Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Rozlicz podatek za 2023

Darmowy kurs języka norweskiego

Norweski z przymrużeniem języka – Zdania pytające, czyli kto kupi chleb?

Jacek Janowicz

07 kwietnia 2016 08:00

Udostępnij
na Facebooku
Norweski z przymrużeniem języka – Zdania pytające, czyli kto kupi chleb?

Dziś będziemy analizować podstawowe błędy, które popełniają Polacy w Norwegii, gdy tworzą zdania pytające. Ilustracja: Katarzyna Sadowska

Witajcie! Dziś znowu będziemy analizować popularne błędy językowe popełniane przez Polaków w Norwegii. Takim chlebem powszednim wśród nich jest tworzenie zdań pytających. A jeśli już o chlebie mowa, to kto go kupi? Skal du kjøpe brød?
Witajcie! Dziś znowu analizujemy popularne błędy językowe popełniane przez Polaków w Norwegii. Tydzień temu pisałem o wymowie, dziś o kilku innych przyzwyczajeniach, od których nie możemy się uwolnić. Takim chlebem powszednim wśród błędów jest tworzenie zdań pytających. W Polsce różnią się one zwykle od oznajmujących wyłącznie znakiem zapytania (którego nie widać w języku mówionym) oraz melodii zdania (której nie słychać w języku pisanym). Poza tymi szczegółami wyglądają identycznie: 

Kupisz dzisiaj chleb. (właśnie, ten powszedni) – Stwierdzamy fakt, ton głosu się nie zmienia.
Kupisz dzisiaj chleb? – Pytamy i słowo chleb intonujemy w górę.
Zwróćmy też uwagę na podmiot domyślny, który w zdaniu nie występuje, bo jest domyślny. Nie pytamy Kupisz Ty chleb?, bo wiadomo, skoro kupisz, to nie sąsiad, ale Ty. Kupię – ja, kupią – oni, kupicie – wy itd. Skomplikowaliśmy sobie gramatykę, ale w zamian jesteśmy teraz niesłychanie domyślnym narodem, a Norwegowie nie wiedzą, kto jest sprawcą kupna, bo u nich zawsze będzie to skal kjøpe, więc podejrzany może być każdy. A gdy ma kupić każdy, to pewnie nie kupi nikt. Pamiętacie, jaki panował w Norwegii głód na początku XX wieku? To już wiecie dlaczego.   

Zatem po norwesku będzie tak:

1. Zdanie oznajmujące:
Du skal kjøpe brød – (Ty) kupisz chleb.
2. Zdanie pytające:
Skal du kjøpe brød?Kupisz (Ty) chleb?

Niby zasada jest prosta – zamieniamy podmiot z orzeczeniem, ale ile razy mówimy po polsku

Du skal kjøpe brød?, melodię intonujemy do góry, a twarz Polaka zamienia się w znak zapytania...  A Norweg słyszy zdanie oznajmujące o pytającej melodii brzmiące jak rozkaz i coś mu zgrzyta. A nam nie zgrzyta nic i dlatego my mamy Chopina a Norwegowie Griega. 

Z tym skal mamy zresztą większy problem, bo często nie wiemy, kiedy powiedzieć skal a kiedy blir i zamiast rzec Jeg skal på kino, mówimy Jeg blir på kino, czyli coś w rodzaju Ja będę/zostanę kinem. A przecież nikt nas nie pyta, kim chcielibyśmy zostać w przyszłości. Zasada jest taka że skal odnosi się do przyszłości jako zrobienia czegoś, a blir do zmiany stanu rzeczy czy stanu cywilnego, zmiany zawodu, „ja będę kimś” (jeg blir rik manbędę bogaty), „będę gdzieś” (jeg blir der i morgenbędę tam jutro) itp.

Poza tym skal nie zawsze znaczy będę, czasem chodzi o to, co mam do zrobienia lub co powinienem zrobić. Kiedy zaczynałem pracować w firmie, chciałem zapytać szefa Co mam teraz robić?, ale nie wiedziałem, jak ugryźć słowo mam.
Teraz już wiem, właśnie jako skal. Hva skal jeg gjøre nå? – to jest poprawne pytanie.

Polskie słowo mam też może mieć dziwne znaczenia. Przykład z wczoraj:
– Jutro nie ma Cię w domu?
Ma... To znaczy, jestem.

Tak odpowiedziała moja żona! Użyła słowa ma w kontraście do nie ma tworząc coś zgodnego z logiką, ale gramatycznie nieistniejącego. Więc jeżeli dziwi Was, że norweskie słowo har znaczy mam, ale też jest słowem tworzącym czas przeszły (jeg har kjøpt brødkupiłem chleb, odwołujemy klęskę głodu), to przypomnijcie sobie, że polskie mam może oznaczać że mam coś w ręku albo tworzyć czas przyszły w znaczeniu że mam coś zrobić. Czyli mam oznacza wówczas właśnie takie norweskie skal

I jeszcze krótko o czterech powtarzających się błędach, które są skutkiem ubocznym przywiązania do polskiej gramatyki:

1. Jedziemy autobusem, wyciągamy rękę i pokazujemy dom na skraju lasu. Co mówimy?  Jeg bor her. Błąd! Przecież nie mieszkamy w autobusie tylko tam, czyli der.

2. Mylimy podobnie brzmiące wy z norweskim vi zamiast dere. I gdy chcemy zapytać Czy byliście wcześniej w Polsce (Har Dere vært i Polen før?) i dodatkowo mylimy szyk przestawny, o czym pisałem wcześniej, wychodzi nam Vi var i Polen før (Byliśmy wcześniej w Polsce), co zupełnie nie popycha naszej rozmowy do przodu.

3. Zamiast powiedzieć pięć po (fem over), mówimy fem czyli za pięć, co skutkuje tym, że nasz rozmówca spóźnia się na pociąg i po chwili wraca do nas z pozwem i adwokatem, ale nie takim do picia tylko do bicia (nas po kieszeni).      

4. Gdy u nas pada, to wiadomo, że deszcz. Norwegowie muszą wiedzieć, co pada. Samo pada to za mało. U nich pada det. A w zasadzie nie pada, bo padać to falle ned, tylko deszczy. Czyli po prostu det regner. Zwłaszcza w Bergen.

Do zobaczenia!
Tekst: Jacek Janowicz
Ilustracje: Katarzyna Sadowska
Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok