Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

11
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Kultura

Viva Basket – Niech żyje kosz!

Udostępnij
na Facebooku
Viva Basket – Niech żyje kosz!



Fundusze norweskie działają również w kulturze. Dzięki dotacji można było zrealizować projekt dotyczący sztuki plecionkarstwa w Polsce i w Norwegii. O działaniach w ramach tej współpracy rozmawialiśmy z Pauliną Adamską-Malesza, jedną z koordynatorek tego przedsięzwięcia.


MN: Skąd wziął się pomysł na projekt Viva Basket? Ile osób było zaangażowanych w działania na rzecz tego pomysłu? 

Paulina Adamska-Malesza: Sednem projektu było postawienie pytania o to, co sprawia, że w XXI wieku mając dostęp do różnego rodzaju zastępczych pojemników, wciąż tyle osób zajmuje się samodzielnym wyplataniem. Naszym celem było również poszukiwanie inspiracji oraz chęć uczenia się od innych plecionkarzy. Chcieliśmy porównać podejścia różnych krajów do jednej z najstarszych gałęzi ludzkiej twórczości. W projekcie brało udział kilkunaście osób. Pomysłodawcą akcji było Stowarzyszenie Serfenta, które działa od 2006 roku. Wraz z Muzeum Sunnhordland oraz antropologiem Drude Isene z farmy Søre Skogen chcieliśmy przybliżyć wszystkim zainteresowanym niezwykłą sztukę plecionkarstwa. W planach mieliśmy kulturalną wymianę między Polską, a Norwegią, cykl badań terenowych w obu tych krajach oraz organizowanie wystaw i warsztatów. 

MN: Jak układała się polsko-norweska współpraca w zakresie plecionkarstwa? 

PAM: W czasie trwania projektu przebyliśmy ponad 11 tysięcy kilometrów przez tereny polskie i norweskie. Będąc w Norwegii doświadczyliśmy większego „luzu”. Wiele drzwi stało dla nas otworem, spotykaliśmy się z życzliwością i dostaliśmy od naszych norweskich partnerów ogromny kredyt zaufania. Ludzie chętnie dzielili się swoją wiedzą i doświadczeniem. Polska jest krajem o wiele bardziej zbiurokratyzowanym. Dla naszych rodzimych urzędników najbardziej liczyły się „suche fakty” takie jak np. ile osób brało udział w projekcie oraz czy dokumenty były dobrze wypełnione. Strona norweska bardziej dopytywała o to jak się nam współpracuje z innymi instytucjami, stawiano na relacje Czuliśmy się w tych kontaktach jak równy z równym. Współpraca w zakresie wymiany kulturowej układała się jednak na zasadzie dobrego partnerstwa. Wiele nauczyliśmy się od siebie nawzajem. 

jeden ze spotkanych plecionkarzy - Grzegorz Karpiuk
fot. Rafał Soliński

MN: Czy plecionkarstwo jest popularne w Norwegii? 

PAM: Ciężko jest odpowiedzieć na to pytanie w sposób ogólny. Mieszkańcy Norwegii od zawsze żyli blisko natury i wykazywali zamiłowanie do kultury ludowej. W norweskich okręgach znajduje się około 400 lokalnych klubów rzemiosła. Od 1910 roku w kraju działa organizacja Norsk Husflid, która zajmuje się ochroną i promowaniem niematerialnego dziedzictwa kultury. W Norwegii odbywa się rocznie ponad 70 000 godzin kursów dotyczących tradycyjnego rzemiosła, w tym również plecionkarstwa. W niektórych kręgach jest to nadal żywy temat. 

MN: Czy to prawda, że w Norwegii król przyznaje plecionkarzom medale? 

PAM: Tak, to się zdarza. Jeden z plecionkarzy, których udało nam się spotkać otrzymał od króla wyróżnienie za swoje zasługi w zakresie krzewienia niematerialnego dziedzictwa kultury. Knut E. Skåla zajmuje się wyplataniem z jałowca tradycyjnych pułapek na homary i węgorze. 

MN: Jakie są podobieństwa i różnice między polskim i norweskim plecionkarstwem? 

PAM: Cechą, która łączy obie kraje jest na pewno różnorodność i zamiłowanie do tego rodzaju rzemiosła. W Polsce bardzo wielu twórców odtwarza tradycyjne wzory i czerpie swoją wiedzę od poprzednich pokoleń. W Norwegii sytuacja wygląda nieco inaczej. Z racji szybkiego rozwoju kraju, ludzie często przestali się zajmować plecionkarstwem i wybierali kupno gotowych produktów. Wszyscy spotkani przez nas plecionkarze zdobywali wiedzę na kursach, nie spotykaliśmy się z rodzinnym przekazywaniem umiejętności z pokolenia na pokolenie. 

Samson Ovstebo - norweski plecionkarz
fot. Rafał Soliński

MN: Jakiego typu rzeczy są wyplatane najczęściej? Jakie materiały są używane w pracy nad plecionką? 

PAM: W Norwegii najczęściej wyplata się z sitowia, jałowca oraz korzeni i kory brzozy. Natomiast w Polsce używa się materiałów takich jak wiklina czy słoma żytnia. Dużo jednak zależy od dostępności surowców i ukształtowania terenu, na którym działa dany plecionkarz. W zależności od tego jakim surowcem dysponujemy, możemy wypleść daną rzecz. Jedna z norweskich plecionkarek Bjorg Nja, do której dotarł nasz projekt wyplatała z sitowia jeziornego tzw. sivsko – czyli buty do chodzenia po domu. Spotkaliśmy również mężczyznę, Samsona Ovstebo, który z jałowca tworzy kipy czyli tradycyjne kosze do noszenia na plecach. W Polsce również wyplata się bardzo ciekawe rzeczy. W Beskidzie Śląskim, spotkaliśmy plecionkarza Jana Zogatę, który kultywuje tradycję wyplatania z korzeni świerka koszów zwanych „mamutami”. 

MN: Czego można się nauczyć na warsztatach plecionkarskich? 

PAM: Dużo zależy od czasu trwania oraz charakteru takich warsztatów. Możemy zająć się wyplataniem rzeczy funkcjonalnych lub artystycznych. Co do obiektów jakie wyplatamy ogranicza nas tylko wyobraźnia oraz ilość materiału, który posiadamy. 

MN: Dziękuję za rozmowę.

Więcej o aktualnych projektach Stowarzyszenia Serfenta można się dowiedzieć na stronie oraz facebooku tej organizacji. 


***

Jesteście ciekawi jakie jeszcze projekty udało się zrealizować dzięki funduszom norweskim? O innych przedsięwzięciach w ramach dofinansowania działań kulturalnych napiszemy już za tydzień!



źródło zdjęcia frontowego: fotolia.com - royalty free

Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok