
"W dziwnych czasach żyjemy. Politycy przerzucają się argumentami, dlaczego imigranci powinni stanowić większość mieszkańców Oslo i innych dużych ośrodków miejskich w Norwegii. Jeden wciąż powraca:
Ubogacają nas.
Rozwój ekonomiczny Norwegii w ciągu ostatnich lat zawdzięczamy zjawisku imigracji; młodzież wywodząca się ze środowisk mniejszościowych szturmuje szkoły wyższe i uniwersytety - oto dzisiejsze aksjomaty.
Oglądam wiadomości w telewizji i przecieram oczy. Olbrzymi rozwój demograficzny Oslo omawiany jest na jednym oddechu wraz z informacjami o deportacji dzieci azylantów. Przypadkowo, czy po to, by wzbudzić poczucie winy wśród telewidzów, którzy nie są jeszcze przekonani, że imigracja to coś dobrego? Czy w ten sposób spece od inżynierii społecznej mają nadzieję zapobiec "myślozbrodniom" wśród ludzi?
Fabian Stang [burmistrz Oslo - przyp. red.] mówi w rozmowie z dziennikarzami, że nie chce narzekać jak Siv Jensen [przewodnicząca Partii Postępu - przyp. red]. Że woli widzieć pozytywy, postrzegać imigrantów jako bogactwo. A mimo to stwierdza, że jeśli się nam nie powiedzie (integracja imigrantów), Oslo stanie się niemiłym miejscem do życia. Jeśli? Nie jest pewny, a mimo to jest skłonny złożyć całą społeczność stolicy na ołtarzu marzenia o wielokulturowej harmonii?
Jednocześnie pan burmistrz Stang narzeka na małą liczbę kibiców obecnych podczas zawodów w Holmenkollen. To tradycja, którą chciałby zachować - ale może liczebność tegorocznej publiczności z Holmenkollen powinna stanowić symbol pozycji zajmowanej przez norweską kulturę w stolicy opanowanej przez inne grupy etniczne? Wracając jeszcze na chwilę do skoków narciarskich - Fabian Stang jest gorącym zwolennikiem skoków kobiecych. Stawiając sprawę ostro: sytuacja w dzisiejszym Oslo wygląda tak, że więcej kobiet pada ofiarą gwałtu, niż uprawia skoki narciarskie. Czy pan burmistrz potrafi przejść nad tym do porządku dziennego?
Heikki Holmås [poseł Partii Socjalistycznej Lewicy z Oslo] obawia się, że Oslo może upodobnić się do Nowego Jorku z jego segregacją rasową. Może? A już się takie nie stało?
W moim dawnym miejscu zamieszkania praktycznie nie ma już norweskich rodzin z dziećmi. Fakt, że w miejscowej szkole jest 96 procent dzieci wywodzących się z mniejszości mówi sam za siebie. Wiele innych szkół w okolicy ma tylko parę lat "opóźnienia" w stosunku do niej. Tak wygląda sytuacja w Groruddalen, Søndre-Nordstrand i w Centrum. Czyż mylę się, twierdząc, że Norwegia znika?
Jednak politycy nie poświęcają ani jednej myśli krajowi, który odziedziczyliśmy po naszych przodkach. Multikulturalizm przede wszystkim.
Media przeprowadzają wywiady z imigrantami, a ci odnoszą się bardzo pozytywne do zjawiska masowej imigracji. Ciekawi mnie, czy Polacy i Marokańczycy byliby równie szczęśliwi, gdyby podobne zjawiska miały miejsca w ich ojczystych krajach?
Ja sam przed ośmioma miesiącami wyprowadziłem się z Oslo. Frustracja z powodu rozwoju sytuacji w sąsiedztwie oraz problemy związane z pracą w wielokulturowym przedszkolu były czynnikami, które sprawiły, że zabrałem swoją rodzinę i dosłownie uciekłem na wieś. Degradacja norweskich tradycji, olbrzymie kłopoty językowe, wyolbrzymione żądania muzułmanów i poczucie stawania się mniejszością we własnym kraju to więcej, niż mogłem i chciałem zaakceptować.
Rubb*"
Źródło: document.no
[*osoba podpisująca się pseudonimem Rubb pracuje/pracowała z dziećmi we wschodnich dzielnicach Oslo. Ze względów zawodowych nie może podawać swojego imienia i nazwiska.]
To może Cię zainteresować
22-03-2012 09:51
0
-2
Zgłoś
21-03-2012 15:38
0
-1
Zgłoś
19-03-2012 10:25
0
-2
Zgłoś
17-03-2012 12:28
0
0
Zgłoś
17-03-2012 02:31
0
0
Zgłoś
17-03-2012 00:48
0
0
Zgłoś
17-03-2012 00:47
0
-1
Zgłoś
16-03-2012 23:49
0
-1
Zgłoś
16-03-2012 23:18
1
0
Zgłoś
16-03-2012 22:59
0
0
Zgłoś