Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

4
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Edukacja

Przyszli norwescy lekarze o studiach w Polsce: „Po polsku powiem tylko: poproszę cukier. Pacjenta nie zrozumiem”

Hanna Jelec

14 sierpnia 2016 08:00

Udostępnij
na Facebooku
4
Przyszli norwescy lekarze o studiach w Polsce: „Po polsku powiem tylko: poproszę cukier. Pacjenta nie zrozumiem”

Według raportu Lånekassen poza granicami kraju studiuje ok.17 500 Norwegów fotolia.pl - royalty free

Po polsku potrafią powiedzieć „poproszę cukier”, mieszkają w najlepszych dzielnicach, a na uczelnię jadą taksówką. Młodzi Norwegowie studiujący w Polsce na komfort życia raczej nie mogą narzekać. Nic dziwnego – ich rząd w 92 proc. dofinansowuje studia za granicą. W ubiegłym roku norweskich studentów było w Polsce ok. 1600, z czego większość to przyszli lekarze. Dlaczego wybierają nasz kraj? I czy Polska to dla nich tylko „punkt przelotowy”? Z pewnością, jeśli nasz rząd nie zmieni podejścia w stosunku do przyjezdnych.

„Taksówki na uczelnie, obiady w restauracjach”

Z uwagi na polsko-norweskie porozumienie stypendialne polskie uczelnie są jednymi z najchętniej wybieranych wśród Norwegów. Norwescy studenci najczęściej decydują się na studia w Wielkiej Brytanii (5296 studentów ze stypendiami w 2015 roku), Danii (2772 studentów) oraz USA (2096 studentów). Polska plasuje się na czwartym miejscu, oferując Norwegom 31 szkół i 19 różnych kierunków do wyboru. I choć zdarzają się także studenci ekonomii, sztuki i filmoznawstwa, najczęściej przybywają do nas przyszli norwescy lekarze. Przyciąga ich przede wszystkim możliwość zdobycia specjalistycznego wykształcenia na uczelniach o dość wysokim poziomie naukowym. No i niskie koszty utrzymania, które i tak w większości pokrywa rząd norweski.

– To dla mnie świetny wybór. Nie dostałam się na studia medyczne w Norwegii, a wiem, że brakuje im kadry. Spróbowałam jeszcze raz, zaliczyłam egzaminy z biologii, chemii i angielskiego, i oto jestem! – mówi Julia, studentka pochodząca spod Drammen. – Myślałam też nad Danią, ale tu jest taniej. Mam dobre połączenie z Norwegią, wynajmuję mieszkanie przy Starym Rynku w Krakowie, wszystko w rozsądnej cenie. W Norwegii raczej nie mogłabym żyć na takim poziomie. Taksówki do szkoły i obiady w restauracjach? Nie ma mowy, zapomnij! – opowiada.

Absurdalne zmiany w przepisach

Nierzadko dofinansowanie studenta przez rząd norweski wzrasta do 100 proc. jednocześnie wspierając budżet zagranicznych państw – w tym Polski. Według raportu Lånekassen poza granicami kraju studiuje ok.17 500 Norwegów. Do studiów w Polsce zachęca ich wiele organizacji - ANSA, MedicalPoland, a nawet norweski rząd, który chce mieć pewność, że w przyszłości będzie miał w swoich szpitalach wystarczającą liczbę lekarzy. Prawie każdy studiujący zagranicą Norweg ma dodatkowo szansę na grant na naukę języka obcego, lecz w ubiegłym roku z tego rodzaju wsparcia skorzystało tylko 42 młodych ludzi. Jednocześnie każda z uczelni przyjmująca Norwegów na studia angielskojęzyczne otrzymuje od norweskiego rządu bajońskie sumy. Przykładowo, według danych Lånekassen w 2015 r. Uniwersytet Jagielloński zarobił na Norwegach 30,6 mln koron, a drugi w rankingu popularności szczeciński PUM 19,7 mln koron.  Jak widać, nie tylko Norwegom, ale i naszemu rządowi „opłaca się” porozumienie z uczelniami w Polsce. Tym bardziej dziwi niedawne zachowanie polityków, którzy próbowali przeforsować ustawę o obowiązkowym egzaminie z języka polskiego i stażu dla norweskich studentów. – Jeśli miała być to jakaś promocja języka polskiego, to raczej nietrafiona – zauważa Matias, student z Poznania. Dodaje, że taka możliwość poważnie go przestraszyła.

