Wydaje mi sie ze jemu jest wszystko jedno czy w Niego wierzysz czy tez nie. Nie ma to wiekszego (az tak) znaczenia, tutaj na ziemi. Wydaje mi sie rowniez ze, najlepsze co kazdy z nas moze zrobic, z wiara czy tez bez - to byc zwyczajnie szczesliwym, i nie ma tu zadnych "z" .
Niestety zostalo to skonstruowane w taki sposob ze na ogol do szczescia potrzebujmy... wiary w Boga, samego Boga, bliskiej osoby, pieniedzy czy tez rzeczy przez nich nabytych, czegokolwiek aby stworzyc "iluzje" bycia szczesliwym.
Oczywiscie nie twierdze ze pieniadze, czy wiara nie spowoduja szczescia, zapewne tak bedzie. (...)
Bardzo trafnie i ciekawie ujal to Kowalsky w jednej z wczesniejszych wypowiedzi.
Tak z pespektywy umyslu, moim zdaniem na ziemi nigdy nie dojdzie do "objawienia Boga", przynajmniej niepredko, ludzkosc zdecydowanie nie jest na to gotowa. Z chwila gdy ukaze sie Bog, mogloby wywolac to ogromne, potezne komplikacje - tego co juz jest - poczawszy od masowych samobojstw, dlatego ze - oto jest Bog i mnie przyjmie skoro mi sie tutaj nie wiedzie - wydaje mi sie rowniez ze masowo ludzie przestali by robic to co robia, moglyby pasc systemy wartosci w roznych kulturach, okazalo by sie ze ... ktoras z religi mowi nieprawde itd.
I calkiem by to rozwalilo sens tego wszystkiego.
Mysle rowniez ze trzeba pamietac, iz Bog wie wszystko, dlatego "uzalanie" sie ziemian nie robi na nim zbytnio wrazenia, skoro jest Bogiem i wie wszystko, co jest dalej, co nas czeka, do czego to prowadzi, i ze nie ma konca - co by sie nie stalo - po co wiec mialby ingerowac ?
Co nie znaczy ze nam nie pomaga, wyposazyl nas w potezne narzedzie zwane potocznie "wyborem", podajac nam na tacy wszelkie mozliwosci.
Sens jest taki. Pokrotce.
Kazdy przed zejsciem na ziemie, sam wybiera sobie cialo, wie jakie zycie bedzie prowadzil, tzn - pewne punkty w zyciu jako znaki, kierunkowskazy, pewne male i wieksze cele, generalanie jest tak - pewien szkic jest z narysowany od samego poczatku, kazdy dostaje farbki - i maluje te zycie w kolory na jakie chce - poczawszy od szarego a skonczywszy na rozowym.
Kazdy ma przewodnika, jest owszem sad, sa bratnie dusze....
Tak mniej wiecej w ogromnym uproszczeniu to wyglada.
I nie zachecam do objecia tego umyslem, to przekracza umysl i jego myslenie.
Dlaczego pisze takie farmazony ?
Chialbym przedstawic wam Dr.Michaela Newtona.
W skrocie - Newton leczyl ludzi z problemow, wprowadzajac ich w stan hipnozy, po czym odkryl ze ludzi Ci zaczeli opowiadac rzeczy z przeszlych zyc (zgodne z historia) jak i zaczeli przechodzic do swiata duchowego, tak - w zaswiaty, do nieba .... itd, i rowniez zaczeli opowiadac , w pelni swiadomie, co i jak i dlaczego ...
Uslyszalem o badaniach Dr. Newtona ponad rok temu. Nie zostawilem tego na polu - teoretycznym - znalazlem kobiete, polke, ktora otrzymala certyfikat Instytutu Newtona, ktora wprowadza do swiata duchowego jak i do przeszlych zyc, za pomoca hipnozy.
Tak tez zrobilem, otrzymalem odpowiedz na polu doswiadczalnym, niezaprzeczalnym, na polu ktorego juz nie moge w zaden sposob podwarzyc, a jedynie sie z nim zgodzc, choc przekracza on czasami po za logiczne myslenie.
W gruncie rzeczy chodzi o "doswiadczenie" Po takich doswiaczeniach zmienia sie ...wiele.
Wiesz ze Bog jest, wiesz ze schodzisz na ziemie w jakims celu lub bez, zalenie od tego na co miales ochote po drugiej stronie.
Wiesz ze nic Ci sie nie moze stac, bo ... po prostu wiesz.
Nie mam watpliwosci co do Boga, Tworcy, i nazewnictwo niewiele tu zmienia. Nie wykluczalbym innych Bogow nad tym " co jest na ziemi" , "co opiekuje sie ziemia" . Nawet nie staram sie objac tego umyslem.
Na ziemii wystepuje blokada pamieci duszy, po 5 roku zycia mniej wiecej.
Inaczej nie mialo by to sensu - gdyby kazdy z nas wiedzial w jakim celu tutaj przyszedl - czesc moglaby sie poddac na starcie i lekcja bylaby nieudana.
Oczywsice sceptycy poddadza to watpliwosciom, juz sama hipnoze i jej efekty.
Z tego co wiem kazdy ma do tego prawo, i jest to jak najbardziej wskazane aby mowic - ale -
natomiast przed wypowiadaniem pochopnych "ale" - zachecam do odwiedzenia poteznego pola zwanego - polem doswiadczalnym - to na ogol zmienia calkowicie punkt widzenia.
Zaczyna sie od akceptacji nurtu mysli w glowie , uswiadomienia sobie ze zyje on u znaczej wiekszoci wlasnym zyciem, tworzac krete sciezki, uswiadomienia sobie glosu, a przede wszystkim
uswiadomienia sobie ze nie jestesmy w stanie go wylaczyc - co najwyzej ukierunkowac - nie jestem w stanie przestac myslec , dzieje sie to samoistnie, jak bicie serca czy oddychanie, moge przy odrobinie silnej woli probowac ten nurt ukierunkowac.
Mowiac dosadniej, nie jest tak ze korzystam ze swojego umyslu niewlasciwie, zwykle nie korzystam/korzystalem z niego wcale. To on uzywa/uzywal mnie. Umysl jest cudownym narzedziem, lecz uzyty nieprawidowo - wyjatkowo destrukcyjnym
Oczywiscie ten sposob nie wykulcza "normalnego funkcjonowania" w moim przypadku.
A przez normalne rozumiem - to co .... normalne
Dla ciekawskich tematu moge przeslac dokladne info na prv. aczkowliek google pomoze - w znalezieniu tej polki czy instytutu.
To oczywscie jest tylko szczypta tego wszystkiego, temat dosc obszerny a z braku czasu ponownie sie wylaczam spodziewajac sie ..... . .. (.....)
Chyba juz o tym pisalem.....
Smajk pozdrawia