19

Dane z departamentu kształcenia pokazują, że prawie trzy czwarte dzieci mniejszości narodowych nie radzi sobie w szkole z nauką w języku norweskim. A trzy czwarte z tych dzieci urodziło się i wyrosło w Norwegii. 72% dzieci wywodzących się z mniejszości chodziło również do przedszkola, co teoretycznie powinno było pozwolić im na przyswojenie sobie języka norweskiego w stopniu wystarczającym do podjęcia nauki w szkole.
– Te dane pokazują, że mamy przed sobą pracę do wykonania – mówi radny Oslo odpowiedzialny za przedszkola, Torger Ødegaard (H). – Nie wystarczy chodzić do przedszkola. Trzeba tam również uczyć się norweskiego.
Sprawdzanie umiejętności językowych dwulatków
Ødegaard chce prowadzić bardziej systematyczny monitoring znajomości języka norweskiego wśród dzieci. Chciałby, by wszystkie przedszkola obowiązkowo sprawdzały poziom dzieci w młodszym wieku, niż obecnie. Jego zdaniem, należy testować z norweskiego już dwulatki, a potem na bieżąco śledzić ich umiejętności językowe i postępy, jakie (oby!) robią.
– Moją ambicją jest to, by dzieci, które urodziły się i wyrosły w Norwegii, i które chodziły tu do przedszkola, miały opanowany język norweski w momencie, kiedy idą do szkoły. Rozpoczęliśmy duży projekt o nazwie „Przedszkole w Oslo” (Oslobarnehagen). Składa się na niego wiele mniejszych projektów, z których jeden polega na intensyfikacji nauki norweskiego w przedszkolach.
Badania prowadzone wśród rodziców pokazują, że ci są generalnie zadowoleni, a miejskie przedszkola są dobrze prowadzone. Jednak, zdaniem Ødegaarda, potrzeba większego usystematyzowania nauczania języka na poziomie przedszkolnym.
– Nie będzie to jakaś totalna nowość dla przedszkoli, po prostu chcę, by działania w zakresie nauki języka były bardziej celowe i systematyczne. Potrzeba pilniejszej obserwacji i regularnego stymulowania dzieci do nauki i używania języka norweskiego.
Ødegaard jest skłonny wyasygnować z budżetu miasta dodatkowe środki na ten cel, ale uważa też, że należy stawiać wyższe wymagania co do kompetencji językowych pracowników przedszkoli.
– Wiemy, że jest wiele osób, które wykonują fantastyczną pracę, ale których znajomość języka norweskiego pozostawia wiele do życzenia.
Mimo to radny nie uważa tego za największy problem:
– W wielu domach nie mówi się w ogóle po norwesku, a wtedy dzieciom trudno nauczyć się dobrze tego języka. Dlatego projekt „Przedszkole w Oslo” ma tak duże znaczenie.
Od mierzenia wzrostu się nie rośnie
Niektóre dzieci muszą się nauczyć słowa „krzesło” (stol). Inne mogą przejść do bardziej zaawansowanych rzeczy i ćwiczą sadzanie misia „koło krzesła” (ved siden av stolen), „za krzesłem” (bak stolen) lub „na krześle” (oppå stolen). Przedszkole Pani Supełek (Madamløkken barnehage), do którego uczęszcza 90% dzieci wywodzących się z mniejszości etnicznych, już od kilku lat prowadzi projekt „Naucz mnie norweskiego, zanim zacznę szkołę”. Kierowniczka przedszkola, Marit Sivertsen, jest nieco zdziwiona liczbami, przytoczonymi przez radnego Ødegaarda, ale przypuszcza, że częściową winę za brak nauki norweskiego ponosi zasiłek opiekuńczy (kontanstøtte).
– Proszę pamiętać, że nauczenie się języka zajmuje 5-7 lat. Jedno słowo należy usłyszeć 60 razy, zanim zostanie porządnie zapamiętane. A wiele dzieci imigrantów idzie do przedszkola dopiero w wieku trzech lat.
Przedszkole uczy języka w małych grupkach i uważa, że dla językowego rozwoju dzieci bardzo ważny jest personel, to, jakich wzorców językowych dzieciom dostarcza. W związku z tym mapowane jest to, co pracownicy określają mianem „środowiska językowego” w przedszkolu.
- Pomysł szczegółowego sprawdzania poziomu każdego dziecka z osobna jest dziwaczny. Poziom norweskiego u dzieci nie wzrośnie od samego jego zmierzenia. Dokładnie tak samo, jak dzieci nie rosną od mierzenia wzrostu. Sposobem na lepsze ukierunkowanie przedszkoli na nauczanie języka norweskiego powinno być zatrudnienie większej ilości pedagogów.
Z tym z kolei jest problem tego typu, że pedagogom stawia się coraz więcej wymagań, a nie idą za tym środki. Pedagog przedszkolny to praca o niskim statusie społecznym i dość kiepsko opłacana.
- Kiedy poszukujemy osoby do pracy w przedszkolu, dostajemy mnóstwo podań ze Szwecji i krajów Europy Wschodniej – opowiada Marit Sivertsen. - Ostatnio dostaliśmy też jedno z Portugalii. Osoba ta chciała nauczyć się języka norweskiego, pracując w przedszkolu.
Sivertsen uważa, że to, że dzieci mówią w domu w ojczystym języku ma swoje zalety: przede wszystkim dzieci nie podłapują błędów rodziców.
– Drugą zaletą jest dobra znajomość własnego języka. Wtedy również norweskiego łatwiej się nauczyć.
Nie róbmy z przedszkola szkoły
– Znamy stanowisko i opinię radnego Ødegaarda – mówi Hanne Brunvoll, przewodnicząca sekcji przedszkolnej Związku zawodowego pracowników oświaty w Oslo (Utdanningsforbundet) – i nie zgadzamy się z proponowanym przez niego wprowadzaniem systematyzacji, celów edukacyjnych, czy mierzeniem poziomu dzieci. Oznaczałoby to formalizowanie nauki przedszkolnej, czynienie jej zbliżoną do edukacji szkolnej, a to, według nas, nie pomoże w poprawieniu sytuacji językowej.
Brunvoll nie widzi problemu w tym, że dzieci imigrantów nie znają norweskiego idąc do szkoły, raczej cieszy się z tego, że szkoła może zaofiarować im potrzebną pomoc w opanowaniu języka. Według niej wymaganie, żeby sześciolatki znały płynnie norweski jest utopią, nawet jeśli dzieci te urodziły się w Norwegii i chodziły tu do przedszkola.
Mimo to Brunvoll przyznaje, że można wiele zrobić, w celu poprawy środowiska językowego w przedszkolu:
– Problem leży w personelu, kwalifikacjach i finansach. Wielu przedszkoli nie stać na przykład na zakup nowych książek lub innych materiałów do nauki języka.
Źródło: Aftenposten
Reklama
To może Cię zainteresować
5
06-02-2012 05:54
0
0
Zgłoś
05-02-2012 22:12
2
0
Zgłoś
05-02-2012 22:06
0
0
Zgłoś
05-02-2012 21:45
0
0
Zgłoś
05-02-2012 21:35
0
-2
Zgłoś
05-02-2012 20:43
0
0
Zgłoś
05-02-2012 17:41
0
0
Zgłoś
05-02-2012 16:47
0
0
Zgłoś