Polskie studia tak, język polski nie?

Co ciekawe, w Norwegii już jakiś czas temu zniesiono obowiązkowy staż zawodowy, a zatem Norwescy studenci musieliby odpracować ten rok w Polsce. I tu zaczynają się schody – według niedawno zaproponowanego projektu ustawy wydłużenia studiów medycznych o obowiązkowy rok stażu w Polsce, Norwegowie musieliby uprzednio zdać egzamin z języka polskiego na poziomie B2, by w ogóle móc komunikować się z pacjentami. Zwłaszcza że studiując za granicą, norwescy studenci mają szansę na otrzymanie wielu stypendiów, przykładowo grantu na naukę języka obcego. Nie są jednak szczególnie chętni, by uczyć się języków innych niż angielski. – To jakiś dramat – mówi Julie, studentka medycyny PUM w Szczecinie – to tak, jakby Polacy mieli zdawać egzamin w nynorsku [jednym z dialektów „nowonorweskiego”, który w porównaniu do ogólnie przyjętego norweskiego wielu Norwegom wydaje się niemal chińskim – przyp. red.]. Owszem, mamy polski jako lektorat, ale to tylko jedna godzina. Po całym roku nauki umiem powiedzieć „poproszę cukier” i „proszę na Plac Grunwaldzki” – śmieje się Julie.

Nie są w stanie porozmawiać z pacjentem

I chociaż zajęcia teoretyczne dla Norwegów odbywają się w języku angielskim, część praktyczna (a zatem głównie piąty i szósty rok studiów) to czas, kiedy większość z nich wizytuje sale w asyście lekarza prowadzącego, polegając jedynie na ustnych tłumaczeniach opiekuna. – Nie jesteśmy w stanie przeprowadzić wywiadu, a to bardzo istotna część pracy lekarza – mówi Chris, studentka 3 roku medycyny w Gdańsku – Gdyby nie nasi opiekunowie, nie rozumielibyśmy ani słowa. To bardzo utrudnia pracę. Dlatego nie wyobrażam sobie moich prób komunikacji z pacjentami podczas stażu. To absurd!

„Norwegowie byliby konkurencją”

Takie zmiany prawne niosą za sobą konsekwencje dla studentów. – Wystarczająco już namieszali. Miało być 5 lat i 1 rok praktyki zawarty w programie zamiast 6 lat i stażu. Później znowu próbowali coś zmieniać. Ile można? Przecież później musimy „bić się” o specjalizację z rocznikiem niżej, do tego mieliby dojść jeszcze obcokrajowcy? To nie ma sensu! – komentuje Wojtek, polski student medycyny w Krakowie.

Problem miejsc specjalizacyjnych to ostatnio gorący temat wśród studentów medycyny. W tamtym miesiącu Stowarzyszenie Rezydentów organizowało protesty przeciwko zbyt niskim zarobkom w stosunku do odpowiedzialności pracy, jaką muszą wykonywać. – Pracownicy supermarketu zarabiają więcej. A oni nie muszą dyżurować i odpowiadać za czyjeś życie – zauważa Wojtek. W świetle tych problemów wizja norweskich studentów jako kolejnej „konkurencji” dla stażystów przeraża nie tylko niemówiących po polsku mieszkańców fiordów, ale i samych Polaków.

W tym roku akademickim w Polsce studiowało ponad 1600 studentów medycyny. Prym wśród uczelni medycznych wiedzie Uniwersytet Jagielloński (prawie 400 Norwegów), Pomorski Uniwersytet Medyczny w Szczecinie (288 Norwegów) i Poznański Uniwersytet Medyczny (221 Norwegów). Równie dobrze radzą sobie Uniwersytety Medyczne w Gdańsku, Białymstoku i Lublinie. Taka ilość studentów, którzy mieliby ubiegać się o miejsca na stażu, to rzeczywiście wizja mogąca przestraszyć ich polskich kolegów. Na szczęście dla Norwegów, rządy niedawno doszły do porozumienia – Norwegowie nie będą musieli odbywać stażu w Polsce ani opanowywać języka na poziomie średniozaawansowanym. Zamiast tego, będą mogli wrócić do siebie bez konieczności odbywania roku stażu i zacząć naukę praktyczną w czasie rezydentury.

Co planują norwescy studenci?

– Nie ukrywam, że Polska to dla mnie trochę „poczekalnia” – opowiada Kristina, studentka Medycyny w Szczecinie. – Podobnie jak moje koleżanki, myślałam o Danii, ale postanowiłam spróbować tutaj. To coś nowego i jestem naprawdę zadowolona z wykładowców, ale martwię się o lata „praktyczne”. Dlatego rozważam wyjazd do Danii na 3 ostatnie lata. Obecny program umożliwia norweskim studentom zmianę uczelni np. na duńską, na której – ze względu na podobieństwo w norweskim i duńskim – nie mieliby problemów z komunikacją z pacjentami. Wielu z nich mówi otwarcie, że nawet nie rozważa pobytu na stałe w Polsce. – To ciekawa przygoda, ale za mało ludzi mówi tutaj po angielsku. Poza tym wykładowcy, choć w większości przyjaźni, bywają naprawdę nieprzyjemni.

Catherine wspomina sytuację, gdy jeden z wykładowców pod żadnym pozorem nie zgadzał się na ustalenie daty egzaminu innej niż 17 maja – Dobrze wiedział, że to nasze święto narodowe, a ANSA, stowarzyszenie norweskich studentów, szykuje nam przyjęcie. Ale zamiast tego powiedział, że nie będzie dopasowywał się do każdego studenta z „tak zróżnicowanego społeczeństwa” – Chyba w Polsce brakuje wśród lekarzy otwartości. No i pensje są zupełnie inne – dodaje Julie.

Coraz trudniejszy rynek pracy

Justyna Małachowska, lekarz pracujący w Norwegii, w wypowiedzi dla Pulsu Medycyny zauważa, że miejsca pracy, których w norweskiej służbie zdrowia było aż nadto, wyraźnie się zmniejszyły. Przyczynił się do tego napływ lekarzy ze Szwecji i Danii oraz wzrost pensji lekarzy norweskich. – Poprawiły się warunki pracy, a służba zdrowia jest jedną z lepszych w Europie. Choć oczywiście ma też swoje wady, jak każda. Ale coraz więcej studentów wraca, m.in. właśnie z Polski jako wykształceni lekarze, więc luka się zapełnia – tłumaczy Kristina. – Mam nadzieję, że za parę lat wystarczy miejsc i dla nas!
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


karolina931

02-06-2017 22:19

No cóż - jeśli ktoś chce, może spróbować swoich sił na Uniwersytecie Oslo, który stoi otworem za darmo. Nie wiem czy to takie wielkie "halo". Oni nia każą nam się uczyć norweskiego aby móc studiować u nich.

Jesteśmy w Europie- każdy może robić co chce, uczyć się gdzie chce i pracować gdzie chce.
Powodzenia studentom zza granicy, ponieważ medycyna w Polsce do najłatwiejszych nie należy!

Tomasz Lenartowicz

15-08-2016 15:27

O studiach Norwegów w Polsce pisać nie będę gdyż temat raczej rozwiązany. Do Kasi Jurczyk mam tylko prośbę aby słowo Polacy pisała z dużej P.

Alicja B

15-08-2016 11:06

To nie prawda, w Oslo jak chce się studiować po angielsku to nikt nie wymaga Bergenstest, sprawdziłam Kristiansand I jest tak samo. Na studia po angielsku trzeba pokazać, że się mówi płynnie po angielsku, co ma oczywiście sens. Artykuł jest o studentach którzy uczą się właśnie w języku angielskim więc nie widzę powodu dla którego mieliby się uczyć polskiego. A nawet jeśli by już tak było (a nie ma), to jednak Norwegowie do Polski przyjeżdżają skończyć studia i wracają, nie zostają w Polsce. A polscy studenci zostają w Norwegii, więc to też by miało sens.

kasia jurczyk

14-08-2016 22:35

Jestem za tym żeby norwescy studenci jeżeli chcą się uczyć w Polsce powinni zdawać egzamin z języka polskiego. Ja chcąc uczyć się na norweskim uniwersytecie w Kristiansand zostałam zmuszona do zdania Bergens testu. Bez tego nie mogłam kontynuować nauki. Więc nie rozumiem dlaczego norwescy studenci mają być lepiej traktowani w Polsce niż my polacy w Norwegii. Tym bardziej jeżeli chodzi o medycynę i zdrowie pacjentów.

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok