A swoja droga to jedna z rzeczy za ktore kocham Norwegie.
Ludzie dla ktorych w ich zwiazku najwazniejsze jest aby sie wzajemnie kochac i szanowac, nie sa traktowani jako odszczepiency, czy osoby drugiej katogorii w stosunku do tych, dla ktorych wazne jest to aby oficjalnie i przy swiadkach (zwlaszcza przy Cioci Lusi, bo ona bogata to cos sypnie) OBIECAC iz bedzie sie tych zasad przestrzegac.
I pisze to z pelna odpowiedzialnoscia, jako osoba od lat zyjaca w szczesliwym zwiazku malzenskim. Zlozenie OBIETNICY w niczym nie przeszkadza w jej dochowaniu, ale sama OBIETNICA podbudowana jedynie tym, ze tak trzeba, to mniej niz nic.
DYGRESJA. Zauwazyliscie, ze wiekszosc bajek konczy sie slubem i stwierdzeniem A POTEM ZYLI DLUGO I SZCESLIWIE... Co za glupota. To tak, jakby zycie i problemy konczyly sie z chwila slubu. Tak jakby on cos zmienial. ZMIENIAL NA LEPSZE, samym faktem jego zaistnienia.
Bo ze zmienia, to fakt. Zmienia, bo czesto zdejmuje z nas odpowiedzialnosc. Bo nie musimy sie juz starac. Bo jestes moja zona wiec MUSISZ. Bo masz zone, a zona to obowiazek, MUSISZ...
Zona to zaden obowiazek. Zona, to twoj najlepszy przyjaciel. Jesli myslisz inaczej, to jeszcze dzis skontaktuj sie z adwokatem.
Milosc, szacunek i uczciwosc malzenska wynikajaca z przymusu... To jest chore.
W Norwegii nie ma przymusu. W Norwegii nikt nikomu nie przypomina, ze juz siekiera do korzenia przylozona, ze juz straszliwi diabolowie masy bitumiczne podgrzewaja...
I za to miedzy innymi kocham Norwegie. Podobnie jak od wielu wielu lat kocham swoja Malzonke, ktorej nie zamienil bym nigdy w zyciu na zadna inna. Bo ja kocham, gdyz ja kocham, a nie dla tego MUSZE.