Kuchnia
Domowy pasztet

Składniki:
- wątroba wieprzowa (svinelever) - 1,2 kg
- kotlety z karkówki (nakkekotleter) - 1 kg
- boczek wędzony (røkt bekon) - 25 dag
- wołowina (oksestek) - 1,3 kg
- kotlety wieprzowe (svinekotleter) - 0,7 kg
- boczek (użyłam norweskich „cienkich żeberek" - tynnribbe, bez kości) - 1 kg
- 6 szt marchwi
- 3 szt pietruszki (korzeń)
- 0,5 szt niewielkiego selera
- 3 szt cebuli
- 5 liści laurowych
- 10 szt ziela angielskiego
- 15 szt ziaren czarnego pieprzu
- 6 jajek
- 2-3 łyżki soli
- 2 łyżki pieprzu
- 1,5 łyżki papryki ostrej
- 2 łyżki majeranku
- 5 ząbków czosnku
- 2 łyżki gałki muszkatołowej
- 1,5 łyżki imbiru suszonego
- trochę cierpliwości
Pierwsza uwaga: z podanej ilości składników wychodzi bardzo dużo pasztetu (6 foremek prostokątnych o wymiarach ok 7x25 cm). Taka ilość spowodowana była tym, że najmniejszy kawałek wątroby, jaki udało mi się znaleźć ważył ponad 1 kg. Trzeba było więc zrównoważyć go odpowiednią ilością innych mięs (u mnie proporcje 1:4). Jeśli komuś uda się odnaleźć mniejszą wątrobę, może użyć odpowiednio mniej innych mięs, warzyw i przypraw pamiętając, żeby równoważyć chude rodzaje mięsa z tłustymi. Nie widziałam jeszcze nigdzie w sklepie w Norwegii słoniny, a pasztet bez tłuszczu obyć się nie może, więc korzystałam z tego, co było.

- Wątrobę wieprzową pokroiłam w kawałki, wrzuciłam do gotującej wody z 2 liśćmi laurowymi, 3 ziarnami ziela angielskiego i 5 ziarnami pieprzu. Gotowałam ok pół godziny, wyłowiłam a wywar wylałam - ze względu na specyficzny smak nie nadaje się właściwie do niczego. Wątrobę zostawiłam na noc w lodówce.
- Z kotletów pozbyłam się kości, wołowinę wyciągnęłam z siatki. Odcięłam skórę z norweskich „żeberek" zostawiając cały tłuszcz. Kotlety z karkówki, kotlety wieprzowe, wołowinę, „żeberka" i boczek wędzony pokroiłam w kawałki - wielkość odpowiednia do późniejszego zmielenia. W wielkim garnku zagotowałam wodę z 3 liśćmi laurowymi, 7 ziarnami ziela angielskiego i 10 ziarnami pieprzu. Wrzuciłam mięso do wrzątku, pogotowałam ponad 1 godzinę i odstawiłam na noc do wystygnięcia w chłodne miejsce.
- Następnego dnia zebrałam tłuszcz, który zebrał się na powierzchni wywaru z mięsem i przełożyłam do miski z wątrobą. Mięso wyłowiłam, wywar ponownie zagotowałam i wrzuciłam do niego obraną i pokrojoną w kawałki marchew, pietruszkę, seler i cebulę. Gotowałam pół godziny, warzywa wyłowiłam a wywar odstawiłam do późniejszego wykorzystania.
- Wszystkie rodzaje mięsa i warzywa zmieliłam trzykrotnie maszynką do mielenia. W misce wymieszałam z przyprawami: solą, pieprzem, ostrą papryką, majerankiem, przepuszczonym przez praskę czosnkiem, gałką muszkatołową i imbirem. To jest czas, żeby spróbować, jak pasztet smakuje! Dosypać trochę tego i owego, jeszcze raz spróbować.
- Gdy stwierdziłam, że pasztet jest ok dodałam do niego 6 jajek i ponownie całość porządnie wymieszałam. Jeśli będziecie robić pasztet z podanej ilości mięsa wiadomość: właściwie nie istnieje inna możliwość dokładnego wymieszania wszystkich składników inaczej niż przy użyciu rąk.
- Foremki posmarowałam masłem i wysypałam tartą bułką, żeby móc bez problemu wyjąć upieczony pasztet. Napełniłam je do ¾ wysokości - przy pieczeniu pasztet rośnie, więc trzeba zostawić trochę miejsca. Włożyłam formy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni przy włączonym termoobegu, a po 10 minutach wyłączyłam termoobieg i zmniejszyłam temperaturę do 180 stopni. W sumie pasztet piekł się godzinę (po trzy formy na raz).
- Po godzinie wyjęłam pasztet i nie mogłam się oprzeć, żeby nie spróbować - jest bardzo delikatny i kremowy. Mógłby być odrobinkę tłustszy, więc jeśli ktoś z Was będzie miał w planach pieczenie pasztetu i zobaczy „żeberka" składające się prawie wyłącznie z tłuszczu - niech bez wahania kupuje!
Smacznego!

PS: Wywar po gotowaniu mięsa i warzyw ma mocno skoncentrowany smak, jest przepyszny i bardzo aromatyczny. Dzięki zdjęciu nadmiaru tłuszczu otrzymujemy chudy bulion. Najlepiej przelać go przez bawełnianą lub lnianą ściereczkę, żeby pozbyć się zanieczyszczeń z mięsa i resztek przypraw, a później wykorzystać jako podstawę świątecznego barszczu. Można też bulion zamrozić i użyć jako bazy do zupy lub risotto. Nieczęsto mam okazje robić zupę na wywarze z 4 kilogramów mięsa, ale gdy już ją mam - na pewno z niej skorzystam.
Piszę o „żeberkach" w cudzysłowie, ponieważ nie wyglądają i nie smakują one tak, jak polskie żeberka z kością - przypominają mi raczej boczek, z gdzieniegdzie widoczną wystającą kostką. Jednak nazwa - ribbe - informuje o żebrach.
Zapraszam na moją stronę na facebooku.
Reklama

Reklama
To może Cię zainteresować
5