Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

5
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

3
Norwegia wcale nie jest rajem dla azylantów

 
 
Tak przynajmniej twierdzi część polityków lewicy oraz osoby związane z NOAS (Norweską Organizacją dla Osób Poszukujących Azylu). Ich spojrzenie na sprawę na tyle różni się od obiegowego stanowiska „zwykłych” imigrantów, że w ramach przyczynku do dyskusji, zamieszczamy tłumaczenie wpisu na blogu Elisabeth Reehorst z Partii Socjalistycznej Lewicy (SV).

„Ostatnio w Bergens Tidende [gazeta codzienna w Bergen - przyp.red.] pojawiło się wiele reportaży na temat bezprawia, popełnianego wobec osób szukających azylu. Coraz więcej takich przypadków jest nagłaśnianych - to bardzo dobrze.

We wstępniaku Bergens Tidende z 2. lutego napisano, że „Obecna polityka wobec uchodźców cieszy się solidnym poparciem ponad politycznymi podziałami".
O dziwo, wygląda na to, że to prawda. Ale jak to możliwe? Jak to możliwe, że polityka, która przynosi tyle ludzkich tragedii może „cieszyć się solidnym poparciem ponad politycznymi podziałami" wśród narodu norweskiego?

Dziwię się i mam swoją teorię na ten temat:
Media potęgują i wypaczają naturalny strach przed innością, który funkcjonuje wśród Norwegów, podobnie jak wśród większości innych narodów. I ten właśnie strach władze zinterpretowały na pewien określony sposób: Jako sygnał, że trzeba ograniczyć napływ azylantów, że celem nie jest już móc zaproponować zdesperowanym uciekinierom szansę na rozpoczęcie lepszego życia, lecz móc odesłać większość z tych, którzy zdołali tu dotrzeć, często pomimo wielu niebezpieczeństw i z pomocą pieniędzy zbieranych przez całą rodzinę.

Poczucie dumy u głównego odpowiedzialnego za bieżącą politykę w tym obszarze, sekretarza stanu Påla Lønsetha, było namacalne, gdy chwalił się ubiegłorocznymi osiągnięciami: 6 556 osób zostało odesłanych z Norwegii, w tym 4 744 osoby pod przymusem.

Aby osiągać takie „sukcesy" redukuje się zalecenia i uchwały ONZ na temat praw człowieka "do gołej kośc"i,
tak, że w końcu z ledwością da się obronić stanowisko, że Norwegia tych zaleceń w ogóle przestrzega.  Podchody Heikkiego Holmåsa [parlamentarzysta SV] w związku z planowaną umową o ekstradycji uciekinierów do Erytrei, jednego z najgorszych krajów na świecie, jak chodzi o stosunek do odesłanych uchodźców, ilustrują to w najbardziej dosadny sposób. I w dodatku część polityków SV też dała się wciągnąć w te brudne zagrywki!
 
Ale to nie koniec manipulacji: około 1 000 spośród odesłanych, stanowiły osoby skazane za przestępstwa. Wiele z nich zostało, przy okazji omawiania kwestii odsyłania imigrantów, wrzuconych do jednego worka z osobami ubiegającymi się o azyl, co przyczyniło się do dehumanizacji obrazu azylantów. Tymczasem wśród tego tysiąca wydalonych przestępców, tylko nieliczni byli uchodźcami, większość stanowili Polacy i Litwini.

6 556 osób zostało wydalonych z Norwegii w ubiegłym roku.
Większość z nich najprawdopodobniej stanowili azylanci (nie licząc większości spośród 1 000 wydalonych kryminalistów).  
Jednocześnie karty podatkowe przyznano w 2011 roku 80 000 Szwedów, 70 000 Polaków, 25 000 Litwinów, 22 000 Duńczyków i 20 000 Niemców.
A osób ubiegających się azyl przybyło w tym czasie do Norwegii około 9 000.

Niech te proporcje w końcu do nas dotrą. Na czym niby ma polegać problem z przyznaniem pozwolenia na pracę osobom szukającym azylu i daniem im szansy na zarobienie na siebie i swoją rodzinę, jeśli tego właśnie chcą? Większość z nich byłaby bardzo wdzięczna za taką możliwość.  
I wtedy ludzie ci mogliby normalnie wejść na rynek pracy, zastępując część (nie tak zresztą dużą) tych, którzy przyjeżdżają z innych krajów europejskich w poszukiwaniu pracy.

Tak właśnie funkcjonuje to w Szwecji.

Ubiegający się o azyl mogą tam po przyjeździe starać się o pracę, a jeśli dostaną pracę i mają ją przez pół roku wraz z obietnicą zatrudnienia na kolejny rok, mogą zdecydować się na rezygnację z oczekiwania w kolejce na przyznanie azylu i wystąpić o pozwolenie na pobyt jako zwykli imigranci zarobkowi.

