Darmowy kurs języka norweskiego
Norweski z przymrużeniem języka – Przyimki przed nazwami geograficznymi
W Norwegii panuje zasada, że odnośnie państw i dużych miast, stosujemy przyimek i. Ilustracja: Katarzyna Sadowska
W jaki sposób stawiamy przyimki przed nazwami geograficznymi? W Norwegii panuje zasada, że odnośnie państw i dużych miast stosujemy przyimek i. Jesteśmy więc i Oslo, i Bergen, i Polen. Mniejsze miasta, dzielnice i góry łączą się z på.
Oscary rozdane, a zatem czas wybrać się do kina, żeby obejrzeć nagrodzone filmy. Ale uwaga, w Norwegii może być z tym problem. Wybierając się do KINA koniecznie zabierzcie ze sobą paszport i wizę, bo po norwesku Kina znaczy Chiny.
I w ten zręczny sposób temat dzisiejszego Poradnika skierowałem z filmu na tematy geograficzne. Już wkrótce zaczniemy zamawiać wakacyjne wycieczki, warto więc wiedzieć, co w trawie piszczy. Jak zwykle szczególną uwagę zwrócę na te szczegóły, które mogą zmylić i wyprowadzić nas w pole.
I w ten zręczny sposób temat dzisiejszego Poradnika skierowałem z filmu na tematy geograficzne. Już wkrótce zaczniemy zamawiać wakacyjne wycieczki, warto więc wiedzieć, co w trawie piszczy. Jak zwykle szczególną uwagę zwrócę na te szczegóły, które mogą zmylić i wyprowadzić nas w pole.
Właśnie – w pole czy na pole? Til jobb czy på jobb? Vi er i Hamar czy på Hamar?
Już tłumaczę. W Norwegii panuje zasada, że odnośnie państw i dużych miast stosujemy przyimek i. Jesteśmy więc i Oslo, i Bergen, i Polen. Mniejsze miasta, dzielnice i góry łączą się z på. Mówimy zatem, że firma jest på Lillehammer, szef mieszka på Holmenkollen, a ja jestem właśnie na urlopie på fjellet. Ale nawet w małych miasteczkach adresy ulic określamy znów z i, czyli mieszkamy på Lillehammer i Strandvegen.
Teraz pytanie, gdzie znajduje się granica między małym miastem a dużym? Czy 20 tysięcy mieszkańców sprawia, że możemy już mówić i zamiast på? A jeżeli brakuje 7 mieszkańców do 20 tysięcy, to lepiej ich sprowadzić do miasta, czy raczej pisać podanie do króla o zastosowanie wyjątku? Wątpię, to bardziej sprawa umowna, a jej rozwiązanie tkwi nie w matematyce, ale w stereotypowym myśleniu.
Puszczając wodze fantazji można więc rzec, że z dużym miastem mamy do czynienia gdy:
– mówiąc skąd jesteśmy, nie słyszymy „ale dziura..."
– 3 na 10 przyjezdnych jest w stanie w nim zabłądzić już pierwszego dnia,
– znając adres ulicy musimy pytać o drogę,
– co najmniej raz w tygodniu jakiś kierowca krzyczy „k... , gdzie jest to centrum?"
– raz do roku ktoś ukradnie nam rower,
– nie znamy wszystkich miejscowych kanarów.
Jeżeli chodzi o wyspy stosuje się przyimek på, ale nie zawsze. Wprawdzie mówimy på Helgøya, på Utoya, på Wolin ale: i Indonesia, i Irland, i Japan, i Lofoten, i Storbritannia.
Podobnie zresztą jak po polsku – ktoś przebywa na Malcie, na Cyprze ale: w Wielkiej Brytanii czy w Japonii.
Udając się do jakiegoś miasta również trzeba wiedzieć o kilku szczegółach.
