Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu
Dokumenty sądowe w rowie

 
 
Drzwi samochodu dostawczego, przewożącego poufne dokumenty sądowe otworzyły się na rondzie i tysiące papierków rozsypało się po drodze i poboczu. Wśród nich były raporty z przesłuchań świadków w poważnych sprawach karnych, m.in. procesach o zabójstwa, raporty psychiatryczne oraz ostrzeżenia o aukcjach komorniczych.


Poleciało z wiatrem

Właścicielka taksówki, Elisabeth Leigh, i jej mąż byli świadkami całego wydarzenia. Tuż po godzinie 15.00 w czwartek, 15.11, kiedy samochód z dokumentami przejeżdżał przez feralne rondo, oboje stali przed pobliskim terminalem taksówkowym na Lerstad w Ålesund.

Jak relacjonują: boczne drzwi pojazdu otworzyły się i wyleciał przez nie duży pojemnik. Jego drzwiczki też się otwarły i zaczęły przez nie wylatywać tysiące dokumentów.

Para doznała szoku, gdy zorientowała się, co zawierają walające się wokół papiery:

- Szybko stwierdziliśmy, że są to papiery, które absolutnie nie powinny trafić w niepowołane ręce - mówi Leigh. - Były tam dokumenty od adwokata, zawierające wszystko począwszy od przesłuchań świadków w sprawach o zabójstwo, poprzez raporty psychiatrów, po pozwy sądowe; krótko mówiąc wszystko, czym tylko może zajmować się prawnik.

Ona, inni taksówkarze, policjanci oraz inne obecne w pobliżu osoby pozbierały rozsypane dokumenty najszybciej jak to było możliwe.
- Niestety mocny podmuch wiatru rozrzucił je na dość sporym obszarze wokół ronda. Niektóre z nich pozaczepiały się nawet o anteny radiowe przejeżdżających obok samochodów.

Kierowca uciekł

Elisabeth Leigh i jej mąż zobaczyli, że kierowca samochodu przewożącego dokumenty najpierw się zatrzymał, ale potem, ku ich niedowierzaniu, pojechał dalej.
- Wyszedł z samochodu, chwilę się porozglądał, podniósł papiery leżące najbliżej oraz sam pojemnik, a potem wsiadł z powrotem i odjechał - relacjonuje Elisabeth. - Ponieważ widzieliśmy, że był zmuszony stanąć w głupim miejscu, a wokół panował duży ruch, jak to w godzinach szczytu, myśleliśmy, że może pojechał, żeby gdzieś nawrócić i wróci po resztę papierów.
Tak się jednak nie stało, a przynajmniej nie wcześniej niż po godzinie, w czasie której jego koledzy, policja i taksówkarze zbierali porozrzucane dokumenty.

- Mówimy o bardzo dużej ilości dokumentów - mówi Borge Amdam z komendy policji w Ålesund, który brał udział w zabezpieczaniu papierów zawierających poufne informacje. - Zebraliśmy ogółem bodaj siedem czy osiem worków dokumentów i mamy nadzieję, że udało nam się znaleźć wszystkie. To dokumenty, które absolutnie nie mają prawa trafić do rąk osób trzecich, a zatem sprawa jest, jak widać, bardzo poważna.

Na pytanie o to, czy kierowca poniesie jakieś konsekwencja za zgubienie dokumentów, Amdam odpowiada:

- Za wcześnie, by o tym mówić. My z naszej strony rozpoczniemy postępowanie w sprawie wykroczenia drogowego, natomiast dalsze śledztwo pokaże, że będzie jakaś reakcja karna.

Amdam nie chciał też udzielić informacji, czy to sam kierowca powiadomił policję o incydencie z dokumentami, czy też zrobił to ktoś inny.

Surowe reguły postępowania

Reguły postępowania z dokumentami zawierającymi informacje poufne są ściśle określone i surowe.
W tym przypadku dokumenty były przechowywane w workach, umieszczonych w pojemniku. Według jednego z adwokatów poszkodowanych w wyniku zdarzenia, pojemnik ten był z kolei przechowywany w pomieszczeniu, do którego dostęp miało niewiele osób.

Podczas transportowania papierów do spalarni, pojemnik powinien być zamknięty, tak że gdyby nawet drzwi samochodu otworzyły się przypadkowo podczas jazdy, papiery byłyby bezpieczne. Tak się jednak nie stało.
Firma przewozowa odpowiedzialna za transport przeznaczonych do zniszczenia dokumentów tłumaczy, że był to po prostu wypadek przy pracy.


Na podstawie: Dagbladet



Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok