masz ta swoja gazete wybiorcza
m.bialystok.gazeta.pl/bialystok/1,106505...za_sie_w_piersi.html
Jak wojna wybuchła przyszli Niemcy. Przyjechali i pojechali. Weszli Sowieci. To był 1939 rok. Przyszli w październiku. I Żydzi wtedy zaczęli rządzić. Wszystko wzięli w swoje ręce. Współpracowali z Sowietami, zsyłali na Rosję. O tu, obok naszego domu stała taka drewniana chałupa. Pamiętam taki dzień. Była szarówka, jak usłyszeliśmy: "Ludzie ratunku!". Ojciec zerwał się. Zaszedł do sąsiadów. A tam już Żydzi ładowali ich na samochód. Kierunek Rosja.
Miała wtedy z 80 lat. Ona była dla mnie takim wzorem. Ja powiedziałam, że jak będę stara, to będę jak pani Radwańska układać pasjansa i papierosy palić i kawę pić. Jak ją na ten samochód wsadzali, jak przyszło do wywózki, to Sowietów było może czterech, reszta to byli Żydzi. Ja do dziś słyszę ten głos pani Radwańskiej: "Precz Żydzie. Ja sama", a on ją jeszcze popychał. To był ostatni transport do Rosji.
A był tutaj taki
Żyd Kmiciński. Przez niego dużo ludzi siedziało w więzieniu w Grodnie. Wszyscy się bali, że będzie wskazywał i wydawał ludzi. Wtedy tego Kmicińskiego osądzili. Ludzie na karę śmierci go skazali. Przywieźli go tutaj do kościoła o godzinie 10 wieczorem. Księdza do spowiedzi zawołali i powiesili na drodze, na obrzeżach Rajgrodu i pochowali.
Jak ci Żydzi biegali wokół rynku, wyszła pani Surowska i zabrała od Niemca pejcz. I tak ich niemiłosiernie lała. To za ojca, to za matkę, to za brata. Szału dostała.
Dlaczego?
- Bo
Żydzi katowali jej rodzinę. Pod przysięgą mogę powiedzieć jak to było. Niedziela rano. Widzę, że z miasta leci brat tej Surowskiej. Biegł w stronę domu. Za chwilę jechało trzech, czy czterech kozaków na koniach. I masa Żydów biegła za nimi. Oni szukali tego brata Surowskiej. Znaleźli rodziców tego chłopaka i chcieli się dowiedzieć, gdzie on jest. Rodzice szli w zaparte i nie powiedzieli. Wtedy ci
Żydzi ich normalnie krzyżowali, drutowali, bili, naftę do nosa wlewali, do ust, żeby tylko powiedzieli, gdzie ten chłopak jest. Nie powiedzieli. No to ci bagnetami w stodole szukali. Wbijali je na oślep w siano. Znaleźli. Wyciągnęli bagnet we krwi. Przywieźli go do szpitala, który był na plebanii i zabrali do Mińska do więzienia. Wtedy na tym rynku tej Surowskiej nerwy puściły, dostała szału i biła. Długo biła.