Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

  • Oslo, Oslo, Norwegia
  • Bergen, Vestland, Norwegia
  • Jessheim, Akershus, Norwegia
  • Stavanger, Rogaland, Norwegia
  • Kristiansand, Agder, Norwegia
  • Ålesund, Møre og Romsdal, Norwegia
  • Trondheim, Trøndelag, Norwegia
  • Brønnøysund, Nordland, Norwegia
  • Mo i Rana, Nordland, Norwegia
  • Bodø, Nordland, Norwegia
  • Sandnes, Rogaland, Norwegia
  • Fredrikstad, Østfold, Norwegia
  • Drammen, Buskerud, Norwegia

1 NOK

Wszystkich świętych tradycji

Każdego roku święto Wszystkich Świętych jest dobrą okazją aby zastanowić się przez moment nad siłą polskich tradycji.

Czy jest ona tak duża jak niegdyś...? Czy obchodzimy bardziej Wszystkich Świętych, czy raczej Halloween...?

A może wpadniesz zobaczyć jak te kwiaty wyglądają? Nie masz czasu? No trudno…”. To zdanie mówi w sumie niewiele, ale jeśli wpisać je w kontekst Święta Wszystkich Świętych, nabiera nowego sensu. Słowa te wypowiedział jakiś nieznany mi starszy człowiek, którego mijałem na ulicy. W jednej ręce trzymał telefon komórkowy a w drugiej bukiet całkiem ładnych jak na mój gust chryzantem. Nie musi więc według mnie obawiać się, że jego rozmówca ich nie zaakceptuje. Chyba, że nie będą pasowały kolorem do płyty nagrobnej. Bo nie ulega wątpliwości, że właśnie takie było jest ich przeznaczenie. Ale nie o ozdabianiu mogił chcę pisać lecz o innej rzeczy, która szczególnie mocno rzuca się w oczy w tym właśnie okresie. Jest to mianowicie dewaluacja tradycyjnych wartości.

Czas zadumy, refleksji nad śmiercią, pamięci o tych, którzy odeszli. Te wyświechtane słowa słyszymy każdego roku z okazji pierwszego listopada. Ich znaczenie zużyło się do tego stopnia, że stanowi dziś słowny pustostan. Sądząc po liczbie pijanych kierowców, którzy zostaną zatrzymani w świąteczny weekend nie wydaje mi się, żeby skłonni byli oni do zadumy i refleksji nad śmiercią, zwłaszcza własną. Oczywiście pragnę w oddać honor wszystkim tym, którzy przeżywają Wszystkich Świętych w zgodzie z tradycją i duchem tego dnia. Ostatecznie argument, że nie zawsze ma się czas i sposobność aby odwiedzić groby bliskich zmarłych jest po części uzasadniony. Jednak wiele przypadków udowadnia sytuację dokładnie odwrotną.

Ten starszy pan, o którym wspomniałem na początku był wyraźnie zaaferowany jakością kwiatów trzymanych w reku. Uczynił z tego sprawę tak istotną, że dzwonił do kogoś, żeby poddać tę kwestię konsultacji. Rodzi się zatem pytanie co dla tego człowieka jest tak naprawdę ważne. Czy pamięć o osobie, na której grobie kwiaty te zostaną położone, czy też wrażenie estetyczne, jakie zrobią na odwiedzających mogiłę? Z ciarkami na plecach czekam dnia, kiedy ktoś ogłosi konkurs na najlepiej ozdobiony grób. Czarna ironia? Skoro ludzie wkładają w to tyle wysiłku, dlaczego nie nagrodzić ich starań? Nie głoszę tu postulatu aby nie dbać o miejsca spoczynku naszych bliskich, nie o to przecież chodzi.

Pielęgnowanie ich to wyraz troski i pamięci, jednak należy zwrócić uwagę aby nie zatrzeć proporcji między aspektem wizualnym a duchowym. Źle się dzieje, kiedy ten pierwszy zaczyna brać górę. Moim skromnym zdaniem o bliskich osobach, których brakuje wśród żywych wypada pamiętać cały rok a nie jedynie na początku listopada. Zapalony znicz czy też bukiet kwiatów ma być skromnym wyrazem tej pamięci, a nie głównym bohaterem święta Wszystkich Świętych.

Inne pytanie warte rozważenia w tym okresie brzmi: na ile obchodzimy w tak zwanych dzisiejszych czasach Wszystkich Świętych, a na ile Halloween? Powszechne obecnie zjawisko amerykanizacji przyprowadziło do nas niezdrowy zwyczaj przeszczepiania zwyczajów wprost zza oceanu. Żeby młodzi ludzie wiedzieli chociaż kim był Jacko i co symbolizuje lampion z pustej dyni. Ale to nie jest wiedza niezbędna do dobrej zabawy w czasie halloweenowych imprez, organizowanych w większości klubów. Co znamienne, nie jest to wyraz buntu wobec skostniałej tradycji lecz ślepej pogoni za hedonizmem.

Tak się niestety składa, że w Polsce Wszystkich Świętych i święto zmarłych mają nieco mniej radosny wydźwięk niż w Stanach Zjednoczonych, gdzie ze śmierci czyni się powód do zabawy. Nie próbuję zburzyć w tym miejscu fundamentów amerykańskich zwyczajów. Protestuję jedynie przeciwko bezmyślnemu adaptowaniu ich na ojczystym gruncie.

To przykre, że smutek i zadumę wywołuje nie brak kogoś bliskiego, na którego grobie zapala się znicz, lecz widok spychania w przepaść tradycji przez komercję. Nawet w małych miasteczkach stragany z kwiatami i innymi cmentarnymi akcesoriami rozbijają się na kilkanaście dni przed pierwszym listopada. Jedno z najważniejszych świąt staje się przede wszystkim okazją do zrobienia niezłego interesu. Proponowałbym spróbować na powrót przyjąć tradycyjny punkt widzenia.

Kiedy zbliża się pierwszy listopada zadaję sobie pytanie o to czego oczekiwaliby ode mnie moi bliscy zmarli. Czy tego żebym postawił na ich grobie bukiet kwiatów i mnóstwo zniczy, czy wspominał ich czasem, nie tylko w tym czasie ale przez cały rok? Zawsze wybieram tę drugą odpowiedź. Dlatego nie będę obchodził „Wszystkich Świętych”. Będę po prostu pamiętał.


Źródło:mmtorun.pl

Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok