foto:wikipedia |
Centrala AMK (klinika ds. nagłych wypadków) otrzymała pierwszą wiadomość we wrześniu ubiegłego roku od pasażera pociągu Flytoget. „Jakiś mężczyzna upadł i zrobił się niebieski”
Karetka i policja błyskawicznie przybyły na miejsce, ale nie dało się już nic zrobić – mężczyzna zmarł.
Zmarły, który pochodził z Trondheim, został po jakimś czasie zgłoszony jako zaginiony przez partnerkę i resztę rodziny. Dzień później kobieta zadzwoniła do centrali AMK aby sprawdzić, czy jej narzeczony nie znajdował się w którymś ze szpitali. Wtedy po raz pierwszy otrzymała wiadomość o tym, że poszukiwany przez nią mężczyzna nie żyje, jak informuje Romerikes Blad.
Podjęcie sprawy razem z policją
Szef Kliniki ds. nagłych wypadków w centrum Prehospitalt, Arild Østergaard, napisał list do głównej placówki policji w Romerike, w którym domaga się egzekwowania reguł dotyczących powiadamiania rodzin i bliskich poszkodowanych.
- To ważne, aby podjąć tę sprawę razem z policją. Policja i centrala AMK w Ullevål współpracują ze sobą przy około 6000 przypadków w ciągu roku. Zazwyczaj współpraca przebiega bezproblemowo, ale tutaj wydarzył się spory błąd, mówi Østeraas dla Romerikes Blad.
Przeprosiny
Policja przeprasza rodzinę za brak powiadomienia.
- Przebywający wówczas na miejscu oficer policji uznał ten wypadek za sprawę dla AMK. Przyjechaliśmy po karetce, gdy mężczyzna był już reanimowany. Gdy później otrzymaliśmy informację, że mężczyzna zmarł, cały czas byliśmy pewni, że AMK zajmie się kwestią powiadomienia – i tutaj doszło właśnie do nieporozumienia. Nigdy nie zostanie wyjaśnione, kto powinien być wtedy odpowiedzialny za zawiadomienie, mówi kierownik działu, Geir Eriksen z policji Romerike dla Romerikes Blad.
Eriksen informuje także, że ta sprawa została dokładnie przeanalizowana wśród oficerów i policjantów biorących udział w patrolach, aby uniknąć powtórki podobnej sytuacji.
Źródło: addressa.no
To może Cię zainteresować
1