Kultura
Jak zostać norweską gwiazdą rocka z przypadku?

„The Accidental Rock Star" to film o norweskim zespole Kaizers Orchestra w reżyserii Igora Devolda - Norwega o polskich korzeniach.
„The Accidental Rock Star" to film dokumentalny, który kręci się wokół muzycznego świata norweskiego zespołu Kaizers Orchestra. Postacią centralną filmu jest tajemniczy „człowiek w masce gazowej", Helge Risa.
Magiczny świat muzyki
Helge zaprosili do zespołu dwaj jego założyciele, Janove Ottesen i Geir Zahl. Odciągnęli go od studiów, bo jako jedyny na roku umiał grać i na fisharmonii i akordeonie. Helge nie marzył ani o karierze gwiazdy, ani o grze w zespole rockowym, ale wciągnął się w prawdziwe rock-and-rollowe życie.
Film w reżyserii Igora Devolda to podróż między światem fantazji, a „codziennym" życiem członków zespołu Kaizers Orchestra. Widzowie podglądają ich podczas przygotowań do występu w operze w Oslo. Tuż przed wyjściem na scenę, Helge oddziela się od reszty zespołu i trafia do świata, w którym odbywa podróż przez wszystkie albumy Kaizers Orchestra.
Zrzutka na film
Film powstał miedzy innymi dzięki crowd funding´owi, czyli publicznej zrzutce pieniędzy. Entuzjaści pomysłu za pomocą strony internetowej złożyli się na realizację filmu, dzięki czemu twórcy produkcji zebrali ponad 25 000 euro.
MN: Kiedy po raz pierwszy zetknąłeś się z muzyką Kaizers Orchestra? Co jest w ich twórczości najbardziej inspirujące?
Igor Devold: Po raz pierwszy zobaczyłem ich w Lillehammer w 2001 roku, kiedy studiowałem tam reżyserię dokumentalną. Pewnego wieczoru wybrałem się ze znajomymi na koncert wówczas nieznanego mi zespołu. Zafascynowała mnie ich energia na scenie i muzyka inspirowana „Underground´em" Emira Kusturicy. Kupiłem płytę i wciągnąłem się w ich świat.
MN: Skąd pomysł na film o zespole?
ID: Po studiach w Lillehammer wyjechałem do Łodzi, gdzie studiowałem reżyserię filmową. Robiłem tam wiele etiud szkolnych, potem pracowałem w Polsce robiąc dokumenty, często na dość ciężkie tematy. Po powrocie do Norwegii w 2008 zacząłem rozglądać się za tematem na dokument, którego realizacja miałaby rację bytu właśnie tutaj. Chciałem zrobić coś, co byłoby miłą przygodą. Żeby zrobić film, reżyser musi być szczerze zainteresowany historią, którą chce opowiedzieć. Zwłaszcza, że filmy dokumentalne robi się często przez bardzo długi czas. Podczas tej produkcji ważne było dla mnie, że zespół inspiruje się muzyką z Europy Wschodniej. Jestem pół Polakiem, skończyłem łódzką Filmówkę, klimaty z filmów stworzonych w Polsce i Europie Wschodniej generalnie są mi bliskie. Myślę, że norweski reżyser podszedłby do tematu inaczej. Czerpałem inspiracje między innymi z twórczości filmowej Wojciecha Wiszniewskiego, który już w latach 70-tych robił mocno wykreowane, eseistyczne dokumenty. Myślę, że ten sposób robienia filmu bardzo pasuje do Kaizers Orchestra. Oni też kreują siebie jako zespół poprzez sposób w jaki występują na scenie, teledyski i teksty piosenek.

MN: Czy mógłbyś opowiedzieć o scenach nakręconych w Polsce? Dlaczego ten kraj znalazł się w dokumencie?
ID: Mimo, że muzycy z Kaizers Orchestra nigdy wcześniej nie byli w Polsce, w dużej mierze inspirują się artystami czerpiącymi ze wschodniej twórczości. Ponieważ chcieliśmy stworzyć tajemniczy świat piosenek zespołu, od razu pomyślałem o lokacjach w Polsce. Poza tym tam kończyłem szkołę i mam w Polsce wciąż dużo znajomych z branży filmowej. Generalnie uważam też, że poziom kinematografii w Polsce jest bardzo wysoki. Do zdjęć dokumentalnych w Norwegii również ściągałem polskich operatorów (Grzegorza Korczaka i Piotra Niemyjskiego). Jestem szczególnie zadowolony właśnie z tych „wykreowanych" scen, które nakręciliśmy w Polsce. Dodaje to filmowi magicznego wymiaru, który rzadko widać w skandynawskich dokumentach.
MN: Jak przebiegała współpraca z zespołem? To chyba spełnienie marzeń każdego fana J
ID: Współpraca z Kaizers Orchestra była bardzo dobra. To była prawdziwa przygoda. Pierwszy raz uczestniczyłem w życiu znanego zespołu rockowego. Szczególnie pamiętam moment przed wejściem na scenę na koncercie w Bergen w 2013 roku, na który sprzedano 20 000 tysięcy biletów. Sam aplauz fanów na pełnej widowni był oszałamiający. Koncert też był oczywiście rewelacyjny. Najbardziej zaskoczył mnie chyba profesjonalizm, z jakim zespół przygotowywał koncerty, świetnie zgrana maszyneria począwszy od nagrania płyty, poprzez jej promocję, na organizowaniu trasy koncertowej kończąc. Spodziewałem się raczej czegoś w stylu „sex, drugs and rock and roll", ale okazało się, że zespół miał bardzo profesjonalne podejście do swojej pracy.
MN: Czy mógłbyś opowiedzieć o swoich planach filmowych?
ID: Obecnie moim marzeniem jest zrobić film fabularny. Bardzo ciekawi mnie życie Polaków poza granicami kraju, szczególnie w Skandynawii. Szukam scenariusza, który by o tym opowiadał. Jednocześnie fascynuje mnie to, czego już dotknąłem w filmie o Kaizers Orchestra „The Accidental Rock Star" - granica między rzeczywistością a, nazwijmy to, fantazją lub tym, co dzieje się w naszych głowach. Praca nad filmem to długa i ciężka robota. Nad Accidental Rock Star pracuję od 5 lat. Mam nadzieję, że zrobienie kolejnego filmu zajmie mi trochę mniej czasu.

MN: Gdzie będzie można obejrzeć „The Accidental Rock Star" w Polsce?
ID: Jeszcze nie zaplanowaliśmy premiery w Polsce. Na pewno będziemy zgłaszać film na festiwale, będę również starał się o emisje w telewizji polskiej. Wiem też, że będzie go można obejrzeć w kinach w Holandii za kilka miesięcy. W Norwegii film wchodzi na ekrany kin już 13 marca. Norweski tytuł brzmi „Den tilfeldige rockestjernen". Zapraszam do kina!
MN: Dziękujemy za rozmowę!
Zdjęcia pochodzą z materiałów promocyjnych udostępnionych przez Igora Devolda.
zdjęcie: archiwum prywatne
Reklama

To może Cię zainteresować