Przykadowy autobus jedzie fra Oslo til Stavanger, ale nå tar vi kurset mot Kristiansand. Dlaczego? Ponieważ autobus może jechać w dwie strony. Mówiąc mot mamy na myśli aktualny kierunek, czyli retning. Jadąc mot Kristiansand nie znaczy, że jedziemy til Kristiansand, ponieważ możemy wysiąść wcześniej w dowolnym miasteczku, do którego się udajemy, a do którego właśnie wtedy pasuje jak ulał słowo til.
Wielu Norwegów (o których często mówimy błędnie Norskmann, a przecież człowiek północy to Nordmann) wyjeżdża latem na południe. Nic dziwnego – mieszkając na północy nie ma za bardzo jak pojechać w innym kierunku, ale mam na myśli określanie dokładnego celu wyprawy. Oni twierdzą, że jadą til syden, czyli na południe i mają na myśli zarówno Hiszpanię, Portugalię, ale też Włochy, Grecję, Maltę, Cypr, a może nawet i Turcję. Dzieci, a nawet i dorośli Norwegowie, często nie wiedzą, w jakim kraju byli – ważne, że byli i syden i sommer.
Swoją drogą myślę – jak to dobrze, że Polacy są bardziej konkretni. Gdyby Kajetan P. kupił bilet na Południe a nie na niewielką Maltę, prawdopodobnie długo by go jeszcze nie znaleźli.
Teraz kilka zdań o dziwnych nazwach.
O miasteczku Elverum mówi się żartobliwie – ti rom og kjøkken, bo jak mieć 11 pokoi bez kuchni?
Sydpolen to nie południowa Polska, ale biegun poludniowy, a mówiąc o południowej Polsce musimy użyć aż trzech słów – syd i Polen. Ciekawe też, że Midt-Norge, czyli środkowa Norwegia leży około 700 km na północ od Oslo. Można więc powiedzieć, że Oslo leży na dalekich peryferiach Norwegii.
Zauważmy, że Polacy na niektóre miasta mają swoje własne nazwy. Munchen to dla nas Monachium, Roma to Rzym a Milano – Mediolan. Ciekawe, dlaczego na stolicę Burkina Faso Ouagadougo nie mówimy Łagadogi?
Czy Norwegowie też mają własne nazewnictwo? Owszem, ale nie jest tego zbyt wiele.
Na Grecję mówią Hellas, ale już Grek to Greker a nie jakiś Helladin.
Również Niemcy mają dziwną nazwę – Tyskland, ale pamiętajmy że Niemcy są tu światowym fenomenem. Polacy mówią na Deutschland Niemcy, Anglicy Germany, Francuzi Allemagne, Węgrzy Nemetorszag, a Koreańczycy 독일.
I na koniec mój ulubiony kraj – Trynidad i Tobago. Jak mówią Norwegowie o mieszkańcu tej wyspy? Ja mówię Trynidadotobagodzianin ,a według Norwegów – jestem rozczarowany – to tylko Trynidader.
Do zobaczenia za tydzień!
Już tłumaczę. W Norwegii panuje zasada, że odnośnie państw i dużych miast stosujemy przyimek i. Jesteśmy więc i Oslo, i Bergen, i Polen. Mniejsze miasta, dzielnice i góry łączą się z på. Mówimy zatem, że firma jest på Lillehammer, szef mieszka på Holmenkollen, a ja jestem właśnie na urlopie på fjellet. Ale nawet w małych miasteczkach adresy ulic określamy znów z i, czyli mieszkamy på Lillehammer i Strandvegen.
Teraz pytanie, gdzie znajduje się granica między małym miastem a dużym? Czy 20 tysięcy mieszkańców sprawia, że możemy już mówić i zamiast på? A jeżeli brakuje 7 mieszkańców do 20 tysięcy, to lepiej ich sprowadzić do miasta, czy raczej pisać podanie do króla o zastosowanie wyjątku? Wątpię, to bardziej sprawa umowna, a jej rozwiązanie tkwi nie w matematyce, ale w stereotypowym myśleniu.
Puszczając wodze fantazji można więc rzec, że z dużym miastem mamy do czynienia gdy:
– mówiąc skąd jesteśmy, nie słyszymy „ale dziura..."
