Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

11
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Kultura

Boki zrywać: Nawet Norwegowie nie lubią własnych komedii

Agnieszka Moczulska

06 listopada 2015 10:45

Udostępnij
na Facebooku
2
Boki zrywać: Nawet Norwegowie nie lubią własnych komedii

fotolia.com - royalty free

Dwóch krytyków postanowiło przeanalizować komedie wyprodukowane przez Norwegów na przestrzeni ostatnich pięciu lat. Ich wnioski są niewesołe.

Kiepścizna

Gdy słyszymy “kino norweskie” nie przychodzi nam na myśl słowo “komedia”. Od 2010 roku premierę miały 24 norweskie produkcje tego gatunku, niestety niewielu z nich udało się odnieść sukces komercyjny. 

Szczególnie kryzysowym rokiem był 2010. Wtedy na ekrany kin trafiły “Kommandør Treholt & ninjatroppen” (po polsku znany jako"Norweski Ninja"), czyli historia prawdziwego szpiega Norwegii, który w tej interpretacji jest wojownikiem ninja. Potem był "Kurt Josef Wagle og legenden om fjordheksa", o poszukiwaniach w lesie wiejskiego chłopaka, którego porwała oblubienica szatana, a także "Brødrene Dal og vikingsverdets forbannelse", opowieść o śmiałkach, których maszyna porwała do czasów wikingów. Wszystkie te filmy, będące raczej własnymi wersjami, czy wręcz parodiami lepszych i bardziej znanych produkcji (czy ten plakat czegoś wam nie przypomina?), okazały się wielkimi klapami: żaden z nich nie przyciągnął nawet 30 tys. widzów.

- Te trzy filmy, każdy na swój sposób, były bardzo nieudane. Wiadomo, że ludzie popełniają błędy, ale gdy wszystkie produkcje wyszły w tym samym roku, to musiało dawać do myślenia - mówi Håkon Skogrand.

Równie ostro krytykowane były kompromitujące wpadki, które weszły na ekrany w 2011 roku: “"Hjelp, vi er i filmbransjen" (około 40 tys. widzów) oraz “Hjelp, vi er russ!"(około 30 tys. widzów).

-  Publiczność oceniła, że to beznadziejne filmy. Moim zdaniem, otrzymali taką ocenę, na jaką zasłużyli - uważa Skogrand.

Pierwszemu z tych filmów z pewnością nie pomogła też premiera w dniu zamachu Andersa Breivika na wyspie Utøya.

Przepis na sukces

Nie wszystkie komedie zostały jednak skazane na klęskę. Obsadzony plejadą gwiazd “Król curlingu” z 2011 obejrzało prawie 170 tys. osób. W zeszłym roku olbrzymi sukces odniosła komedia akcji " Børning" – zobaczyło ją ponad 380 tys. ludzi, co sprawiło, że pierwszy raz od dawna najchętniej oglądanym norweskim filmem roku była właśnie komedia.

Z mody nie wychodzą też filmowe wersje seriali i programów, które królują w telewizji. Mowa tu o "Tina og Bettina – The Movie" z 2012 roku, filmie opartym na serii skeczy "Tina og Bettinas videoblogg", pochodzącym z programu "Torsdag kveld fra Nydalen". Ekranizacja skeczy, w których dwóch mężczyzn przebiera się za zblazowane nastolatki, przyciągnęła do kina ponad 188 tys. osób.

Co przyczyniło się do tamtych sukcesów? Jak mówi Jon Selås, w przypadku komedii, może nawet bardziej, niż przy innych gatunkach filmowych, jest to wypadkowa jakości, świeżości oraz szczęścia, jeśli chodzi o wyczucie czasu.

Śmiech przez łzy

Mało komedii osięga jednak taką popularność. Nawet stosunkowo pozytywne recenzje nie gwarantują powodzenia, na co przykładem jest docenione przez krytyków “Sykt lykkelig”, które obejrzało niecałe 29 tys. widzów. Także obecny w kinach już od dwóch miesięcy “Wendyeffekten” przyciągnął przed ekrany dopiero nieco ponad 12 tys. osób - dla porównania, w sam weekend na premierze najnowszej części przygód Jamesa Bonda zjawiły się 178 853 osoby.

Wnioski? Albo Norwegowie nie lubią komedii albo nie potrafią ich kręcić. Gdy przejrzeć portal filmweb pod kątem “Norwegia - komedia”, w zdecydowanej większości obok kategorii “komedia” pojawia się “dramat”. Widać wyraźnie, że kino skandynawskie woli stawiać na mieszanie pięknego z brzydkim, dodawanie goryczy do tego, co słodkie.

Może też specyficzne norweskie, czy też ogólnie skandynawskie, poczucie humoru sprawdza się bardziej właśnie w filmach zupełnie absurdalnych, takich jak “Død snø” (z wymownym polskim tytułem “Zombie SS”), czy też czarnych komediach, jak “Kill Buljo”? Ostatnie lata oznaczały zresztą kryzys dla tradycyjnych komedii na całym świecie.

źródło: vg.no 
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


maria vernersen

07-11-2015 09:36

Karl&Co - situasjonskomedie av ToreRyen, som gikk pa TV 2 fra 1998 - śmieszna

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok