Babol totalny. Pani Agnieszka Moczulska napisala:
"Norwescy rodzice wydają czterocyfrowe sumy na rozpoczęcie roku szkolnego. Eksperci radzą: nie dajcie się zwariować!"
Pani Agnieszko,
1.Rodzice norwescy nie maja nawet 10% tego "pierdolca" na punkcie swoich dzieci jakie ma przyslowiowy rodzic polski.
2.Polskim rewiom mody komunijnej nie dorowna nic na swiecie. No moze "18" i bale maturalne w USA oraz wesela w Rosjii.
3. Przecietny, powtarzam i akcentuje: PRZECIETNY koszt wyprawki dla pierwszoklasisty w Polsce, kraju o wiekszym bezrobociu i wielokrotnie nizszych zarobkach (od 5-cio do 10-cio krotnie nizszych) to 800PLN, czyli liczac po kursie walutowym (a nie parytetem sily nabywczej) 1600NOK, czyli tak bulwersujaca Pania kwota czterocyfrowa.
4.Popatrzmy na sile nabywcza. Nawet jesli statystyczny Norweg, nie z tych bogatszych, ale i nie biedak, wydal by na wyprawke dziecka nie bulwersujaca i swiadczaca o rozrzutnosci kwote 4-cyfrowa, ale wrecz 5-cio cyfrowa, czyli 10.000NOK, to znaczy ze wydal 1/3 swoich miesiecznych zarobkow. Przecietnie zarabiajacy Polak gdyby mial wydac absolutne minimum na wyprawke dla pierwszoklasisty, musial by zas przeznaczyc na ten cel co najmniej 1/2 swoich zarobkow. Natomiast, oczywiscie pomimo tego Norweg jest rozrzutny.
5.Skoro wydatek na wyprawke dziecka mieszczacy sie w kwotach 4cyfrowych swym rozpasaniem powala Pania na kolana, to wspomne niesmialo, ze ostatnia z dostepnych nam liczb 3cyfrowych to liczba 999. Prosze sprobowac kupic wyprawke dla dziecka w Norwegii za 999kr. Na dobre buty starczy. Albo na plecak, nie jakis super wypasiony, ale zupelnie przyzwoity... no ale wtedy butow nie kupimy... O ksiazkach i zeszytach nie wspominajac...