
Fot. stock.xchng |
Dostają wszystko, czego tylko chcą i wyją, kiedy nie mogą postawić na swoim. Takie nieznośne stają się dzieci rodziców, którzy są zbyt ustępliwi i w procesie wychowania nie stawiają dzieciom granic. Tak twierdzą przynajmniej niektórzy norwescy eksperci. Czyżby odwrót od bezstresowego wychowania?
- Dzieci, którym nie stawia się ograniczeń, kończą ze skrzywioną psychiką. Takie postępowanie ociera się o znęcanie się nad dzieckiem - mówi Tone Strømøy, wykładająca pedagogikę w Wyższej Szkole Oslo i Akershus.
Dzieciaki kładą się na ziemię i wierzgają na wszystkie strony, jeśli rodzice nie kupią im w sklepie słodyczy. Rodzice noszą je na złotym tronie (a może trzymają w złotej klatce?) i chronią przed wszystkimi zagrożeniami, na jakie mogłyby się natknąć.
- Rozpuszczone dzieciaki mogą nie wykształcić sobie zdrowego postrzegania siebie i świata. Najgorszą konsekwencją może być całkowity zanik empatii - uważa Stromsøy.
Rodzice - helikoptery
W książce "Wychowanie pomiędzy wolnością, a granicami. Autopostrzeganie dzieci odpowiedzialnością rodziców." ("Oppdragelse mellom frihet og grenser. Barns selvfølelse – voksnes ansvar") Stromsøy opisuje rozpuszczone dzieci jako skupione na sobie, egoistyczne i nie liczące się z innymi:
- Kiedy dziecko otrzymuje zbyt wiele uwagi, traci zdolność wczucia się w sytuację innych. Może to prowadzić do agresji i częstszych sytuacji konfliktowych w okresie dojrzewania. W dorosłym życiu dzieci takie mogą być aspołeczne i samotne.
Rodzice, którzy interweniują i rozwiązują problemy za studentów, mających powyżej 20 lat zaliczają się do kategorii tzw. rodziców-helikopterów: zawsze "wylatują" i "rozpędzają chmury".
- Czasami tacy rodzice interweniują bardzo radykalnie w życie swoich dzieci, dla których musi to być bardzo przykre i upokarzające - dodaje Stromsøy.
Wykupić się od wyrzutów sumienia
Vibeke Glaser, docent w Instytucie Królowej Maud (Dronning Mauds Minne), uważa, że wielu rodziców ma problem ze zbytnią ustępliwością w procesie wychowania. Glaser stawia tezę, że wiąże się to z faktem, iż wielu rodziców jest rozdartych pomiędzy karierą zawodową, a życiem rodzinnym, a w efekcie łatwo cierpi na wyrzuty sumienia z powodu poświęcania dziecku niedostatecznej ilości czasu.
- Wielu rodziców przyjęło "pedagogikę kelnera", tj. pozwalają, by to dziecko decydowało o tym, co kupić w sklepie i o tym, co będzie na obiad. Oni sami są tylko wykonawcami tych decyzji.
Glaser podkreśla, że jest bardzo ważne, by dzieci nauczyły się, że nie zawsze dostaną to, na co pokażą palcem. Dzieci, które zawsze dostają to, czego chcą mogą się tak rozpaskudzić, że nie będą potrafiły docenić wartości tego, co mają.
Ciekawe, kiedy doczekamy się rehabilitacji klapsa jako metody radzenia sobie z rozhisteryzowanymi bachorami? W końcu eksperci, jak widać, lubią wyważać otwarte drzwi i z dumą ogłaszać jako odkrycie coś, o czym normalni rodzice i tak wiedzą.
Źródło: Aftenposten
To może Cię zainteresować
14-05-2012 12:13
1
0
Zgłoś
14-05-2012 02:01
0
-2
Zgłoś
13-05-2012 16:05
1
0
Zgłoś
13-05-2012 11:32
0
-1
Zgłoś
13-05-2012 10:38
0
-1
Zgłoś
12-05-2012 09:52
0
0
Zgłoś