Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Rozlicz podatek za 2023

Historia

Szalony traper z Rat River ‒ czy zabójca kanadyjskich policjantów był Norwegiem?

klaudia@mojanorwegia.pl

03 kwietnia 2016 08:00

Udostępnij
na Facebooku
Szalony traper z Rat River ‒ czy zabójca kanadyjskich policjantów był Norwegiem?

Albert Johnson - Szalony traper z Rat River commons.wikimedia.org - Royal Canadian Mounted Police - public domain

Zimą 1932 roku w Kanadzie, po długim pościgu, zginął od strzałów „Szalony traper z Rat River”. Mężczyzną znanym pod pseudonimem był Albert Johnson i do niedawna jego tożsamość pozostawała jedną z zagadek kanadyjskiej historii kryminalnej. Do tej pory wiadomo o nim było tylko to, że mówił ze skandynawskim akcentem.

Jak Norweg znalazł się w Kanadzie?

Po ekshumacji jego zwłok i przeprowadzeniu badań DNA okazało się, że „Szalony traper” najpewniej był… Norwegiem. Nazywał się Karl Johan Stamnesfet i pochodził z Vaksdal w regionie Hordaland.

Karl Johan Stamnesfet, podobnie jak wielu innych Norwegów w XIX wieku, przeniósł się z rodzeństwem do USA w poszukiwaniu dobrobytu. Podczas pobytu w Ameryce Karl Johan wszedł w konflikt z prawem. Najpierw był znany policji jako drobny przestępca, jednak po pewnym czasie Norweg zupełnie wymknął się prawu spod kontroli. Stamnesfet najpewniej uciekł do Kanady po obrabowaniu pociągu w USA. Tam zaczął przedstawiać się imieniem Albert Johnson.

Szalony traper

Stamnesfet przypłynął do kanadyjskiego Peel River w czerwcu 1931 roku. Tam po raz pierwszy podczas przesłuchania przez konstabla przedstawił się swoim nowym pseudonimem. Po pozytywnym przejściu kontroli mężczyzna popłynął dalej w dół rzeki. W Rat River zbudował sobie niewielką chatkę, w której zamieszkał.

Johnson nie miał uprawnień, by polować, mimo że mieszkał samotnie w dziczy. Okoliczni mieszkańcy skarżyli się, że zajmuje się kłusownictwem i kradzieżą. Po wielu skargach dwóch konstabli udało się do chatki Johnsona, by z nim porozmawiać o zarzutach mieszkańców. Bezskutecznie próbowali skontaktować się z mężczyzną i dlatego postanowili wrócić większą grupą oraz z nakazem przeszukania chatki.

Wiele tygodni pościgu za kryminalistą

Konstable wrócili po pięciu dniach. Johnson nadal nie chciał ich wpuścić. Gdy spróbowali wejść do chatki siłą, Norweg zaczał do nich strzelać. Funkcjonariuszom udało się uciec. Niedługo po tym wydarzeniu postanowili raz na zawsze unieszkodliwić Johnsona.

Dziewięciu funkcjonariuszy wraz 42 psami gończymi udało się w stronę chaty Johnsona. Dodatkowo kanadyjska policja zabrała ze sobą 9 kg dynamitu, aby wysadzić w powietrze kryjówkę mężczyzny. Gdy doszli na miejsce i wysadzili chatę, Johnson, który na czas eksplozji ukrył się w piwnicy, zaczął strzelać w stronę policjantów. Strzelanina w 40-stopniowym mrozie trwała 15 godzin, ale nikt nie został ranny. Policjani ze względu na śnieżycę musieli tymczasowo zrezygnować ze schwytania Johnsona.

Prawie dwa tygodnie później kanadyjska policja po raz kolejny postanowiła złapać kryminalistę. Mężczyzna zdążył już uciec ze swojej chaty i krył się w lesie. Druga próba złapania „szalonego trapera” skończyła się tragedią. Pościg trwał prawie 3 tygodnie i zarówno Johnson, jaki i policja, pokonali w nim piechotą ponad 240 kilometrów. Akcja skończyła się śmiercią zarówno kryminalisty, jak i 2 funkcjonariuszy.

Przy zwłokach kryminalisty znaleziono między innymi pieniądze, brzytwę i martwą wiewiórkę, ale nie miał żadnego dokumentu potwierdzającego tożsamość. Przez ponad 80 lat jego prawdziwie imię pozostawało zagadką.

To, czy Albertem Johnsonem na pewno był Karl Johan Stamnesfet, dowiemy się dopiero po porównaniu DNA kryminalisty z ostatnim żyjącym krewnym Stamnesfeta.
Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok