Poświąteczny dowcip

Ten żart przyniósł pomysłodawcy rozgłos w mediach społecznościowych i ponad sto przeprowadzonych rozmów telefonicznych.
59-letni mężczyzna z Narviku opowiada o tym co przeżył, po tym jak opublikował w gazecie Fremover, krótkie ogłoszenie. Knutemann Enesteiverden chciał zażartować ze zjawiska wymian niechcianych prezentów, które odbywają się w pierwszych dniach stycznia. Mężczyzna zamieścił na stronie ogłoszenie następującej treści.: „Do wszystkich, którzy dostali ode mnie książki na święta. Termin ich zwrotu do biblioteki upływa 10-ego stycznia. Szczęśliwego Nowego Roku!"

foto: flickr.com
Tekst znalazł się w rubryce „zgubione i znalezione”. W ogłoszeniu widniał również numer telefonu. Niektórzy jednak odczytali ten żart dosłownie.
Pewna pani zadzwoniła do Enesteiverdena z pretensjami: – Była bardzo zaskoczona, myślała że naprawdę wziąłem książki z biblioteki, dałem je komuś w prezencie bożonarodzeniowym i już nigdy nie zamierzałem ich oddać. Oskarżyła mnie o kradzież. Nie dała mi dojść do słowa, tylko odłożyła słuchawkę – mówi Knutemann Ensteirverden śmiejąc się.
– Wszystkie 126 telefonów, które otrzymałem do tej pory, były pozytywną reakcją na mój dowcip. Ludzie gratulowali mi poczucia humoru. Myślę, że jedną negatywną rozmowę można w tym wypadku pominąć - twierdzi Knutemann.

foto: dagbladet.no
Skąd ten pomysł?
– Na początku pomyślałem, żeby dać ogłoszenie z podziękowaniami dla tych, którzy dali mi prezenty świąteczne. Później jednak zdecydowałem, że będę bardziej oryginalny – mówi Ensteiverden.
Ensteiverden podkreśla, że nie był zarejestrowanym czytelnikiem biblioteki w Narviku i że nie ukradł książek do rozdania jako prezenty na Boże Narodzenie.
– Śmieszy mnie zjawisko noworocznego sprzedawania nietrafionych prezentów bożonarodzeniowych. Ogłoszenie miało być oczywiście żartem, który zwraca uwagę na ten problem. Było to również pewne upomnienie dla moich znajomych, którzy pożyczali i nie oddawali pożyczonych ode mnie narzędzi. Kiedy kontaktowali się ze mną w związku z tym ogłoszeniem w gazecie, miałem pretekst żeby poprosić ich o zwrot mojej własności.
Ciekawa jest też kwestia imienia i nazwiska bohatera artykułu. Kilka lat temu zmienił imię z Knuta Erika Olsena, żeby przestać być mylonym w gronie przyjaciół.
– Mój kolega nazywał się tak samo jak ja, dlatego dla rozróżnienia dostałem ksywkę „Knutemann” i tak na mnie później wołano. Znajomi zasugerowali później żebym zmienił również nazwisko. Enesteiverden oznacza „jedyny na świecie” – śmieje się Knutemann.
źródło: dagbladet.no
źródło zdjęcia frontowego: dagbladet.no

To może Cię zainteresować