Darmowy kurs języka norweskiego
Norweski z przymrużeniem języka. Proszę państwa, det er bjørnen

baner Katarzyna Sadowska
Witajcie, Prima Aprilis zobowiązuje, więc dziś nie może być normalnie. Zamiast słówek i wyrażeń, będą zdjęcia a zamiast prozy – poezja. A wszystko w temacie językowych skojarzeń. Trzech skojarzeń, które udowodniły mi, że z obcym językiem nie z każdym można żartować.
Kolega zapytał mnie ostatnio, co znaczy słowo kun (tylko, wyłącznie). Myślałem, że żartuje, bo zna norweski lepiej ode mnie. Zacząłem szukać jakiejś bystrej odpowiedzi, i powiedziałem tak:
– Skoro kuna, pisze się kona, to żona mężczyzny, to kun musi oznaczać męża mężczyzny.
– Aha, no tak, w sumie logiczne... – odpowiedział kolega i odszedł. Do tej pory nie wiem czy wziął to na poważnie... To raz...
Potem poszedłem na basen i nad zjeżdżalnią wodną zobaczyłem taki napis:
– Skoro kuna, pisze się kona, to żona mężczyzny, to kun musi oznaczać męża mężczyzny.
– Aha, no tak, w sumie logiczne... – odpowiedział kolega i odszedł. Do tej pory nie wiem czy wziął to na poważnie... To raz...
Potem poszedłem na basen i nad zjeżdżalnią wodną zobaczyłem taki napis:

Zawołałem koleżankę i powiedziałem, udając powagę:
– Popatrz, to chyba Polacy napisali, powinno być samo vannruts... Koleżanka spojrzała, położyła z przejęciem dłoń na ustach i zapytała poważnie:
– O Boże, i nikt tego nie zauważył? To dwa...
Trzeci przypadek miał miejsce w czasie podróży autobusem. Chodziło o normalny znak drogowy z charakterystycznym napisem oznaczającym roboty drogowe i kierowanie ruchem. Po norwesku brzmiało to tak zabawnie, że aż zrobiłem zdjęcie.
– Czemu stoimy? – zapytała mnie współpasażerka.
– Jakiś chór albo orkiestra – odpowiedziałem.
– Gdzie? – Nie wiem gdzie, ale wiem, że dyryguje Manuela.
Zresztą popatrzcie sami...
– Popatrz, to chyba Polacy napisali, powinno być samo vannruts... Koleżanka spojrzała, położyła z przejęciem dłoń na ustach i zapytała poważnie:
– O Boże, i nikt tego nie zauważył? To dwa...
Trzeci przypadek miał miejsce w czasie podróży autobusem. Chodziło o normalny znak drogowy z charakterystycznym napisem oznaczającym roboty drogowe i kierowanie ruchem. Po norwesku brzmiało to tak zabawnie, że aż zrobiłem zdjęcie.
– Czemu stoimy? – zapytała mnie współpasażerka.
– Jakiś chór albo orkiestra – odpowiedziałem.
– Gdzie? – Nie wiem gdzie, ale wiem, że dyryguje Manuela.
Zresztą popatrzcie sami...

Opowiadając ten ostatni przypadek dzieciom (na dwa pierwsze jeszcze nie czas), wpadliśmy na pomysł łączenia polskich i norweskich skojarzeń, co skończyło się wspólnym wymyślaniem mieszanych rymów. Oto efekt naszej pracy, krótki wierszyk Jana Brzechwy „Miś” w mieszanym przekładzie:
wersja oryginalna:
Proszę państwa, oto miś,
miś jest bardzo grzeczny dziś, chętnie Państwu łapę poda.
Nie chce podać? A to szkoda.
BJØRN
Proszę państwa – det er bjørnen
Łapę bjørn Ci poda gjerne.
A bjørn zepsuł atmosferę,
Łapy nie dał dziś desverre...
wersja oryginalna:
Proszę państwa, oto miś,
miś jest bardzo grzeczny dziś, chętnie Państwu łapę poda.
Nie chce podać? A to szkoda.
BJØRN
Proszę państwa – det er bjørnen
Łapę bjørn Ci poda gjerne.
A bjørn zepsuł atmosferę,
Łapy nie dał dziś desverre...
Tekst: Jacek Janowicz
Ilustracje: Katarzyna Sadowska
Ilustracje: Katarzyna Sadowska
Reklama

Reklama
To może Cię zainteresować