
Pracownicy Centrali Ratownictwa mówią, że sytuacje, kiedy podczas wycieczki Norwegowie czują się zbyt zmęczeni, żeby zejść samemu z gór, nie należą do rzadkości. Tacy „niedzielni turyści” wzywają wtedy helikopter ratunkowy, by ten zabrał ich na dół.
- Odnosimy wrażenie, że ludzie, ogólnie rzecz biorąc, mają tendencję, by wymagać coraz więcej, a coraz mniej dawać z siebie. Pakują się sami w trudne sytuacje i oczekują pomocy. Jeśli sytuacja jest faktycznie poważna, oczywiście pomagamy – mówi Bjørn Jarle Åmlid z Centrali Ratownictwa.
Zamawiam helikopter na sobotę wieczór!
W minioną sobotę, późnym wieczorem, około godziny 23., trzyosobowa rodzina zadzwoniła z Prekestolen i poprosiła, by przyleciał po nich helikopter i zabrał ich na dół.
- Poinformowano nas, że matka rodziny jest tak zmęczona, że nie da rady zejść na dół – mówi Åmlid.
Kiedy trzech ratowników dotarło na górę, okazało się, że kobieta nabawiła się lekkiej kontuzji kolana. Zniesiono ją na dół i po przenocowaniu z ekipą ratowniczą, w niedzielę około południa wróciła „na łono cywilizacji”. Łącznie w akcji ratunkowej wzięło udział 12 osób.
Rozczarowanej rodzinie wyjaśniono, że Centrala Ratownictwa nie wysyła w podobnych przypadkach helikoptera.
Oburzeni turyści
Według Åmlida, ludzie często są zirytowani, kiedy dowiadują się, że helikopter ratunkowy nie jest dostępny.
- Zdarzają się sytuacje, że ludzie na wycieczce w górach męczą się i proszą o pomoc. Kiedy wysyłamy ekipę z Czerwonego Krzyża, by pomogła im zejść na dół, wściekają się, ponieważ liczyli na to, że przyleci po nich helikopter. Ludzie muszą zrozumieć, że helikopter Sea King to ciężki sprzęt, który musimy trzymać w pogotowiu na wypadek poważniejszych akcji. Muszą też nauczyć się prawidłowo oceniać swoją formę i mierzyć siły na zamiary, kiedy udają się w góry.
Źródło: Aftenposten

To może Cię zainteresować