Darmowy kurs języka norweskiego
Norweski z przymrużeniem języka. Na „Anglika” czy przedstawiciela handlowego?
5

Jak na wasz norweski reagują Norwegowie? Katarzyna Sadowska
Ech ta nasza językowa niedoskonałość... Tyle rozmów mogłoby się potoczyć zupełnie inaczej, tyle spraw załatwilibyśmy szybciej, tyle wpadek można by było uniknąć. Ale dzięki temu, że mówimy po norwesku tak, jak mówimy, jest dużo ciekawiej, a czasem może być nawet zabawnie.
Zauważyłem, że reakcje Norwegów na nasze kłopoty z wysławianiem się można pogrupować na cztery najczęściej powtarzające się schematy.
Pierwszą grupą są tzw. „Anglicy". Gdy słyszą, że norweski przysparza nam kłopotów, natychmiast przeskakują na angielski. Tak jakby zakładali, że człowiek nie jest w stanie funkcjonować bez tlenu oraz języka angielskiego. A tu zaskoczenie – Polacy są dużo bardziej uniwersalni od Norwegów i choć większość z nas potrafi nieźle operować angielskim, to ci pamiętający czasy Związku Radzieckiego często znają jedynie rosyjski lub niemiecki. Mnie osobiście bezceremonialne przechodzenie na angielski trochę denerwuje i któregoś razu postanowiłem na to zareagować (o czym Wam już kiedyś szerzej pisałem):
– Dlaczego zakładasz że znam angielski? A może ja znam tylko niemiecki i francuski? - rzucam do sprzedawcy w McDonald’s, chcąc go zbić z tropu.
- Ale super! Ja właśnie pochodzę ze Szwajcarii! – odpowiada sprzedawca.
Drugą grupę stanowią przeważnie starsze osoby które nie mają ochoty brnąć w kłopotliwą rozmowę i gdy po pierwszym zdaniu zauważają, że nie jesteśmy zbyt biegli, machają ręką z rezygnacją, mówią Glem! i kończą rozmowę. I nie pomaga dopytywanie się, o co chodziło, bo rozmówca jest już dla nas stracony. Tę grupę mogę określić mianem: „Rozmawiamy biegle albo wcale”.
Przedstawicielem trzeciej grupy jest mój szef. To rozmówca idealny. Słysząc braki językowe, natychmiast zwalnia tempo, mówi wyraźnie, używając podstawowych zwrotów i ogranicza do minimum liczbę metafor i trudnych słów. Do tej grupy zaliczają się najczęściej ludzie wysokiej kultury, którzy z niejednego pieca chleb jedli i sami też bywali w innych krajach.
Ich przeciwieństwem są typowi przedstawiciele handlowi dzwoniący do nas z ofertą. Słysząc obcokrajowca z niewielkim stażem, „czują krew", jakby chcieli powiedzieć: „Nie rozumiesz mnie? To patrz, jak się mówi po norwesku" i zaczynają się popisywać, jakby mieli w kontrakcie zakaz używania pięciuset najpopularniejszych norweskich słów. Z takimi ludźmi rozmawia się bardzo trudno i najlepiej jest im po prostu grzecznie podziękować. Zanim jednak nabrałem wprawy w asertywnym odmawianiu (kilka pomocnych tekstów zamieszczam na dole), przeżyłem kilka trudnych rozmów (norweskiego rozumiałem wtedy niewiele, a przez telefon prawie wcale):
Przedstawiciel Handlowy:
– Bla bla bla bla bla bla strøm, bla bla bla strøm, bla bla bla strøm... – i tak przez 2 minuty.
Z całego potoku słów rozumiem tylko słowo strøm (prąd), więc pytam:
- Chodzi o prąd?
W odpowiedzi słyszę powtórnie monolog
- Bla bla bla bla bla bla strøm, bla bla bla strøm, bla bla bla strøm...
Próbuję więc ułatwić:
- Czy masz dla mnie ofertę niskiej ceny za prąd? Powiedz tylko: „Tak” albo „Nie”.
Niestety znów słyszę ten sam niezrozumiały dla mnie bełkot. Gdybym rozmawiał z moim szefem, usłyszałbym: „Tak, płacisz za dużo, z nami będziesz płacił mniej”, ale przedstawiciel handlowy tak nie umie. On musi powiedzieć: „W rzeczy samej, urządzenia generujące zużycie energii obciążają nadmierne Twój nadszarpnięty niebotycznie budżet, w związku z czym zalecałbym przetransferowanie należności do przedsiębiorstwa oferującego niższą taryfę, której jestem przedstawicielem”. Wtedy nie pozostaje już nic innego, tylko przejść na polski albo wykorzystać jeden z poniższych przykładów kulturalnego zakończenia rozmowy.
Proszę to wszystko powtórzyć wolniej, w bokmålu i bez bergeńskiego "r".
– Kan du gjenta alt sakte, i bokmål og uten bergensk „r”?
Świetnie pan mówi po norwesku ale ja nic z tego nie rozumiem.
– Du snakker veldig godt norsk men jeg forstår ingen ting.
A wie pan, ja sprzedaję kombajny, jak pan kupi kombajn to ja podpiszę umowę...
– Vet du hva, jeg selger treskere, hvis du kjøper en av meg vil jeg skrive under avtale.
Nie interesuje mnie ten temat, może byśmy porozmawiali o przyprawach kuchni staropolskiej na terenach Mazowsza i Kujaw w II połowie XVI wieku?
– Jeg bryr meg ikke om dette temaet. Kanskje vi kan snakke om bruk av krydder i eldgamle Mazowsze og Kujawy i andre halvdel på 15 hundre tallet?
Przepraszam, ale u nas o wszystkim decyduje żona, a ona wyjechała i nie wiem, kiedy wróci.
– Beklager men hos oss er det kona som bestemmer alt og hun har reist bort uten å si ifra når hun kommer tilbake.
Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem...
– Jeg vet ikke, det er ikke min greie, jeg har ikke peiling, jeg har masse å gjøre...
Do zobaczenia za tydzień!
– Dlaczego zakładasz że znam angielski? A może ja znam tylko niemiecki i francuski? - rzucam do sprzedawcy w McDonald’s, chcąc go zbić z tropu.
- Ale super! Ja właśnie pochodzę ze Szwajcarii! – odpowiada sprzedawca.
Drugą grupę stanowią przeważnie starsze osoby które nie mają ochoty brnąć w kłopotliwą rozmowę i gdy po pierwszym zdaniu zauważają, że nie jesteśmy zbyt biegli, machają ręką z rezygnacją, mówią Glem! i kończą rozmowę. I nie pomaga dopytywanie się, o co chodziło, bo rozmówca jest już dla nas stracony. Tę grupę mogę określić mianem: „Rozmawiamy biegle albo wcale”.
Przedstawicielem trzeciej grupy jest mój szef. To rozmówca idealny. Słysząc braki językowe, natychmiast zwalnia tempo, mówi wyraźnie, używając podstawowych zwrotów i ogranicza do minimum liczbę metafor i trudnych słów. Do tej grupy zaliczają się najczęściej ludzie wysokiej kultury, którzy z niejednego pieca chleb jedli i sami też bywali w innych krajach.
Ich przeciwieństwem są typowi przedstawiciele handlowi dzwoniący do nas z ofertą. Słysząc obcokrajowca z niewielkim stażem, „czują krew", jakby chcieli powiedzieć: „Nie rozumiesz mnie? To patrz, jak się mówi po norwesku" i zaczynają się popisywać, jakby mieli w kontrakcie zakaz używania pięciuset najpopularniejszych norweskich słów. Z takimi ludźmi rozmawia się bardzo trudno i najlepiej jest im po prostu grzecznie podziękować. Zanim jednak nabrałem wprawy w asertywnym odmawianiu (kilka pomocnych tekstów zamieszczam na dole), przeżyłem kilka trudnych rozmów (norweskiego rozumiałem wtedy niewiele, a przez telefon prawie wcale):
Przedstawiciel Handlowy:
– Bla bla bla bla bla bla strøm, bla bla bla strøm, bla bla bla strøm... – i tak przez 2 minuty.
Z całego potoku słów rozumiem tylko słowo strøm (prąd), więc pytam:
- Chodzi o prąd?
W odpowiedzi słyszę powtórnie monolog
- Bla bla bla bla bla bla strøm, bla bla bla strøm, bla bla bla strøm...
Próbuję więc ułatwić:
- Czy masz dla mnie ofertę niskiej ceny za prąd? Powiedz tylko: „Tak” albo „Nie”.
Niestety znów słyszę ten sam niezrozumiały dla mnie bełkot. Gdybym rozmawiał z moim szefem, usłyszałbym: „Tak, płacisz za dużo, z nami będziesz płacił mniej”, ale przedstawiciel handlowy tak nie umie. On musi powiedzieć: „W rzeczy samej, urządzenia generujące zużycie energii obciążają nadmierne Twój nadszarpnięty niebotycznie budżet, w związku z czym zalecałbym przetransferowanie należności do przedsiębiorstwa oferującego niższą taryfę, której jestem przedstawicielem”. Wtedy nie pozostaje już nic innego, tylko przejść na polski albo wykorzystać jeden z poniższych przykładów kulturalnego zakończenia rozmowy.
Proszę to wszystko powtórzyć wolniej, w bokmålu i bez bergeńskiego "r".
– Kan du gjenta alt sakte, i bokmål og uten bergensk „r”?
Świetnie pan mówi po norwesku ale ja nic z tego nie rozumiem.
– Du snakker veldig godt norsk men jeg forstår ingen ting.
A wie pan, ja sprzedaję kombajny, jak pan kupi kombajn to ja podpiszę umowę...
– Vet du hva, jeg selger treskere, hvis du kjøper en av meg vil jeg skrive under avtale.
Nie interesuje mnie ten temat, może byśmy porozmawiali o przyprawach kuchni staropolskiej na terenach Mazowsza i Kujaw w II połowie XVI wieku?
– Jeg bryr meg ikke om dette temaet. Kanskje vi kan snakke om bruk av krydder i eldgamle Mazowsze og Kujawy i andre halvdel på 15 hundre tallet?
Przepraszam, ale u nas o wszystkim decyduje żona, a ona wyjechała i nie wiem, kiedy wróci.
– Beklager men hos oss er det kona som bestemmer alt og hun har reist bort uten å si ifra når hun kommer tilbake.
Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem...
– Jeg vet ikke, det er ikke min greie, jeg har ikke peiling, jeg har masse å gjøre...
Do zobaczenia za tydzień!

Tekst: Jacek Janowicz
Ilustracje: Katarzyna Sadowska
Ilustracje: Katarzyna Sadowska
Reklama
Reklama
To może Cię zainteresować
1
13-03-2017 11:24
5
0
Zgłoś
13-03-2017 10:39
4
0
Zgłoś
12-03-2017 11:18
0
0
Zgłoś
12-03-2017 10:32
3
0
Zgłoś
12-03-2017 10:27
6
0
Zgłoś