
Fot. Bellona |
Według organizacji, statek "Lepse" od lat stanowił jedno z największych zagrożeń skażeniem radioaktywnym na terenach polarnych. Dziś nadejdzie jego koniec: Część jednostki zostanie pocięta na żyletki, a reszta trafi do składowania na lądzie.
- Przez ponad dwadzieścia lat statek stanowił poważne zagrożenie dla ludzi i środowiska naturalnego w północno-zachodniej Rosji. W końcu uczyniony zostanie pierwszy, ważny krok na drodze do uporania się z problemem - mówi lider Bellony w Norwegii, Frederic Hauge.
"Lepse" służył niegdyś jako jednostka serwisowa dla potężnych sowieckich lodołamaczy atomowych, operujących na Oceanie Arktycznym. Od roku 1988 stał zacumowany do nabrzeża w bazie floty atomowej w Murmańsku.
– Takie rozwiązanie było nie do przyjęcia, ponieważ statek cały czas wydzielał promieniowanie radioaktywne i stanowił zagrożenie dla środowiska oraz dla około 300 000 mieszkańców Murmańska - wyjaśnia Hauge.
Teraz jednostka trafi do położonej w głębi Zatoki Murmańskiej stoczni Nerpa, gdzie jej część zostanie pocięta, natomiast kadłub, w którym znajdują się składowane materiały radioaktywne zostanie wyciągnięty i zabezpieczony do składowania na lądzie.
Bellona w dalszym ciągu niepokoi się o to, co stanie się ze zużytym paliwem atomowym na pokładzie, chociaż uważa, że wyciągnięcie jednostki na ląd zmniejsza ryzyko katastrofy ekologicznej.
- Jak już mówiłem, to, co się teraz dzieje, to dopiero pierwszy krok, ale z pewnością dużo lepiej będzie, jeśli kadłub będzie składowany na lądzie. Kiedy statek stał na wodzie, w ruchliwej części Zatoki Murmańskiej, cały czas istniało poważne ryzyko kolizji z innymi jednostkami - mówi Hauge.
Bellona jest zdania, że na pokładzie "Lepse" zmagazynowano 639 zużytych ogniw atomowych, zawierających setki kilogramów wysoce radioaktywnego materiału oraz około 50 metrów sześciennych płynnych odpadów atomowych.
Źródło: NRK Nord-Norge

To może Cię zainteresować