Czytelnia
Norwegowie w fabryce
3

Jak wielu młodych ludzi zwraca uwagę na metki od ubrań? Część na pewno zerka na wypisane na niej marki. Kto jednak czyta drobny napis o miejscu, w którym ubranie zostało uszyte? Dla trojga uczestników norweskiego programu „Sweatshop - dødsbillig mote” napis „Made In Cambodia” zawsze będzie się wiązał ze wspomnieniem morderczej pracy.
Seria „Sweatshop – dødsbilig mote” obejmuje pięć krótkich odcinków programu, w którym troje Norwegów wyjeżdża do Kambodży aby przyjrzeć się i wziąć udział w pracy, którą na co dzień wykonują zatrudnieni w fabryce ubrań Khmerowie. Bohaterowie serii na kilka dni porzucają swoje dotychczasowe życie żeby przekonać się jaką faktyczną cenę trzeba zapłacić za wyprodukowanie taniej odzieży, którą potem możemy znaleźć w dużych galeriach handlowych. Norwegowie pracują w wielkiej hali, szyją (a właściwie próbują szyć) ubrania, dostają takie samo wynagrodzenie jak każdy zatrudniony tam pracownik, próbują żyć w podobny sposób w jaki żyją lokalni mieszkańcy. Wrażenia? Łzy, zmęczenie, zdziwienie – to chyba najczęściej towarzyszy młodym Norwegom nieprzyzwyczajonym do tak ciężkiej pracy. Właśnie na tym zderzeniu światów bazuje cały program.

foto: aftenposten.no
Nagranie „Sweatshopu” to pomysł fundacji „Framtiden i våre hender”. Wśród 130 młodych ludzi, którzy zgłosili swoją chęć udziału w programie wybrano trzy osoby. W ten sposób głównymi bohaterami zostali Frida, Ludvig i Anniken. Ubiór i dbanie o wygląd jest dla nich ważną częścią życia. Najmłodsza z bohaterów, siedemnastoletnia Anniken, prowadzi bloga modowego. Często kupuje nowe ubrania. Ponieważ jest popularną blogerką dostaje odzież z nowych kolekcji dużych i znanych firm odzieżowych. Jej zadaniem jest promowanie otrzymanych ubrań. Sama jednak przyznaje się, że niektóre z tych rzeczy lądują po prostu w szafie i nigdy nie zostaną założone. Anniken dodaje, że nie zdawała sobie sprawy z tego w jaki sposób zostały wykonane ubrania, które dostawała. Dopiero, kiedy doświadczyła na własnej skórze trudu pracy w fabryce, zdecydowała, że chce coś zmienić.
Od razu rodzi się pytanie, czy w ogóle da się coś zmienić w sytuacji pracowników fabryk szyjących odzież w Azji? Jeśli tak, to w jaki sposób to zrobić? Pytanie jest bardzo trudne, ale jedno jest pewne: program wywołał dyskusję w norweskich mediach. Do debaty w telewizji Aftenposten zaproszono zarówno Ludviga Dysbana, jednego z uczestników biorących udział w programie, Carin Leffer, członka „Framtidens i våre hender” oraz Bror'a William'a Stende jednego z dyrektorów ds. mody w jednej z firm zajmujących się produkcją odzieży. W tej rozmowie bardzo wyraźnie było widać kontrasty między rozmówcami. Reprezentant firm odzieżowych wyraził swoje zdanie na temat tego programu. Stende wważa, że „Sweatshop” nie do końca pokazuje jak naprawdę wygląda sytuacja w zakładach produkujących odzież w Kambodży. Twierdzi, że fabryki działają dobrze jak na warunki, które można zapewnić w tej części świata oraz że przestrzegane są tam zasady pracy. Norweska delegacja była podobnie pozytywnie zaskoczona po odwiedzinach.

foto: aftenposten.no
Jednak zdaniem Carin Leffler, która była w Kambodży kilka razy, program pokazuje prawdziwe oblicze tego jak wygląda produkcja ubrań. Zwracała uwagę na to, że w tym kraju, nie tylko w fabrykach pracuje również wiele dzieci. Leffler mówiła również oraz o złym stanie technicznym budynków, które mogą się zawalić, jak w przypadku fabryki odzieżowej w Bangladeszu w 2013 roku. Takie samo zdanie ma Ludvig, który na własnej skórze przekonał się co oznacza praca w takim miejscu i codzienne życie pracowników zakładu produkującego odzież.

foto: Michał Lewandowski
- Wiele osób płakało, a nawet mdlało w trakcie pracy. Ludzie przychodzą do pracy głodni. Muszą przeżyć dzień za 3$, a czasem wyżywić z tak małej pensji całą swoją rodzinę. W takiej fabryce czujesz się jak w więzieniu, zdarza się, że żołnierze pilnują czy pracujesz – opowiadał Ludvig. Bror William Stende starał się tłumaczyć, że istnieją lepsze i gorsze fabryki oraz, że każde tego typu miejsce pracy prowadzi raporty, które nieustannie sprawdzają wyznaczone do tego osoby zarządzające. Jednak zdaniem Carin Leffler, z „Fremtidens i vare hander” te raporty nie są dostępne ani dla dziennikarzy ani dla żadnych działaczy społecznych, więc nikt z opini publicznej nie może ich zweryfikować.
W trakcie trwania programu przed uczestnikami były stawiane różne zadania. Oprócz spędzenia dnia w fabryce, za pieniądze, które zarobili mieli kupić produkty na obiad dla 10 osób. Wysłuchiwali również dramatycznych opowieści ludzi, którzy pracują w fabryce odzieży już od wielu lat. Co zmieniło się w młodych Norwegach po udziale w takim programie? Zarówno Ludvig jak i Anniken oraz Frida zapowiedzieli, że będą walczyć o zmianę sytuacji osób, których poznali będąc w Kambodży.

foto: wikimedia.org
– U nas w Norwegii takie życie jest zupełnie nie do wyobrażenia. Codziennie słyszymy w telewizji o niesprawiedliwości i tragediach, które dzieją się w różnych częściach świata, ale prawda jest taka, że póki sami tego nie dotkniemy, nie wiemy jak wielka jest skala tego nieszczęścia – mówi Anniken.
Jednym ze sposobów na walkę z sytuacją fabryk odzieżowych w Kambodży jest według aktywistów bojkotowanie zakupów taniej odzieży. Tak postanowiła postępować Frida. Nakłania do tego również swoich znajomych. Anniken nie jest jednak do końca przyekonana czy takie postępowanie faktycznie da efekty.
– Walczę z tym, żeby opowieść o całym tym zjawisku nie była tylko jednorazowym „newsem”, który za miesiąc zostanie zapomniany. Nie pomoże też to, że nagle wszyscy przestaną kupować tanią odzież, czy będą siedzieć i mówić, że to „naprawdę poważny problem”. Myślę, że rozwiązanie tkwi bardziej w prowokowaniu większych firm do zabierania stanowiska w tej sprawie, do stawiania ich w konfrontacji z sytuacją, pokazywanie, że coraz więcej osób jest świadomych problemu – twierdzi Anniken.
Zosia, pracująca w redakcji Mojej Norwegii, zgodziła się również podzielić swoimi doświadczeniami z pobytu w Kambodży. Stara się patrzeć na sytuację bardziej optymistycznie.
– Zawsze wierzę w człowieka i w to, że postawa ludzi do pośredniego wyzysku się zmieni. Myślę, że nie nastapi to w krótkim czasie po tego typu programie. Na takie zmiany trzeba czasu. Wielu woli też nie wiedzieć jaka jest prawda i nie chce myśleć o tym, że swoimi konsumenckimi wyborami przyczyniają się do jakiegokolwiek wyzysku czy cierpienia – mówi Zosia.
źródło: aftenposten.no, nrk.no
źródło zdjęcia frontowego: flickr.com/ marissaorton
Reklama
Reklama
To może Cię zainteresować
12-05-2014 13:23
1
0
Zgłoś
12-05-2014 10:19
1
0
Zgłoś