|
Emily Awuor/ fot. na24.no |
Emily Awuor twierdzi, że Partia Pracy dyskryminuje praworządnych obywateli wysyłając ich na kurs norweskiego.
- Norweskie władze kładą nacisk na szkolnictwo teoretyczne jako jedyną podstawę do przyznania stałego pozwolenia na pobyt. Tymczasem wszyscy wiedzą, że to miejsce pracy jest pierwszym i najważmiejszym miejscem integracji imigrantów. - mówi Emily Awuor pracująca w NAV Sandefjord, w rozmowie z NA24.
Emily Awuor walczy o to, by praca była uznawana za podstawę pozwolenia na pobyt na równi z kursem norweskiego. Kobieta podkreśla, że nie wypowiada się w imieniu NAV-u.
- Osoby przyjeżdżające do Norwegii w ramach łączenia rodzin mają prawo i obowiązek do udziału w 600-godzinnym kursie językowym. Imigranci, którzy mogą udokumentować wystarczającą znajomość języka norweskiego nie muszą uczestniczyć w kursie. Zwolnienie z kursu może też nastąpić na podstawie ważnych przyczyn zdrowotnych. Norweskie prawo bardzo wyraźnie podreśla, że należy przejść szkolenie, by otrzymać pozwolenie na stały pobyt. - informuje Ministerstwo ds. Dzieci, Równouprawnienia i Integracji.
Celem kursu języka norweskiego i wiedzy o norweskim społeczestwem jest według Ministerstwa zwiększenie możliwości udzialu w życiu zawodowym i społecznym oraz ekonomicznej samodzielności imigrantów.
- Kurs nie powinien być w niczym przeszkodą. - twierdzi Ministerstwo.
Innego zdania jest Emily Awuor. Pracownica NAV opowiada historię dwóch swoich znajomych, którzy ubiegają się o pozwolenie na stały pobyt w Norwegii.
Jedna z nich nigdy nie pracowała, zajmuje się w domu dziećmi i pobiera zasiłek. Wieczorami chodzi na kurs norweskiego, jednak poza tym nie ma żadnego kontaktu z norweskim społeczeństwem. Kiedy skończy 600-godzinny kurs otrzyma pozwolenie na pobyt.
Druga codziennie o 5:30 jedzie do pracy, którą kończy o godzinie 18. W pracy ma okazję do zdobycia praktycznej wiedzy na temat norweskiego społeczeństwa. Norweskiej kultury i języka uczy się mając kontakt z Norwegami przez większą część dnia. Kiedy kończy pracę jest wyczerpana i nie ma siły, by chodzić na zajęcia z norweskiego. Fizycznie jest dla niej niemożliwe ukończenie 600-godzinnego kursu, dlatego nie może otrzymać pozwolenia na stały pobyt.
- W ten sposób funkcjonuje reguła 600 godzin. Idealnym rozwiązaniem dla imigrantów jest pozostawanie w domu, pobieranie zasiłku i nieintegrowanie się. To, że pracujesz, płacisz podatki, mówisz dobrze po norwesku i znasz zasady panujące w norweskim społeczeństwie nie liczy się. Możesz zapomnieć o pozwoleniu na stały pobyt. - mówi Awuor.
Uważa ona, że jest to złamanie podstawowych zasad demokracji i równouprawnienia.
- W ten sposób Partia Pracy dyskryminuje grupę praworządnych obywateli. Mało tego, to jest łamanie zasady równości, która jest podstawą norweskiej demokracji. - twierdzi Awuor.
Ministerstwo ds. Dzieci, Równouprawnienia i Integracji uważa, że kurs norweskiego nie powinien być przeszkodą w pracy.
- Szkolenie powinno być dopasowane indywidualnie do ssytuacji życiowej i zorganizowane w ten sposób, by osoba miała praktyczną możliwość uczestnictwa w kursie. Innymi słowy, nie powinien być on przeszkodą w podjęciu pracy.
Awuor sądzi, że miejsce pracy jest najważniejszym miejscem integracji i że siedzenie w klasie na kursie norweskiego nie daje żadnego wglądu w norweskie społeczeństwo.
źródło: na24.no
03-07-2013 22:23
4
0
Zgłoś
03-07-2013 19:44
0
-3
Zgłoś
03-07-2013 19:41
0
0
Zgłoś
03-07-2013 10:30
1
0
Zgłoś
02-07-2013 22:39
1
0
Zgłoś
02-07-2013 19:38
1
0
Zgłoś
02-07-2013 17:26
0
0
Zgłoś
02-07-2013 12:48
0
-1
Zgłoś
02-07-2013 12:10
1
0
Zgłoś