Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu
Mało Norwegów chętnych do pracy w budownictwie

 
 
Specjaliści od branży budowlanej rozpaczają z powodu małej liczby osób chętnych do kształcenia się i podjęcia pracy w zawodach związanych z budownictwem. Status tych zawodów znacznie się obniżył od czasu, kiedy branżę budowlaną opanowali cudzoziemcy. A przynajmniej jest to jednym z wymienianych powodów.


W Beitstad (Północny
Trøndelag) Bogdan Wawrzyszczak (lat 44) kieruje pracą czteroosobowego zespołu, wykonującego remont kapitalny domu po pożarze. Układają kafelki w łazience i panele na ścianach i sufitach. Bogdan uzyskał w ubiegłym roku papiery czeladnicze (svennebrev) jako cieśla. Otrzymał na egzaminie najwyższe oceny, a takie dostaje tylko około 7% spośród wszystkich zdających. 

- Część teoretyczna była trudna z powodu języka, ale praktyczna poszła jak z płatka - opowiada Bogdan.

Były mechanik samochodowy szybko zrozumiał, że jeśli ma awansować, pracując w branży budowlanej w Norwegii, musi mieć odpowiednie wykształcenie. Teraz, oprócz posiadania dyplomu czeladniczego cieśli, uczęszcza na kurs montażu rusztowań, kurs BHP i inne, pozwalające na zrozumienie norweskiego rynku pracy.

Klucz stanowi język


Język stanowi klucz, pozwalający na dostanie pracy w Norwegii. Jeśli koledzy w pracy nie rozumieją się nawzajem, może dojść do wielu groźnych sytuacji.

- Trzeba znać norweski - potwierdza Bogdan. - To właśnie z powodu języka miałem na początku kłopoty.

Pracodawca Bogdana, Erling Fuglesang, chwali się swoim pracownikiem - fachowcem:

- Bogdan pracuje u mnie od 20 lat. W pierwszych latach był zatrudniany jako pracownik sezonowy, obecnie ma umowę na stałe.
 

Bogdan mieszka we własnym domu w Steinkjer. Sześć lat temu zdecydował się na pozostanie w Norwegii. W domu, w Polsce, została jego żona i dwójka dzieci w wieku 14 i 17 lat. Rodzina nie chce przeprowadzać się do Norwegii.

- Póki co potrzebuję pieniędzy, żeby dzieci mogły studiować - wyjaśnia Wawrzyszczak, który w związku z tym planuje pracować w Norwegii jeszcze co najmniej przez pięć lat.

Zatrudnienie, nie wynajem


W firmie budowlanej FuglesangDahl Polacy pracują od wielu lat. W związku z tym w firmie był kiedyś segregator z dokumentacją techniczną itp. po polsku. Teraz segregator stoi na półce i zbiera kurz. Wszyscy pracownicy posługują się językiem norweskim. Erling Fuglesang mówi, że nie wynajmuje pracowników zagranicznych.

- Jest kolosalna różnica pomiędzy pracownikami wynajętymi, a zatrudnionymi na stałe - wyjaśnia. - My ludzi zatrudniamy. Jeśli weźmie się niewykwalifikowanych pracowników z zagranicy i każe im się budować dom w Norwegii, na 100% coś pójdzie nie tak.

Również Kåre Hynne z firmy Grande Entreprenør AS uważa, że jednym z najważniejszych sposobów dbania o jakość wykonania, jest zatrudnianie pracowników w firmie na stałe, a nie jedynie wynajmowanie ich.

- W wielu krajach Europy Środkowo-Wschodniej panuje duża aktywność w branży budowlanej. Dlatego też nie jest już dłużej tak, że to najlepsi fachowcy wyjeżdżają z kraju i przyjeżdżają do nas. Jeśli chcemy dostać najlepszych, musimy zapewnić im stabilne warunki pracy.

Grande
Entreprenør zatrudnia około 10% pracowników zagranicznych, zwłaszcza przy pracach betoniarskich. 

Niski status


Branża budowlana w Norwegii potrzebuje 7 000 pracowników wykwalifikowanych rocznie. W tej chwili jest ich 2 500. Wiele osób uważa, że status pracownika tej branży obniżył się z powodu dopuszczenia na rynek cudzoziemców.

Kåre Hynne twierdzi, że branża może sama sobie „podziękować" za taką sytuację:

- Wielu pracodawców i zleceniodawców, zwłaszcza we Wschodniej Norwegii, skusiło się na zatrudnienie niewykwalifikowanych pracowników z zagranicy. U nas, w Północnym Trøndelagu, cudzoziemców jest znacznie mniej niż tam i wielu z nich jest świetnymi pracownikami, ale my sami nie możemy segregować ich na pracowników A i pracowników B. Musimy zadbać o to, by dobrze się tu czuli i mogli zdobyć wykształcenie zgodne z norweskimi wymogami.

 - W branży budowlanej często zdarza się, mówiąc kolokwialnie, odwalanie fuszerki, ale nie można o to obwiniać jedynie Polaków - mówi Bogdan Wawrzyszczak.

- Polacy są tak samo dobrymi fachowcami, jak Norwegowie, jeśli mają odpowiednie wykształcenie - dodaje Erling Fuglesang.

Mało uczniów i praktykantów


Kåre Hynne jest również przewodniczącym zarządu Biura kształcenia w zawodach budowlanych (OBI) w Trøndelagu wewnętrznym (Inntrøndelag). Z racji zajmowanego stanowiska ma dostęp do danych, które pokazują wyraźny spadek liczby staży w branży budowlanej.

Marthe Røli Korneliussen, dyrektor administracyjny Biura, mówi, że prace fizyczne generalnie mają niski status i że cudzoziemcy stanowią tylko częściową przyczynę.

- Rodzice chcą, by ich dzieci pracowały w zawodach cieszących się dużym prestiżem i dlatego zachęcają je do zdobywania wyższego wykształcenia. Młodzi z kolei decydują się na zawód związany z pracą fizyczną wtedy, kiedy mają słabe oceny i nie widzą innej możliwości. A przecież najlepsi inżynierowie to ci, którzy zaczynali od zwykłego dyplomu pracownika wykwalifikowanego!


Źródło: T
rønderavisa



Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok