Na podstawie: The Guardian
(Śródtytuły w tekście pochodzą od redakcji portalu MojaNorwegia)
Sukces wyborczy partii antyimigracyjnej pokazuje, że Norwegia nie uporała się z korzeniami, z których wyrosły zbrodnie Andersa Breivika.
Wyniki obecnych wyborów w Norwegii są już mniej więcej klarowne: Partia konserwatywna (Høyre) z wynikiem około 26,8% głosów stanie zapewne na czele następnego norweskiego rządu koalicyjnego. Pierwszą sprawą, jaką należy odnotować odnośnie niepokojącego skrętu Norwegii na prawo jest fakt, że jako partner w rządzie koalicyjnym będzie musiała znaleźć się Partia Postępu (Fremskrittspartiet). To niepokojące, że partia polityczna, której program i retoryka nacechowane są przede wszystkim twardą postawą antyimigracyjną, jest zdolna do osiągnięcia takiego sukcesu zaledwie w dwa lata z niewielkim okładem od przeprowadzenia przez neofaszystę Andersa Breivika jego zbrodniczych aktów terroru.
Wydarzenia, w wyniku których śmierć poniosło 77 osób sprawiły, że debata publiczna musiała skupić się na głęboko niepokojącym pytaniu: "Co jestnie tak ze społeczeństwem Norwegii, że 22/7 stał się możliwy?" Szerokie powiązania Breivika z grupami skrajnie prawicowymi oraz z siatkami antymuzułmańskimi zmusiły do uznania, że jego czyny i ideologia nie narodziły się w próżni. Było raczej jasne, że musiały wyłonić się z żyznej gleby rasizmu i islamofobii, które do pewnego stopnia zyskały uznanie i prawo bytu w debacie publicznej w Norwegii. To, jak podkreślano, wymagało zbiorowej odpowiedzi: Społeczeństwo norweskie musiało stanąć naprzeciw głęboko zakorzenionym postawom ksenofobicznym i zaakceptować fakt, że różnorodność kulturowa i etniczna stała się faktem, od którego nie ma odwrotu.
![]() |
Artykuł Alfa Gundvalda Nilsena w "Guardianie". Zrzut ekranu |
Przez jakiś czas wydawało się, że uznanie tego faktu przyniesie trwałe skutki. Najbardziej wyrazistym efektem zmian było to, że poparcie wyborców dla Partii Postępu - partii, której członkiem Breivik był przez wiele lat i której ostrzeżenia przed "pełzającą islamizacją" norweskiego społeczeństwa współbrzmiały z głównym tonem jego ideologii - znacznie spadło podczas wyborów samorządowych we wrześniu 2011 roku.
Jednak fakt, że partia ta szykuje się do zajęcia pozycji drugiego pod względem siły ugrupowania nowej koalicji rządowej, prowokuje pytanie o to, czemu 22/7 nie spełnił w większym stopniu roli fali, oczyszczającej norweską politykę. Bardzo prawdopodobnym powodem jest to, że Norwegia nie wzięła sobie do serca lekcji płynącej z ataków, jakie spadły na nią tamtego strasznego dnia. Działania i ideologia Breivika zostały szybko zakwalifikowane jako patologia i wynaturzenia - Tak, jego proces sądowy stanowił popisowy przykład starannego unikania odniesień do szerszego kontekstu, w którym rozwinęła się jego postawa. Pojedynczy przypadek wynaturzenia nie jest oczywiście czymś, co obciąża zbiorowe sumienie narodu. Społeczeństwo norweskie mogło funkcjonować dalej, bezpiecznie opatulone w bogactwo i luksus. A tymczasem powinna to być kwestia wielkiej troski dla tych z nas, którzy liczyliśmy na to, że z traumy 22/7 wyłoni się bardziej tolerancyjne społeczeństwo.
Ale nie tylko postępy skrajnie prawicowej Partii Postępu dają powody do obaw. Równie niepokojące jest to, że zwycięstwo w wyborach odniosła konserwatywna partia polityczna, która opowiada się za cięciami podatków, prywatyzacją, deregulacją oraz istotną redukcją wydatków publicznych na zasiłki socjalne. Taki program brzmi oczywiście znajomo w obecnym czasie zaciskania pasa, ale mamy tu następujący paradoks: Nie ma [w Norwegii] żadnego kryzysu, który wymagałby podjęcia takich kroków. Pod rządami obecnego "czerwono-zielonego" rządu Norwegia zdołała w istocie uniknąć ekonomicznych i socjalnych zawirowań, wstrząsających od roku 2008 projektem europejskim. Wskaźniki wzrostu w ciągu ostatnich pięciu lat były stabilne, a bezrobocie w Norwegii jest niższe, niż w którymkolwiek z państw Unii Europejskiej.
Nie znaczy to, że przed gospodarką Norwegii nie stoją żadne wyzwania na przyszłość. Przykładowo, wciąż występują nierówności społeczne i bieda wśród wielu osób, a imigranci i mniejszości odczuwają to szczególnie. Nie bardzo widać, w jaki sposób neoliberalny program głoszony przez konserwatystów miałby zaradzić tym bolączkom.
![]() |
Przewodniczące Partii Postępu (Frp) i Partii konserwatywnej (H): Siv Jensen i Erna Solberg - polityczny alians, który wywołuje na lewicy odruch wymiotny. Fot. flickr.com |
Wręcz przeciwnie - realizacja takiego programu w obecnej sytuacji pokazuje, jaki naprawdę jest cel konserwatystów, mianowicie: jest to projekt redystrybucji bogactw z korzyścią dla społecznych elit. Jeśli zostałby zrealizowany, projekt ten podkopie to, co stanowiło trwałą wartość norweskiego społeczeństwa - i główny powód, dla którego nasz kraj znalazł się na pierwszym miejscu w rankingu HDI Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju w roku 2013 - mianowicie infrastrukturę socjalną, która zapewnia dostępność istotnych dóbr publicznych oraz podtrzymuje relatywnie egalitarną strukturę społeczną.
Innymi słowy - wybory 2013 "wyrzygały" związek neoliberalnego konserwatyzmu i prawicowego populizmu, który grozi okopaniem się wokół tych wartości, których musimy się pozbyć i erozją tych, których powinniśmy się trzymać."
Alf Gunvald Nilsen
A Wy? Też boicie się rządów Høyre i Frp, czy raczej świętujecie ich zwycięstwo wyborcze? Zapraszamy do dyskusji!
Na podstawie: The Guardian
To może Cię zainteresować
14-09-2013 11:42
0
0
Zgłoś
13-09-2013 22:39
0
-1
Zgłoś
13-09-2013 21:53
0
0
Zgłoś
13-09-2013 21:39
1
0
Zgłoś
13-09-2013 21:36
0
0
Zgłoś
13-09-2013 17:43
0
0
Zgłoś
13-09-2013 16:54
0
0
Zgłoś
13-09-2013 12:09
2
0
Zgłoś
13-09-2013 10:11
1
0
Zgłoś