Taki system rozwiązałby wiele problemów. Zdesperowani ludzie spoza strefy Schengen mieliby możliwość rozpoczęcia godnego życia, a Norwegia zyskałaby stabilnych i lojalnych pracowników, którzy nie kosztowaliby państwa dużo więcej, niż sprowadzenie np. pracowników z Litwy.

Jako kontrargument, rzecznik partii Høyre ds. Imigracji, podaje, że przecież istnieje możliwość uzyskania pozwolenia na pobyt ze względów humanitarnych.

Możliwość ta, po rewizji Ustawy o cudzoziemcach (utlendingsloven) w latach 2008 i 2010, praktycznie przestała istnieć.
To, co stanowiło niegdyś ratunek dla wielu osób, obecnie stało się iluzją.
Również uchwała z roku 2007, każąca brać szczególnie pod uwagę sytuację dzieci, praktycznie znikła. Czyli co? W 2012 roku potrzebujemy kolejnej „pustej" ustawy, by potrzymać fasadę, zbudowaną w 2007?

Nie wierzę w to, że tak powinna wyglądać nasza droga do odbudowy honoru Norwegii jako państwa humanitarnego. Obrzydliwie bogata Norwegia stała się najgorszym sknerusem, odmawiającym biednym tego świata bezpiecznego miejsca do zamieszkania i możliwości pożywienia.
 
Co więcej - teraz odmawiamy nawet pomocy biednym, bezrobotnym Hiszpanom (por. → artykuł na ten temat ) - legalnym imigrantom zarobkowym, którzy przybywają z kraju, gdzie mieszka duża społeczność bogatych Norwegów, grzejących się w słońcu i cieple przez dużą część roku.

Gra toczy się o dobre imię Norwegii
Po pierwsze, potrzebujemy nowego, ludzkiego prawa w kwestii azylantów. To nasz cholerny obowiązek, jako jednego z najbogatszych krajów świata. Nie wolno nam być tylko sobą - dla siebie."

- Elisabeth Reehorst członek SV



Z kolei Norweska Organizacja dla Osób Poszukujących Azylu (NOAS) sygnalizuje, że dzieci osób poszukujących azylu narażone są na przemoc ze strony państwa:

Wiele dzieci azylantów mieszka rok po roku w ośrodkach dla uchodźców w Norwegii, co stanowi formę przemocy wobec nich. Wiele setek takich dzieci spędziło w ośrodkach ponad pięć lat, niektóre nawet dziesięć lat.

- To państwowa przemoc w stosunku do dzieci - twierdzi Jon Ole Martinsen z NOAS. - Raporty psychologów dziecięcych malują niepokojący obraz dzieci azylantów i ich rozwoju emocjonalnego. U niektórych rozwinęły się nawet stany lękowe, a jeśli lęki pojawiają się u tak małych dzieci (w wieku ośmiu-dziesięciu lat), to jest to krzyczący sygnał, że warunki w których żyją są dla ich psychiki niszczące. Rząd musi poczuć się odpowiedzialnym i zadbać o odpowiednią opiekę nad tymi dziećmi, opiekę, której dzisiaj nie mają - podkreśla Martinsen.

Sekretarz stanu w Ministerstwie sprawiedliwości, Pål K. Lønseth, nie zgadza się z opinią NOAS:

- Nie ma podstaw, by twierdzić, że państwo norweskie stosuje przemoc psychiczną wobec dzieci. - I wskazuje na odpowiedzialność rodziców:
- Wielu rodziców odmawia powrotu do swojego kraju i przez to stawia swoje dzieci w zawieszeniu, skazując je na wieloletnie oczekiwanie. Tu leży problem.


Źródła: blog Elisaberth Reehorst, VG

Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Kasia Janowska

22-08-2013 20:16

cytat w artykułu: "Na czym niby ma polegać problem z przyznaniem pozwolenia na pracę osobom szukającym azylu i daniem im szansy na zarobienie na siebie i swoją rodzinę, jeśli tego właśnie chcą? Większość z nich byłaby bardzo wdzięczna za taką możliwość" - hahahah,dobry zart dziś właśnie azylantka na kursie norweskiego chwaliła się-
dosłownie, była z tego super zadowolona, że siedzi wnorwegii 6 lat, nie przepracowała ani jednego .
stary artykuł,ale jakoś tak na niego trafiłam... i śmiac się chce.

Eliza K

08-02-2012 09:50

Lamikoboy napisał:
źle im, to o azyl w Rosji sie starc, albo w Polsce
Przeciez to nie azylanci sie skarza. To sa wypowiedzi SV. A SV jak wszystkim wiadomo, to tylko krzyczec potrafi.

El Mundo

08-02-2012 02:07

źle im, to o azyl w Rosji sie starc, albo w Polsce

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok