
Wypływ Akerselvy z jeziora Maridalsvatnet i fragment Stacji Oset. Fot. Oslo kommune |
Katastrofa ekologiczna
Wyciek chloru nastąpił w ciągu jednej nocy, ale konsekwencje były fatalne.
Jak mówiTorleifBækkenz Norweskiego instytutu badania wody (Norsk institutt for vannforskning, w skrócie Niva), który przeprowadzał kontrolę stanu wody po wycieku, była to jedna z najgorszych katastrof w historii rzeki.
- Rzece łatwiej było wrócić do równowagi ekologicznej po poprzednich wyciekach zanieczyszczeń, ponieważ występowały one w jej dolnym biegu. Tym razem trucizna popłynęła na całej długości Akerselvy, od samego jej wypływu z Maridalsvatnet.
Bækkenwspomina, że komisja Niva podczas kontroli znalazła mnóstwo zdechłych raków, żab i ryb:
- Znaleźliśmy zaledwie jedną rybę, która była jeszcze przy życiu. Wszystkie inne ryby zdechły. Źle się działo nawet z owadami oraz organizmami bytującymi przy dnie rzeki. Nie wszystkie wyzdychały, ale wiele gatunków przepadło.
Organizacja ekologiczna Bellona oskarżyła wówczas gminę Oslo o przestępstwo środowiskowe.
Grzywna
W sierpniu bieżącego roku Prokurator generalny wymierzył gminnemu zakładowi wodociągów i kanalizacji (Vann- og avløpsetaten) w Oslo grzywnę w wysokości 4 milionów koron. Dodatkowo policja uznała, że zakład powinien zapłacić 3 miliony tytułem odszkodowania Agencji zarządzania zasobami rybnymi Oslomarka (Oslomarkas fiskeadministrasjon).
Jak mówi policja:
- Nie da się uwierzyć, że była to (tj. wyciek) naturalna katastrofa, której nie dało się zapobiec.
Zdechłe ryby w rzece – wąż w kieszeni
Pomimo katastrofalnych efektów zaniedbania ze strony stacji oczyszczania i uzdatniania wody Oset (Oset renseanlegg), wygląda na to, że gmina Oslo nie ma zamiaru zaakceptować grzywny.
- W porozumieniu z adwokatem gminy zdecydowaliśmy, że nie przyjmiemy madatu – mówi Ola Elvestuen z partii Venstre, radny odpowiedzialny za środowisko i transport. - W najbliższych dniach będziemy mieli okazję przedstawić policji nasze stanowisko w tej sprawie. I myślę, że tylko policji, nie gazetom.
Na pytanie dziennikarzy, czy to oświadczenie oznacza, że władze gminy nie zgadzają się co do kwoty grzywny, czy też że w ogóle nie chcą płacić, Elvestuen odpowiada:
- Nie chcę wchodzić w szczegóły bez wcześniejszego porozumienia się z naszym prawnikiem. To, co się stało, nie powinno było się stać, ale gmina zrobiła bardzo wiele, by naprawić sytuację i zminimalizować konsekwencje katastrofy.
Ola Elvestuen starannie unika stwierdzenia, że to gmina czegoś zaniedbała i ponosi winę za katastrofę:
- To co się stało jest godne ubolewania. Ale to, co jest dla nas teraz ważne, to oczyszczenie Akerselvy i przywrócenie jej do stanu sprzed wycieku.
Odkażanie aż nadto skuteczne
Na koniec kilka słów na temat tego, co dokładnie wyciekło do Akerselvy w marcu 2011, czyli odrobina chemii.
Substancja, która dostała się do rzeki to podchloryn sodu, (inaczej: sól sodowa kwasu podchlorawego), czyli coś, czym odkaża się wodę, np. w basenach kąpielowych (mówi się wtedy, że woda jest chlorowana). Tym razem jednak „odkażanie” poszło stanowczo za daleko..
Na podstawie: Aftenposten

To może Cię zainteresować