Finanse i kredyty
Złote spódniczki

3-procentowe straty, tyle kosztowało prywatne firmy wprowadzenie obowiązkowej ilości miejsc dla kobiet w swoich zarządach. Jednak Norwegia rozważa podobny wymóg dla dyrekcji publicznych spółek akcyjnych. Co się za tym kryje?
Norweżki zajmują obecnie ponad 40 proc. miejsc w zarządach prywatnych firm, jednak nadal niewielka ich liczba pracuje na stanowiskach szefów zarządów, szefów rad nadzorczych czy dyrektorów zarządzających. Według norweskiego Instytutu Badań Społecznych (ISF), jedynie 13 proc. zajmuje pozycję liderów w swoich przedsiębiorstwach. Do tego bardzo niewiele kobiet zajmuje wyższe stanowiska w publicznych spółkach akcyjnych, czyli przedsiębiorstwach notowanych na giełdzie.
Marthe Gerhardsen z ośrodka doradczego Agenda, uważa taką sytuację za karygodną i mówi, że państwo powinno przykładać większą wagę do problemu równości "na szczytach".
- Państwo powinno wymagać od wszystkich większych firm, aby postawiły sobie za cel obsadzenie w 40 proc. stanowisk kierowniczych kobietami.
Wędrówka na szczyt
Przypomnijmy historię wędrówki norweskich kobiet do zarządów i rad nadzorczych.
Przed wprowadzeniem ustawy jedynie 7 proc. kobiet zasiadało w zarządach, zaś mniej niż 5 proc. pełniło funkcję dyrektora zarządzającego. Dlatego w 2002 roku Norwegia przeforsowała prawo, które nakazywało prywatnym firmom dopuścić kobiety do udziału w zarządach: teraz 40 proc. zarządu miało być płci żeńskiej.
Termin ustalono na 2005 rok, jednak tylko co piąta firma wprowadziła państwowy nakaz. Termin przesunięto więc w czasie o trzy lata. Rządowe regulacje osiągnęły w końcu sukces: od 2009 roku większość norweskich firm posiada w swoich zarządach co najmniej 40 proc. kobiet.
Czy to opłacalne?
Procent kobiet zasiadających w zarządach norweskich publicznych spółek akcyjnych
źrodło: Friedrich-EbertStiftung: Women on Board: The Norwegian Experience. June 2010
Złote spódniczki
Pierwsze lata po wprowadzeniu ustawy były dla firm fatalne: nowe przepisy wdrażano "na szybko" i niestarannie. Zatrudniano kobiety, które nie były przygotowane do nowych obowiązków. Część z nich nie miała wystarczających kwalifikacji, a nawet jeśli miały wymagane wykształcenie to brakowało im doświadczenia.
Dlatego po wprowadzeniu nowego prawa firmy na początku odnotowały 3-procentowe straty; największe norweskie przedsiębiorstwa borykały się z tym przez cały okres wdrażania regulacji.
Wydłużenie okresu wdrażania ustawy pozwoliło firmom złapać drugi oddech; zaczęły się staranniejsze poszukiwania kandydatek do zarządów. Okazało się wtedy, że pojawiły się tak zwane "złote spódniczki": kobiety, które swoimi kwalifikacjami i umiejętnościami nie dość, że dorównywały mężczyznom, to swoją pracą potrafiły zapewnić firmom większe dochody. Co dziesiąta norweska firma zanotowała wzrost dochodów, kilku z nich udało się wejść na giełdę.

Zarząd Statoil jest przykładem firmy, w której zachowany jest parytet płci
Zdjęcie pochodzi ze strony Statoil.com
Dyrektorki i dyrektorzy
Badania analityków wskazują, że zarządy, w składach których znajdują się kobiety, podejmują ryzykowniejsze decyzje, które później przynoszą większe dochody. Okazuje się także, że kobiety mają korzystny wpływ na swoich męskich współpracowników; są oni bardziej pomysłowi i efektywni.
Jednak niektóre przedsiębiorstwa, których sytuacja się poprawiła, wprowadziły państwowe regulacje sztucznie - najczęściej przez powiększenie składu zarządu poprzez zatrudnienie nowych osób, mężczyzn.
Ustawa odniosła jednak jedno doniosłe zwycięstwo: przestano w krainie fiordów postrzegać parytet płci jako coś radykalnego, niosącego za sobą wielkie ryzyko. Teraz, ponad dekadę od wprowadzenia ustawy, obecność kobiet w zarządach firm nie budzi kontrowersji. Norwegia przekonała się, że ważniejsze od płci pracownika są jego kwalifikacje i umiejętności.
źródło: dagsavisen.no, theconversation.com, gov.uk, qz.com, nytimes.com, roomfordebate.blogs.nytimes.com
zdjęcie frontowe: fotolia.pl - royalty free
Reklama

To może Cię zainteresować