– 3 na 10 przyjezdnych jest w stanie w nim zabłądzić już pierwszego dnia,
– znając adres ulicy musimy pytać o drogę,
– co najmniej raz w tygodniu jakiś kierowca krzyczy „k... , gdzie jest to centrum?"
– raz do roku ktoś ukradnie nam rower,
– nie znamy wszystkich miejscowych kanarów.
Jeżeli chodzi o wyspy stosuje się przyimek på, ale nie zawsze. Wprawdzie mówimy på Helgøya, på Utoya, på Wolin ale: i Indonesia, i Irland, i Japan, i Lofoten, i Storbritannia.
Podobnie zresztą jak po polsku – ktoś przebywa na Malcie, na Cyprze ale: w Wielkiej Brytanii czy w Japonii.
Udając się do jakiegoś miasta również trzeba wiedzieć o kilku szczegółach.
Przykadowy autobus jedzie fra Oslo til Stavanger, ale nå tar vi kurset mot Kristiansand. Dlaczego? Ponieważ autobus może jechać w dwie strony. Mówiąc mot mamy na myśli aktualny kierunek, czyli retning. Jadąc mot Kristiansand nie znaczy, że jedziemy til Kristiansand, ponieważ możemy wysiąść wcześniej w dowolnym miasteczku, do którego się udajemy, a do którego właśnie wtedy pasuje jak ulał słowo til.
Wielu Norwegów (o których często mówimy błędnie Norskmann, a przecież człowiek północy to Nordmann) wyjeżdża latem na południe. Nic dziwnego – mieszkając na północy nie ma za bardzo jak pojechać w innym kierunku, ale mam na myśli określanie dokładnego celu wyprawy. Oni twierdzą, że jadą til syden, czyli na południe i mają na myśli zarówno Hiszpanię, Portugalię, ale też Włochy, Grecję, Maltę, Cypr, a może nawet i Turcję. Dzieci, a nawet i dorośli Norwegowie, często nie wiedzą, w jakim kraju byli – ważne, że byli i syden i sommer.
Swoją drogą myślę – jak to dobrze, że Polacy są bardziej konkretni. Gdyby Kajetan P. kupił bilet na Południe a nie na niewielką Maltę, prawdopodobnie długo by go jeszcze nie znaleźli.
Teraz kilka zdań o dziwnych nazwach.
O miasteczku Elverum mówi się żartobliwie – ti rom og kjøkken, bo jak mieć 11 pokoi bez kuchni?
Sydpolen to nie południowa Polska, ale biegun poludniowy, a mówiąc o południowej Polsce musimy użyć aż trzech słów – syd i Polen. Ciekawe też, że Midt-Norge, czyli środkowa Norwegia leży około 700 km na północ od Oslo. Można więc powiedzieć, że Oslo leży na dalekich peryferiach Norwegii.
Zauważmy, że Polacy na niektóre miasta mają swoje własne nazwy. Munchen to dla nas Monachium, Roma to Rzym a Milano – Mediolan. Ciekawe, dlaczego na stolicę Burkina Faso Ouagadougo nie mówimy Łagadogi?
Czy Norwegowie też mają własne nazewnictwo? Owszem, ale nie jest tego zbyt wiele.
Na Grecję mówią Hellas, ale już Grek to Greker a nie jakiś Helladin.
Również Niemcy mają dziwną nazwę – Tyskland, ale pamiętajmy że Niemcy są tu światowym fenomenem. Polacy mówią na Deutschland Niemcy, Anglicy Germany, Francuzi Allemagne, Węgrzy Nemetorszag, a Koreańczycy 독일.
I na koniec mój ulubiony kraj – Trynidad i Tobago. Jak mówią Norwegowie o mieszkańcu tej wyspy? Ja mówię Trynidadotobagodzianin ,a według Norwegów – jestem rozczarowany – to tylko Trynidader.
Do zobaczenia za tydzień!
Tekst: Jacek Janowicz
Ilustracje: Katarzyna Sadowska
Ilustracje: Katarzyna Sadowska
Reklama
Reklama
To może Cię zainteresować
3