Edukacja
Przedszkola ograniczą liczbę miejsc dla imigranckich dzieci

Troje na dziesięcioro dzieci musi mieć norweskie pochodzenie.
Władze Bergen chcą, aby co najmniej troje na dziesięcioro dzieci uczęszczających do przedszkola było norweskojęzycznych. Pomysł ten uzasadniają problemami w nauczaniu języka.
Wszystko po to, by lepiej uczyć języka
- Robimy to po to, aby zapewnić dzieciom jak najlepsze podstawy języka norweskiego. Cel uda nam się osiągnąć, gdy stworzymy grupy mieszane, do których uczęszczać będą zarówno dzieci z Norwegii, jak i te pochodzące z innych krajów - mówi Jana Middelfart Hoff z rady zajmującej się szkolnictwem.
Partia Høyre razem z Fremskrittspartiet zaproponowały, aby w przedszkolu znajdowało się maksymalnie siedmioro na dziesięcioro dzieci wywodzących się z mniejszości narodowych. W miniony poniedziałek propozycja ta uzyskała poparcie i najprawdopodobniej zostanie przyjęta przez Radę Miasta 26. stycznia tego roku.

Fot. flickr.com/lupuca
Po raz pierwszy w historii
Sytuacja, w której ustala się maksymalną liczbę imigranckich dzieci, które mogą uczęszczać do jednego przedszkola, ma miejsce w Norwegii po raz pierwszy w historii.
Póki co, pomysł zostanie wcielony w życie w trzech przedszkolach, a program testowy ma trwać do roku 2017. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z oczekiwaniami, inne przedszkola także podporządkują się nowym zasadom.
Dla dzieci wszystko...
Nowy program ma służyć przede wszystkim dzieciom, a jego celem jest podniesienie jakości i efektywności nauczania języka.
- Wiemy, że inne miasta, takie jak na przykład Oslo, mają trudności w nauczaniu języka, ponieważ w grupach znajduje się zbyt mało dzieci pochodzenia norweskiego - mówi Jana Middelfart Hoff.
Stołeczna oświata obawia się, że zmiany w funkcjonowaniu przedszkoli nie mają racji bytu. Obostrzenia dotyczące ilości dzieci danego pochodzenia doprowadzą do przymusowych zmian placówek, do których uczęszczają przedszkolaki. Tym samym, niektórzy rodzice będą musieli pokonać więcej kilometrów, by dowieźć swoje pociechy do przedszkola. Bardzo prawdopodobne jest, że z przyczyn czysto praktycznych dzieci imigranckie nie będą wcale posyłane do przedszkoli.

- Odpowiedzialność ciąży nie tylko na rodzicach, ale również na zarządzie gminy. Władze muszą dokładnie przemyśleć ofertę, którą przedstawią rodzicom. Muszą zaplanować wszystko tak, aby wszyscy mieli równy dostęp do placówek - twierdzi zajmujący się szkolnictwem Beret Bråten.
Rodzice rodzicami, a dzieci dziećmi
Ze strony stołecznych polityków słychać głosy, iż pochodzenie rodziców nie powinno mieć żadnego wpływu na wybór przedszkola, do którego pójdzie dziecko.
- Większość dzieci, które uczęszczają do tutejszych przedszkoli, urodziło się i wychowało w Oslo. Nie widać tu podziału. Wszystkie dzieci pochodzą z Oslo - przekonuje Anniken Hauglie z Rady Miasta Oslo.
Czy obostrzenia dotyczące tworzenia grup mieszanych w przedszkolach rzeczywiście nie mają przyszłości?
Źródła: nrk.no / bt.no / wikipedia.org
Zdjęcie frontowe: Adam Łukasik/MultiNOR
Reklama

Reklama
To może Cię zainteresować