
W rok po zamachach z 22. lipca nie wszyscy potępiają Andersa Behringa Breivika. Ku oburzeniu norweskich dziennikarzy, francuski pisarz Richard Millet (na zdjęciu obok) szykuje się właśnie do wydania utworu o prowokacyjnym tytule "Literacka pochwała Breivika".
Według samego autora tytuł jest ironiczny. Ale sam tekst już niekoniecznie. Millet (podobnie zresztą, jak całkiem spora liczba Norwegów...) potępia czyny Breivika, ale jego samego postrzega jako "przegranego żołnierza w bezimiennej wojnie" i sympatyzuje z jego walką z pozaeuropejską imigracją oraz z socjaldemokracją.
Millet stwierdza, że manifest Breivika zawiera "dobre analizy zjawiska utraty tożsamości narodowej". Zgadza się również, że "islam umiarkowany" jest niemożliwością i cieszy się, że Breivik unaocznił wszystkim, że w Europie trwa "wojna domowa" - w tej Europie, która "zrezygnowała z oparcia się o swoje chrześcijańskie korzenie".
- W obliczu tej dekadencji Breivik jest niewątpliwie czymś, na co Norwegia sobie zasłużyła - podsumowuje Millet swój około dwudziestostronicowy esej, który ma się ukazać drukiem pod koniec sierpnia - mniej więcej wtedy, gdy zapadnie wyrok przeciwko Andersowi Breivikowi.
Richard Millet znany jest z tego, że lubi prowokować, ale zdaniem przynajmniej części dziennikarzy tym razem posunął się za daleko. Dziennik Aftenposten próbował się z nim skontaktować, by przeprowadzić rozmowę na temat "Literackiej pochwały Breivika", ale bezskutecznie.
Millet jest dość znanym współczesnym pisarzem francuskim (w Polsce ukazała się jego powieść "Upodobanie do brzydkich kobiet"), związanym z regionem Limousin. Dorastał w Libanie, gdzie brał udział w wojnie domowej po stronie chrześcijan. Prezentuje, zwłaszcza w ostatnich latach, postawę zdecydowanego sprzeciwu wobec, jak to sam określa, "histerycznego antyrasizmu, ujawniającego się podczas dyskusji nad tematem imigracji" oraz zwalcza "nową moralność opartą o wymuszoną wielokulturowość", która niszczy wszelką tożsamość.
O samym sobie Millet mówi, że stracił poczucie oparcia we współczesnym społeczeństwie i że nie czuje się we Francji jak u siebie w domu, skoro często bywa jedynym białym w metrze. Uważa, że imigranci w trzecim pokoleniu, którzy noszą imiona takie jak Mohammed nie są Francuzami, a meczety to najbrzydsze budowle, jakie widział.
Źródło: Aftenposten
To może Cię zainteresować
25-07-2012 14:29
0
0
Zgłoś
25-07-2012 13:16
0
0
Zgłoś
24-07-2012 18:20
0
0
Zgłoś