Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Rozlicz podatek za 2023

Kultura

Norweski film oparty na faktach: „Fala” - katastrofa, która może się powtórzyć [RECENZJA]

Konstancja Suchanek

10 stycznia 2016 07:00

Udostępnij
na Facebooku
1
Norweski film oparty na faktach: „Fala” - katastrofa, która może się powtórzyć [RECENZJA]

film fotolia.com - royality free

Malownicze miasteczko, piękne krajobrazy i spokój. Jednym słowem idylla, ale … do czasu. 28 grudnia na ekrany kin w Polsce weszła norweska superprodukcja „Fala” – pierwszy w historii  skandynawski film katastroficzny oparty na faktach.
Norweski kandydat do Oscara w reżyserii Roara Uthauga ma w sobie wszystko to, co powinien mieć dobry film katastroficzny – trzyma w napięciu, zaskakuje i wzrusza, a jego efekty specjalne wzbudzają zachwyt i przerażenie jednocześnie. Wrażenia odbiorcy wzmaga świadomość, że „Fala” oparta jest na faktach, a w ciągu najbliższych stu lat katastrofa może się powtórzyć. Światowa premiera filmu odbyła się 28 sierpnia,  a do polskich kin trafił on 28 grudnia.

Akcja filmu toczy się w miasteczku turystycznym Geiranger, które leży nad jednym z najbardziej malowniczych fiordów w Norwegii. Początkowe sceny pokazują piękno tych okolic i będą nam towarzyszyły aż do nadejścia tytułowej fali.  

Na początku filmu poznajemy głównych bohaterów, czyli kochające się małżeństwo – Kristiana (Kristoffer Joner) i Idun (Ane Dahl Torp) oraz ich dzieci – nastoletniego Sondre (Jonas Hoff Otebro) i małą Julię (Edith Haagenrud-Sande). Kristian pracuje jako geolog – jego ekipa przeprowadza pomiary góry, która znajduje się nad fiordem. Idun to recepcjonistka w słynnym hotelu Geiranger. Postaci oraz relacje pomiędzy nimi są bardzo naturalne, więc odbiorca z łatwością może się z nimi utożsamić.

Akcja filmu trwa. Rodzina przygotowuje się do przeprowadzki do Stavanger, jednak podczas ostatniego dnia Kristiana w pracy komputery pomiarowe sygnalizują, że dzieje się coś złego. Mężczyzna odkłada wyjazd na południe, ponieważ przypuszcza, że płyty tektoniczne zaczynają się przesuwać. Obawia się, może to że spowodować lawinę. Jego współpracownicy uważają, że niepokojące wyniki są efektem błędu sprzętu i nie traktują sprawy poważnie – wieloletni spokój uśpił ich czujność. Skalę zagrożenia uświadamiają sobie dopiero wtedy, gdy jest już za późno, by uratować  mieszkańców miasteczka.

Krisitian ustawia w zegarku 10-minutowe odliczanie, bo właśnie tyle czasu pozostało do wielkiej katastrofy naturalnej. W tym momencie powolna do tej pory akcja filmu gwałtownie przyśpiesza. Główny bohater wsiada do samochodu i razem z córką jedzie w góry. W tym samym czasie Idun ewakuuje gości hotelu Geiranger. Sama musi razem z synem uciec do schronu znajdującego się pod budynkiem.

Fala zalewa Geiranger. Po chwili urokliwe miasteczko jest całkowicie zrujnowane, a dalsza część filmu przedstawia pełną dramaturgii i trzymającą w napięciu walkę głównych bohaterów o przeżycie.

Efekty specjalne są oszczędne, ale imponujące i w niczym nie ustępują tym z hollywoodzkich superprodukcji. Poziom gry aktorów, którzy wcielili się w role głównych bohaterów jest bardzo wysoki. Szczególną uwagę zwraca Edith Haagenrud-Sande. Dla tej 9-letniej dziewczynki „Fala” to debiut na wielkim ekranie. Mała aktorka, pomimo tak młodego wieku, spisuje się naprawdę świetnie.

Pierwszy w historii skandynawski film katastroficzny to spora dawka wrażeń i emocji w połączeniu z przepięknymi norweskimi widokami. Wciąga, przejmuje i zachwyca. Zdecydowanie warto go obejrzeć.

Wydarzyło się naprawdę

Inspiracją do nakręcenia filmu była katastrofa naturalna, która wydarzyła się w nocy z 6 na 7 kwietnia 1934 roku na fiordzie Ta w gminie Sunnmøre. Duża część góry, pod którą znajdował się fiord, oderwała się od reszty powodując ogromną lawinę. Lawina wpadła do wody tworząc wysoką falę, która zalała pobliskie miasteczko, spowodowała ogromne zniszczenia i pozbawiła 40 życia osób. Obecnie geolodzy alarmują, że istnieje ryzyko, iż w ciągu najbliższych stu lat katastrofa się powtórzy.
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Przemek Saracen

13-06-2016 10:33

>>„Fala” – pierwszy w historii skandynawski film katastroficzny oparty na faktach.on-Tiki", który otworzył reżyserom wrota do Hollywood? Nie było takiego filmu?

Poza tym... efektów specjalnych w "Fali" jest mniej niż tyle, co kot napłakał. Parę sekund słabo zrobionej wody i to wszystko. Jeśli już zachwycać się czymś w tym filmie, to ładnie pokolorowanymi ujęciami Geirangeru. Nic więcej. Ten film to w zasadzie ciekawostka dla tych, którzy tam kiedyś byli. Nic więcej.

www.przemosaracen.pl/recenzja-filmu-fala/

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok