Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu
Czytelnia

Liczy się "zewnętrze" ("grubizm" - część I)

Redakcja

24 stycznia 2014 12:22

Udostępnij
na Facebooku
7
Liczy się


Dyskryminacja ze względu na nadwagę. W USA funkcjonuje na to specjalne określenie: "fatism" ("grubizm"). Ale zjawisko to występuje również w Europie, nawet w "ultratolerancyjnej" Norwegii.




- Kiedy byłam gruba, wiele osób brzydziło się moim ciałem i pogardzało mną jako człowiekiem. Teraz, kiedy jestem szczuplejsza, jestem oceniana w zupełnie inny sposób, bardziej pozytywny sposób - mówi Kristine Fjellestad.

Styczeń jest dla wielu osób miesiącem odchudzania. Jedzą sałatę i chrupkie pieczywo. Biegają i wypacają kalorie na sztucznych bieżniach i rowerkach treningowych. Ale dla niektórych odchudzanie to o wiele poważniejsza sprawa niż liczenie kalorii i trening. Na najgłębszym poziomie chodzi o to, by być traktowanym poważnie i nie ośmieszanym.

- Żyjemy w kulturze sukcesu, gdzie naczelną wartością jest zdolność do prowadzenia uporządkowanego i aktywnego trybu życia. Wysportowane ciało sygnalizuje, że masz kontrolę, panujesz nad sytuacją. Wysportowane ciało stało się symbolicznym kapitałem naszych czasów, związanym z władzą i prestiżem. Funkcjonuje jako widoczny znak siły, wytrzymałości i zdolności radzenia sobie ze stresem i presją - wyjaśnia socjolog i naukowiec Marianne Inez Lien z Uniwersytetu w Agder.

Oczywiście działa to również w drugą stronę: rozlane, niewytrenowane ciało odbierane jest jako znak lenistwa, słabej woli i braku kontroli nad własnym życiem.


Opowieść pierwsza: Walka na śmierć i życie (Kristine Fjellestad, schudła 80 kg)

 

4. grudnia 2012 roku. 23-letnia Kristine Fjellestad przebywa w szpitalu w Arendal. Jest chorobliwie otyła. Od czasu szkoły podstawowej nie ważyła mniej niż 100 kilogramów. Teraz oczekuje rozpoczęcia nowego życia, wolnego od potępień i pogardy.

Styczeń 2014 roku. Od operacji odchudzającej minęło niewiele więcej niż rok czasu. 23-latka z Kristiansand ma chłopaka i pracę. Żyje dobrze i aktywnie.
-  Najwięcej zdarzyło mi się ważyć aż 150 kilo. Teraz straciłam łącznie 80 kilo, z czego 60 w ciągu ostatniego roku. Moim celem jest zrzucić jeszcze dziesięć. Kiedy patrzę w lustro, wciąż jestem dużą dziewczyną. Dziewczyną, której dotąd nikt nie dostrzegał spoza tłuszczu. To uczucie nadal zresztą we mnie tkwi.
- Ale inni oceniają cię teraz w odmienny sposób?
-  Tak, ludzie patrzą na mnie innymi oczami i inaczej do mnie podchodzą. Jestem Kristine, a nie "ta gruba". Widzę, że ludzie bardziej mnie szanują i że mam więcej możliwości.

Niedługo po operacji odchudzającej lekarze wykrywają u Kristine chłoniaka; mówią, że może umrzeć. Kristine rozpoczyna trudną terapię, ale wraca do zdrowia.  
- Czy bycie szczupłą nie stało się mniej ważne po tym, kiedy stoczyłaś walkę ze śmiercią?
- Nie. Walka z nadwagą również była walką na śmierć i życie. Dziś jest dla mnie równie ważne, by walczyć o szczupłe ciało.
- Czy ludzie byli dla ciebie niemili, gdy byłaś gruba?
-  Tak. Jednocześnie inni latami cackali się ze mną i nie byli wystarczająco bezpośredni. Z obawy, by mnie nie zranić, bardzo niewiele osób miało odwagę powiedzieć mi prosto w oczy, jak strasznie jestem gruba.


otyłość
Aaron Goodwi/flickr.com



Opowieść druga: Wygląd znaczy wszystko (Rolf-Ørjan Høgset, schudł 40 kilo)

 

Styczniowy dzień w Drammen. Fotograf i wizażysta Rolf-Ørjan Høgset (lat 40) ma spotkanie robocze z Anne Brith Davidsen. Człowiek, który prowadzi bloga o pieczeniu i który zajął drugie miejsce w telewizyjnym konkursie "Cała Norwegia piecze" ("Hele Norge baker"), nie ma ze sobą niczego słodkiego do pogryzania. On też jest na kuracji odchudzającej. Po świątecznym obżarstwie na koniec grudnia ma do zrzucenia osiem kilogramów.

Jednak latem roku 2010 Høgset był zdecydowanie większy i cięższy niż dziś. Waga pokazywała 120 kilogramów i to go w wielu dziedzinach ograniczało.
- Moje podstawowe pytanie brzmi - mówi fotograf poważnie - czemu nikt nie ma śmiałości, by głośno powiedzieć prawdę?
- Jaką prawdę?
-  Że ciało i wygląd znaczą wszystko, w każdym razie niemal wszystko. Istnieje wyraźny związek pomiędzy wyglądem zewnętrznym a sukcesem. Jeśli dobrze wyglądasz, zawsze będziesz mieć przewagę, pomoże ci to i w czasie nauki, i w życiu zawodowym, i w życiu towarzyskim.
 
Høgset mówi, że wypowiada się na podstawie własnych doświadczeń oraz obserwacji zebranych podczas pracy.

-  Schudłem 40 kilo i zacząłem nowe życie. Jako świeżo upieczony ponowny singiel zacząłem mieć większe powodzenie u kobiet, ale najważniejszym aspektem całego procesu było to, jak wielkie znaczenie zmiana wyglądu wywarła na moje życie zawodowe. Zaczęto traktować mnie bardziej poważnie i z większym szacunkiem.

Rolf-Ørjan Høgset opowiada również o tym, jak jego nowa powierzchowność dała mu większą motywację i wytrzymałość, lepsze wyniki w pracy, większą pewność siebie, energię i radość życia. 

- Uważam, że trzeba mieć odwagę mówić prawdę głośno. Ciało jest kapitałem, który procentuje we wszystkich dziedzinach życia. Mi samemu daleko do wizerunku supermana, czy innego ideału, ale przeszedłem przemianę, którą mogą przejść także inni ludzie. Bycie pięknym wewnątrz jest ważne, ale w dzisiejszym społeczeństwie już nie najważniejsze.


liczy się zewnętrzność
wikipedia.org


Źródło: Aftenposten, zdjęcie frontowe:
Graham Richardson/flickr.com



Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Eliza K

25-01-2014 22:15

wachowskis napisał:

Eliza K. maja więsze poczucie humoru bo maja więcej hormonu szczescia i smieja sie o wiele więcej niz chudzi. Pozdrawiam

A ta teoria o szczesciu to skąd, tak z praktyki czy z obserwacji?
Bo tego jakos tez tak za bardzo w realu nie widze. Jakos nie widze, zeby im w zyciu bylo lepiej i mieli wiecej szczescia niz ludzie normalnej wagi.

Rozumiem, ze chcesz powiedziedziec, ze wszyscy sa OK niezaleznie wygladu czy wagi - ale uzywanie argumentu o wiekszym szczesciu i humorze jest lekkim naciaganiem sprawy.

iwona wachowska

25-01-2014 21:05

Ale z Was malkontenci sa dziewczyny , ktore akceptuja swoją tusze i sa szczesliwe z tego powodu bo dawno pogodziły sie ze juz zadna dieta cud im nie pomoze a wogóle to na twarzy zmarszczek nie maja i przeciez nie mozna byc pięna , inteligentną , bogatą i do tego jeszcze szczupła to byłoby niemoralne ha ha
Eliza K. maja więsze poczucie humoru bo maja więcej hormonu szczescia i smieja sie o wiele więcej niz chudzi. Pozdrawiam

Eliza K

25-01-2014 19:13

wachowskis napisał:
bo jak wiadomo grubsi maja poczucie humoru !
To chyba mit puszczany w ruch przez samych grubszych - bo jakos tego nie widze w realu.

pati muzia

25-01-2014 14:10

zanim gruby schudnie to chudy zdechnie

El Mundo

25-01-2014 13:55

tak iwona powiedz grubej dziewczynie , ze jest gruba - to poznasz jej poczucie humoru hahah

iwona wachowska

25-01-2014 12:14

jezeli ktos jest szczesliwy ze swoja wagą a nie szkodzi jego zdrowiu i nie gryzie psychiki to niech sobie jest puszysty . jaki nudny bylby swiat gdyby wszyscy byli szczupli. Nuda! a tak wesoło jest bo jak wiadomo grubsi maja poczucie humoru !

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok