27
Fot.: stock.xchng |
To my jesteśmy tymi „zszokowanymi sąsiadami", o których Nina Witoszek wspomniała w swoim felietonie z 17. lutego.
Po pierwsze, chcielibyśmy podkreślić, że mówimy o czterech rodzinach, które mieszkają w najbliższym sąsiedztwie polskiej pary. Żadna z tych czterech rodzin nie jest zawodowo związana ani z opieką nad dziećmi z problemami, ani też nie posiada doświadczenia jako rodzina zastępcza, czy rodzinny dom dziecka. Innymi słowy, podchodzimy w sposób pozytywny do pracy urzędu ochrony dzieci i chcielibyśmy, by funkcjonował on jak najlepiej. Mimo to jesteśmy mocno sfrustrowani.
Mówiąc krótko, urzędowi wystarczyło zaledwie półtorej godziny, by podjąć decyzję o zabraniu dzieci. Rozstrzygnięcie zapadło na podstawie rozmowy, w której tłumaczem był „wąż w raju". To raczej niewystarczająca podstawa, tak więc trzy z naszych czterech mieszkających po sąsiedzku rodzin, niezależnie od siebie, skontaktowały się z barnevernet w celu udzielenia dodatkowych wyjaśnień. Wszyscy zostaliśmy odesłani z kwitkiem! To alarmujące, zwłaszcza, że barnevernet ma obowiązek solidnego i wszechstronnego zbadania każdej sprawy.
Dalej barnevernet twierdzi, że bliźnięta zachowywały się dziwnie po zabraniu ich od rodziców, ale szybko doszły do siebie i można było zaobserwować pozytywny rozwój. Urząd ochrony dzieci uznaje to za dowód tego, że wcześniej dzieciom działo się źle i że zabranie ich było słuszne. Gdyby wzięli pod uwagę nasze informacje, wiedzieliby, że dzieci świetnie sobie radziły również przed przekazaniem ich pod opiekę rodzicom zastępczym. Moglibyśmy również poinformować ich o harmonii panującej w ich rodzinnym domu i brakach jakichkolwiek oznak przemocy, czy niepokoju. W oparciu o fakty i nasze świadectwa, bardziej prawdopodobnym jest założenie, że dzieci zachowywały się dziwnie częściowo ze względu na traumatyczne okoliczności zabrania ich od rodziców, a częściowo ze względu na inną kulturę, w jakiej wyrosły. Szybko się przystosowały właśnie dlatego, że tak wiele dobrego wyniosły z domu. Konkluzja biegłego psychiatry również zmierzała w tym kierunku.
Tytułem podsumowania możemy powiedzieć, że życzymy urzędowi ochrony dzieci jak najlepiej, jednak uważamy, że w tej sprawie podjął on zbyt pochopne decyzje, a od tamtego czasu korzystał z czasu i środków w celu bronienia własnych błędów. Gdyby okazał odrobinę pokory, środki te mogłyby zostać wykorzystane do pomocy dzieciom, które naprawdę jej potrzebują.
Źródło: Aftenposten
Reklama
To może Cię zainteresować
15-03-2012 01:20
0
-12
Zgłoś
09-03-2012 13:25
14
0
Zgłoś
01-03-2012 12:48
0
-1
Zgłoś
01-03-2012 04:06
1
0
Zgłoś
28-02-2012 19:18
0
-2
Zgłoś
28-02-2012 19:08
1
0
Zgłoś
28-02-2012 17:36
1
0
Zgłoś
28-02-2012 16:38
0
0
Zgłoś
28-02-2012 16:03
0
-1
Zgłoś