Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu
Darmowy kurs języka norweskiego

Norweski z przymrużeniem języka. W każdym domu jest... kuna, czyli zwierzęta po norwesku

Jacek Janowicz

25 września 2016 08:00

Udostępnij
na Facebooku
Norweski z przymrużeniem języka. W każdym domu jest... kuna, czyli zwierzęta po norwesku

Norwegia to jedyny kraj na świecie, w którym kuna jest w niemal każdym domu. Bo kuna (pisze sie kona) to po norwesku żona. Ilustracja: Katarzyna Sadowska

Dziś porozmawiamy o zwierzętach, które żyją w kraju, gdzie szczekanie psów jest rzadkością, a w każdym domu mieszka kuna. W Polsce zresztą też, bo kuna to po norwesku… żona. Listę najpopularniejszych norweskich zwierząt poznaliśmy już w ubiegłym roku, dziś skupimy się na egzemplarzach cennych słowotwórczo, oryginalnych, o nazwach mylących lub ciekawych. Czas na kolejny odcinek Poradnika!
Witam, hau hau, miau miau, dziś porozmawiamy o zwierzętach, które żyją w kraju, gdzie szczekanie psów jest rzadkością (zakłada im się specjalne obroże), fiordy jedzą z ręki, a łosie przy szosie mają auta w nosie. Jednak największym ewenementem jest co innego – Norwegia to jedyny kraj na świecie, w którym kuna jest w niemal każdym domu. Bo kuna (pisze sie kona) to po norwesku żona. (Kuna jako zwierzę to po norwesku mår). Jeżeli zaś ta żona ma na imię Maria i jest kurą domową, to mamy w domu... biedronkę. Jakim sposobem? Maria plus kura (høne) to marihøne, czyli właśnie biedronka.
Norweskie zwierzęta są drogie, o czym świadczy ich „homonimowa“ nazwa (homonimy, czyli wyrazy o tym samym zapisie, brzmieniu, lecz innym znaczeniu – przyp. red.):  
dyrzwierzę, zwierzęta,
dyr – drogi, dyre – drogie,
dyreriket – królestwo zwierząt
(czyli też drogie królestwo),

Listę najpopularniejszych norweskich zwierząt poznaliśmy już w ubiegłym roku, dziś skupimy się na egzemplarzach cennych słowotwórczo, oryginalnych, o nazwach mylących lub ciekawych. Tak jak podobny do kuny wizon amerykański (znany też jako norka).

Po norwesku to mink (nie wiem, ale dlaczego u nas chrząszcz to chrząszcz?). Teraz odwieczne pytanie – czy Leo (też zwierzę, bo leo to łaciński lew) da Vinci namalował damę z łasiczką, czy z gronostajem? Odpowiedzi nie znamy, ale wiemy, że łasiczka to snømus (czyli śnieżna mysz), a gronostaj to røyskatt. Zwierzęta te różnią się tylko końcówką ogona, a właściwie jego kolorem. Otóż royskatt, nic sobie nie robiąc z tego, że skatt to po norwesku podatek, ma ten ogonek na czarno. Jednak, jeżeli lubi ryzyko, niech ma, jego sprawa.

Jeżeli komuś słowo „końcówka” lub „ogonek” skojarzyły się z czymś innym, to rozumiemy sytuację i natychmiast  przechodzimy do ptaków. Jednym z najpopularniejszych ptaków jest kråke, ale wbrew pozorom wcale nie chodzi o kruka. Kråke to wrona, a kruk to ravn.  Ravn jest większy od kråke, ale to i tak za mało, by zasłużyć na miano dużego ptaka. Ten przywilej ma storfugl (stor duży, fuglptak), który u nas nazywany jest głuszcem, choć nie jest wcale głuchy, więc jak ktoś puka to słyszy. A kto puka? U nas dzięcioł, (który pień ciął) a w Norwegii – „żelazny drąg flagi”, czyli flaggspett. (flagg flagaspettżelazny drąg).  Żelazny drąg ma także w nazwie bargiel kowalik (to już bardziej logiczne, bo kowalik to mały kowal, a więc żelazny drąg mógł sobie w kuźni wykuć), choć ów żelazny drąg kowalik ma w połączeniu z sikorą. Skomplikowane? Już tłumaczę:  spettmeisbargiel kowalik,  spett łom (czyli znany nam i włamywaczom żelazny drąg), meissikora.

U nas o kradzież z włamaniem przy użyciu łomu bardziej podejrzewalibyśmy srokę, a w Norwegii kowalika, czyli sikorę, co wleciała w drąg. Z kolei wspomniana sroka to skjære, tak samo jak å skjære, czyli kroić. Albo skroić, czyli ukraść, bo jak wiemy, sroka jest znana z tego, że potrafi skroić świecidełko pozostawione przez kunę... znaczy przez żonę na stoliku przy otwartym oknie. I tyleśmy ulubioną biżuterię widzieli, bo sroki o własnych nogach nie dogonimy. Chyba że mamy ich sto. Albo tysiąc, bo nasza stonoga to po norwesku tysiącnoga (czyli tusenbein), albo jak mówią niektóre słowniki – skrukketroll.  

Z innych ciekawych zwierząt mamy ćmę, czyli nattfly, z tym że nattfly to także nocny lot. I ludzie faktycznie jak te ćmy po lotnisku chodzą. U nas, jak pada, to pada. Wówczas żaby i ropuchy wyłażą na ulice. Może dlatego ropucha to padde, a w formie określonej padda. A skoro padda, to do głowy przypełznął mi padalec, czyli stålorm – stalowy wąż. Jednak dalej brnąć w to nie będziemy, bo musielibyśmy zajrzeć do Parku Jurajskiego, a tamte zwierzęta mnie po prostu przerastają.

Do zobaczenia za tydzień!
Tekst: Jacek Janowicz
Ilustracje: Katarzyna Sadowska
Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok