Krabowe safari - warto spróbować!

Na północy Norwegii można się udać na poszukiwania zorzy polarnej, wypatrywanie wielorybów, ale jeszcze inną opcją na ciekawe spędzenie czasu jest... złapanie kraba.
Co ciekawe, norwescy rybacy traktują te zwierzaki jak szkodniki. Pierwotnym, naturalnym środowiskiem krabona królewskiego jest Morze Ochockie. Na pomysł wprowadzenia tych stworzeń również do Morza Barentsa wpadli w latach 30. ubiegłego wieku władze ówczesnego Związku Radzieckiego. Powodem była chęć znalezienia taniego źródła żywności dla ludności, która mieszkała w północno-zachodniej części kraju. Dlatego też nieoficjalnie nadano krabowi królewskiemu przydomek: „krab Stalina”. Plan zrealizowano jednak dopiero 30 lat później. W okresie 1961-1969 trafiło do tamtejszych wód trafiło około 13 000 krabów, które z czasem przeniosły się również w okolice rosyjsko-norweskiej granicy. Do lat 80. nie stanowiło to większego problemu. Jednak z czasem zauważono, że kraby zjadały rdzenne gatunki ryb i skorupiaków, co znacznie utrudniało pracę norweskim rybakom. Po kilku kolejnych latach, zauważono, że z wypraw na kraby można zrobić atrakcję turystyczną tego regionu.

fot. wikimedia.org
źródło: arctic-adventure.no, visitnorway.com, norwegofil.pl, podroze.pl
źródło zdjęcia frontowego: maxpixel.freegreatpicture.com - CC0 Public Domain
To może Cię zainteresować
25-01-2015 15:11
1
0
Zgłoś