
O
Polsce mało kto na świecie słyszał, a jeśli nawet, to zazwyczaj
nic dobrego. Wizerunek kraju za granicą jest gorszy od polskiej
rzeczywistości.
Tylko nam się wydaje, że Polska jest krajem o ważnej roli w świecie.
Takim, który wszyscy powinni doceniać, a już na pewno bez trudu
wskazać na mapie. I złościmy się, gdy na wakacjach pod palmami
słyszymy: "Polska? Zdrastwujtie!". Myślimy, że
obcokrajowcy to ignoranci i nieuki.
Trudno zarzucić brak inteligencji przeciętnemu widzowi CNN International. Jego odbiorca to najczęściej biznesmen czy dyplomata, człowiek zamożny, o wysokim statusie zawodowym i społecznym, który dużo podróżuje po świecie w interesach. W ubiegłym roku Ministerstwo Spraw Zagranicznych (MSZ), Polska Organizacja Turystyczna (POT), Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIIZ) oraz PLL LOT zainwestowały w kampanię reklamową Polski w tej właśnie stacji. Na jej potrzeby wyprodukowano dwa spoty. Pierwszy skierowany był do inwestorów, drugi do turystów. Obydwie reklamy były ładnymi widokówkami, takimi, na które rzuca się okiem i odruchowo chowa do szuflady.
-Osobie,
która nic o nas nie wie, trzeba się najpierw przedstawić i dać
poznać, a nie chwalić, jacy jesteśmy wspaniali. Proszę mi
wierzyć, ludzie wykształceni, o wysokiej pozycji zawodowej i
społecznej nie wiedzą o współczesnej Polsce nic. Nawet jeśli
słyszeli o „Solidarności”, nie mają żadnego powodu, dla
którego mieliby tutaj dzisiaj przyjechać. Bo skojarzenie z Lechem
Wałęsą czy „Solidarnością” nie jest dla nich bodźcem do
wyjazdu turystycznego. Natomiast jest nim informacja, że w Polsce są
góry, jeziora, morze, piękne miasta z zabytkami i ekologiczne
tereny – mówi Nina Kowalewska-Motlik, wyłączny przedstawiciel
CNN na Polskę.
W czerwcu br. w CNN ruszyła kolejna kampania
Polski. Nowością w porównaniu z ubiegłym rokiem są reklamy
promujące polską kulturę, historię oraz poszczególne miasta.
Pojawili się również kolejni partnerzy kampanii po stronie
polskiej: Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Ministerstwo
Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Warszawa, Kraków, Poznań, Łódź i
Gdańsk. To największy jak dotąd akt solidarności instytucji
państwowych na rzecz promocji kraju na zewnątrz, jednak jest tylko
kroplą w morzu potrzebnych działań.
W krajach UE Polska
postrzegana jest jako kraj skorumpowany, zbiurokratyzowany,
nierespektujący swobód obywatelskich i pozbawiony gospodarki
rynkowej – przynajmniej tak wynika z badań firmy konsultingu
marketingowego Stratosfera Added Value z 2002 r. – Badania
zrobiliśmy na własny koszt, ponieważ różne państwowe agendy, z
którymi rozmawialiśmy wówczas na temat brandingu narodowego, nie
miały świadomości, że do jego stworzenia potrzebne jest badanie
postrzegania Polski na poszczególnych rynkach. Moim zdaniem zarówno
podejście administracji państwowej do tego tematu, jak i wyniki
naszych badań sprzed siedmiu lat są aktualne również dzisiaj –
mówi Krzysztof Najder, managing partner w Stratosferze. Jego teza
jest prawdopodobna, ponieważ od tamtej pory Polska zrobiła
niewiele, by zmienić swój wizerunek.
Dlatego wielu Francuzów
nadal uważa, że jesteśmy odległym, niemal arktycznym krajem,
trochę przypadkiem przynależącym do Europy, a może nawet
republiką radziecką. Brytyjczycy kojarzą nas z biedą, brudem i
postkomunizmem. Niemcy co prawda pamiętają papieża Polaka i piękne
kobiety o słowiańskiej urodzie, ale i tak ich pierwszym
skojarzeniem z Polską pozostają złodzieje samochodów. Nie ma co
liczyć też na to, że te negatywne stereotypy zmieniła polska
emigracja zarobkowa. Dzięki niej Brytyjczycy dowiedzieli się co
najwyżej, że Polacy są pracowici, ale z uwagi na fizyczny
charakter pracy większości naszych rodaków na Wyspach Polska musi
kojarzyć im się z krajem robotników. Obraz ten potwierdziliśmy
również we Francji, serwując jej reklamę Polaka
hydraulika.
Marek Kłoczko, sekretarz w Krajowej Izbie
Gospodarczej (KIG), nazywa rzeczy po imieniu. – Percepcja Polski na
świecie jest gorsza niż rzeczywistość. Niestety, w Polsce szeroko
rozumiane elity, w tym polityczne, absolutnie nie doceniają wagi
wizerunku kraju na zewnątrz i zawsze obcinają budżety na jego
promocję – wskazuje na źródło problemu Kłoczko. Zdaniem innych
ekspertów roczny budżet na zagraniczną promocję Polski, szacowany
na 50 mln dol., jest nie tylko zdecydowanie za mały, ale w dodatku
marnotrawiony. Dzieje się tak między innymi dlatego, że promocją
kraju na zewnątrz zajmuje się 60 różnego rodzaju instytucji
publicznych. – Każda z tych instytucji ma na promocję osobny
budżet i robi to w zupełnie inny sposób – powiedział w marcu
br. „Gazecie Prawnej” Marcin Kaszuba, były wiceminister
gospodarki. Według niego z kilkuset milionów złotych na promocję
60 proc. przeznaczanych jest na administrację i utrzymanie. Wiele
stanowisk dubluje się i niewiele pieniędzy zostaje na faktyczną
promocję Polski. W efekcie „Ramowa strategia promocji Polski do
2015 r.” przygotowana przez MSZ pod auspicjami Rady Promocji Polski
wciąż krąży po sejmowych korytarzach. I niestety nie chodzi tu
„tylko” o rok opóźnienia, ale co najmniej pięć lat! Przecież
Wally Olins, brytyjski guru od brandingu narodowego, wymyślił hasło
„Twórczego napięcia” jako ideę przewodnią promocji Polski
jeszcze przed jej wejściem do UE. – Efekty prac pana W. Olinsa
zostały uwzględnione w „Ramowej strategii promocji Polski do 2015
r.”. Projekt w ostatecznym kształcie powinien zostać przedłożony
Radzie Ministrów jeszcze przed wakacjami – informuje Piotr
Paszowski, rzecznik MSZ.
Brak
strategii działania powoduje, że Polska wysyła światu sprzeczne
komunikaty o sobie. – Szkodzi to naszym interesom, ponieważ
zniechęca szeroką publiczność do Polski jako kraju
nieprzewidywalnego i niepewnego – uważa Mirosław A. Boruc, prezes
Instytutu Marki Polskiej. Nic więc dziwnego, że w rankingach
wartościujących poszczególne państwa pod różnym kątem Polska
zamiast piąć się do góry, z roku na rok spada. Marnie wypadamy
między innymi w rankingach krajów pod względem konkurencyjności
gospodarki.
Według Światowego Forum Ekonomicznego (ŚFE)
zajmujemy dopiero 53. miejsce na 133 kraje. Jeszcze gorzej
respondenci ŚFE ocenili Polskę pod względem konkurencyjności
turystycznej – w skali Europy na 42 kraje uwzględnione w badaniu
Polska zajęła dopiero 32. miejsce. Przed nami uplasowały się
Czechy (19.), Estonia (20.), Słowenia (24.), Węgry (25.), Słowacja
(26.), Łotwa (27.), Litwa (28.), Bułgaria (29.) i Czarnogóra
(30.). W innym raporcie ŚFE „Global Information Technology Report
2008–2009”, który przedstawia ranking 134 krajów świata pod
względem ich potencjału internetowego, Polska zajęła dopiero 69.
miejsce, znowu daleko za Estonią (18.), Czechami (32.) czy Słowacją
(42.).
Możemy zapomnieć więc o budowaniu wizerunku
współczesnej Polski jako kraju nowoczesnego, bo nikt w to nie
uwierzy. – Z doświadczeń marketingowych wynika, że poza pierwszą
dwudziestką wszystkie kolejne pozycje to miejsca przegrane – mówi
Najder. Co oznaczałoby dla nas miejsce wśród wygranych? –
Produkty danego kraju nie są prawie nigdy wyżej oceniane niż sam
kraj. Oznacza to, że jeśli Polska ma słabą markę, to tak też
postrzegane są polskie produkty za granicą. To działa w obie
strony – dodaje Kłoczko.
Warto się przyjrzeć w tym
kontekście doświadczeniom Niemiec i Japonii. Negatywne stereotypy,
jakimi obciążone zostały po drugiej wojnie światowej, nie
przeszkodziły im w zbudowaniu silnych marek państwowych. Dzisiaj
obydwa kraje przodują w najważniejszych rankingach marek narodowych
właśnie dlatego, że mają w swoim portfelu kilka bardzo silnych
produktów. To one stały się motorem promocji Niemiec i Japonii na
świecie. Dr Marta Hereźniak z Uniwersytetu Łódzkiego, autorka
pracy naukowej „Efekt kraju pochodzenia i możliwości jego
wykorzystania w procesie budowania marki narodowej”, za wzór do
naśladowania dla Polski przytacza jednak Hiszpanię. Ojczyzna
Picassa wypromowała się co prawda, stawiając na swoje walory
turystyczne, jednak dzięki współpracy prywatno-publicznej
wykreowała jednocześnie koszyk produktów i marek narodowych.
Dlatego jest dzisiaj nie tylko pozytywnie kojarzona ze słońcem i
wakacjami, ale również np. z marką Zara, Mango, Seat,
Santander.
Polska też dysponuje produktami, które mają
potencjał marek narodowych, jednak do tej pory nasz koszyk pozostaje
pusty. Biorąc pod uwagę opieszałość działania polskiego rządu,
trudno o optymizm na jego sprawne zapełnienie. Dlatego zdaniem
fachowców większą szansę na zmianę wizerunku Polski na świecie
w mniej niż 100 lat daje nam na razie promocja kraju pod kątem
turystycznym.
Małgorzata Mrozińska
To może Cię zainteresować
17-07-2009 18:18
1
0
Zgłoś