Darmowy kurs języka norweskiego
Norweski z przymrużeniem języka – najciekawsze nazwy polskich i norweskich miejscowości
Nazwy norweskich miejscowości potrafią zaskoczyć fot. MN
Czas na nowy odcinek poradnika językowego. Szczególnie gorąco witam dzisiaj tych, którzy do Norwegii przyjechali z małych miejscowości, często o nietypowych nazwach. Czy jest np. tutaj ktoś z Jęczydołu? A ze Zgniłochy? Nie? To może są przedstawiciele Paskud, Konowałów, Dolnych Wymiarów czy Wzdoła Rządowego? W Norwegii też zdarzają się bardzo ciekawe nazwy miejscowości. Poznajcie kilka z nich!
Niektórzy pewnie nie wierzą, że takie miejscowości w ogóle istnieją ale to wszystko prawda. Dlaczego są nieznane? Bo są najczęściej małe, a to dlatego, że takie ekstrawaganckie nazwy jawnie zniechęcają do tłumnego osadnictwa. Ale mieszkańcy takich miejscowości mają przynajmniej tę przewagę, że gdziekolwiek by się nie przeprowadzili, od razu notują swój życiowy awans. Chyba, że ktoś nieopatrznie przeniesie się z Sierot do Leni Wielkich albo trafi ze Zgonu do Piekła. Nie polecam również zmiany adresu z miejscowości Stary Łom na Biały Kał. Nie próbujmy też przenosin z Dyszobaby do Kłopotów-Stanisławy bo to też nic nie da.
Mój kolega (jak zapewne wielu z Was) podaje zawsze nazwę okolicznego miasta. Cóż z tego, gdy po drugim piwie i tak sprawa wymyka się spod kontroli. Najpierw przyznaje, że nie pochodzi z samego Białegostoku, ale z pobliskich Łap. Po trzecim kielichu okazuje się, że to tylko najdalsze osiedle Łapy-Osse, a nad ranem okazuje się, że jego dom stoi dziesięć metrów za znakiem kończącym tę miejscowość, co spycha go na jeszcze większą prowincję o nazwie Gąsówka-Osse.
Nie ma czego się wstydzić, ja sam wychowałem się w miejscowości Popławce, która powstała podobno w taki sposób, że „Pop siedział na ławce i wypierdz..ł Popławce”. Zresztą miejsce zamieszkania często nie zależy od nas. Zawsze można się wyprowadzić do Norwegii gdzie nazwy są (a przynajmniej wydają się) bardziej wzniosłe i dostojne. Ale czy na pewno? Przyjrzyjmy się niektórym przypadkom:
Mój kolega (jak zapewne wielu z Was) podaje zawsze nazwę okolicznego miasta. Cóż z tego, gdy po drugim piwie i tak sprawa wymyka się spod kontroli. Najpierw przyznaje, że nie pochodzi z samego Białegostoku, ale z pobliskich Łap. Po trzecim kielichu okazuje się, że to tylko najdalsze osiedle Łapy-Osse, a nad ranem okazuje się, że jego dom stoi dziesięć metrów za znakiem kończącym tę miejscowość, co spycha go na jeszcze większą prowincję o nazwie Gąsówka-Osse.
Nie ma czego się wstydzić, ja sam wychowałem się w miejscowości Popławce, która powstała podobno w taki sposób, że „Pop siedział na ławce i wypierdz..ł Popławce”. Zresztą miejsce zamieszkania często nie zależy od nas. Zawsze można się wyprowadzić do Norwegii gdzie nazwy są (a przynajmniej wydają się) bardziej wzniosłe i dostojne. Ale czy na pewno? Przyjrzyjmy się niektórym przypadkom:
Dum - „Głupek”
Lillehammer - czyżby „Małe Młotki?”
Helvete - „Piekło” po norwesku
Hell - „Piekło” po angielsku.
Hunderfossen - niby to „Psi Wodospad” ale gdyby podzielić to na „Hund Er Fossen” znaczyłoby to już „Pies Jest Wodospadem". Można też wyobrazić przerażonego kochanka patrzącego na tonącą wybrankę krzyczącego łamiącym się głosem: „Hun... Der... Fossen...” Czyli coś w stylu „Ona... jest tam... w wodospadzie...”.
To była delikatna przystawka a teraz przechodzimy do pikantniejszych dań:
Ræva - nic innego jak „D...sko” a jadąc na daleką północ znajdziemy Kjerringræva czyli „D...sko Babskie”.
Niedaleko Rævy jest Møkkalasset czyli „Ładunek Gnoju” albo jak kto woli - „Transport Gó...na”.
Jest też Rompeporten czyli „Brama Tyłka” czy w wolnym przekładzie „Wrota D...ska” albo „Do D...y Brama”.
Jest też miejscowość Homo, czyli „Pe...io”, Utro czyli „Niewierny” (jeżeli komuś niewierny kojarzy się z Tomaszem to Utro może oznaczać Tomaszów)
Uczcie się więc norweskiego pilnie, żeby z powodu niewiedzy, wzorem poprzednich porównań, w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia nie zamienić polskiego „Białego Kału” na norweski „Ładunek Gnoju” albo uciekając z „Dolnych Wymiarów” nie utknąć na dobre we „Wrotach D...ska”. Do zobaczenia za tydzień!
Lillehammer - czyżby „Małe Młotki?”
Helvete - „Piekło” po norwesku
Hell - „Piekło” po angielsku.
Hunderfossen - niby to „Psi Wodospad” ale gdyby podzielić to na „Hund Er Fossen” znaczyłoby to już „Pies Jest Wodospadem". Można też wyobrazić przerażonego kochanka patrzącego na tonącą wybrankę krzyczącego łamiącym się głosem: „Hun... Der... Fossen...” Czyli coś w stylu „Ona... jest tam... w wodospadzie...”.
To była delikatna przystawka a teraz przechodzimy do pikantniejszych dań:
Ræva - nic innego jak „D...sko” a jadąc na daleką północ znajdziemy Kjerringræva czyli „D...sko Babskie”.
Niedaleko Rævy jest Møkkalasset czyli „Ładunek Gnoju” albo jak kto woli - „Transport Gó...na”.
Jest też Rompeporten czyli „Brama Tyłka” czy w wolnym przekładzie „Wrota D...ska” albo „Do D...y Brama”.
Jest też miejscowość Homo, czyli „Pe...io”, Utro czyli „Niewierny” (jeżeli komuś niewierny kojarzy się z Tomaszem to Utro może oznaczać Tomaszów)
Uczcie się więc norweskiego pilnie, żeby z powodu niewiedzy, wzorem poprzednich porównań, w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia nie zamienić polskiego „Białego Kału” na norweski „Ładunek Gnoju” albo uciekając z „Dolnych Wymiarów” nie utknąć na dobre we „Wrotach D...ska”. Do zobaczenia za tydzień!
Reklama
Reklama
To może Cię zainteresować
1