. Bo czy można być dumnym z bycia sprzątaczką? Nie! – patrzy na mnie z niedowierzaniem. – Nie, nie jest się dumnym z zawodu, który tu przyszło wykonywać, ale nie jest to też żadne poniżenie. To praca jak każda inna, a co najważniejsze dobrze płatna. Ja nic złego nie powiem, bo wolę milion razy zrobić swoje tutaj niż po 12 godzin wypruwać sobie flaki w polskiej korporacji za średnią krajową.
– Tu dumę chowa się w kieszeń, a po latach nawet nie pamięta się, co to jest. Bo czy można być dumnym z bycia sprzątaczką? Nie! – patrzy na mnie z niedowierzaniem. – Nie, nie jest się dumnym z zawodu, który tu przyszło wykonywać, ale nie jest to też żadne poniżenie. To praca jak każda inna, a co najważniejsze dobrze płatna. Ja nic złego nie powiem, bo wolę milion razy zrobić swoje tutaj niż po 12 godzin wypruwać sobie flaki w polskiej korporacji za średnią krajową.
Reklama
To może Cię zainteresować
5
27-08-2016 06:56
1
0
Zgłoś
17-08-2016 07:30
1
0
Zgłoś
15-08-2016 14:09
0
0
Zgłoś
14-04-2016 13:58
0
0
Zgłoś
13-04-2016 14:36
1
0
Zgłoś