Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

  • Oslo, Oslo, Norwegia
  • Bergen, Vestland, Norwegia
  • Jessheim, Akershus, Norwegia
  • Stavanger, Rogaland, Norwegia
  • Kristiansand, Agder, Norwegia
  • Ålesund, Møre og Romsdal, Norwegia
  • Trondheim, Trøndelag, Norwegia
  • Brønnøysund, Nordland, Norwegia
  • Mo i Rana, Nordland, Norwegia
  • Bodø, Nordland, Norwegia
  • Sandnes, Rogaland, Norwegia
  • Fredrikstad, Østfold, Norwegia
  • Drammen, Buskerud, Norwegia

1 NOK

Dane o tajnej kwaterze rządu na czas wojny są dostępne w internecie

 
 

Położenie, informacje o pracownikach, numer telefonu... To wszystko można znaleźć w sieci. To nie pierwszy raz, gdy rząd tak beztrosko ujawnia strategiczne informacje obronne. Po wpadce dwa lata temu, rząd obiecał, że zrobi z tym porządek. Tymczasem potencjalnie kluczowe dla obronności informacje wciąż są dostępne praktycznie dla każdego.


Dwa anonimowe wejścia w zboczu góry to wszystko, co świadczy o tym, że masyw górski w Norwegii Wschodniej skrywa coś więcej, poza skałami. Za ciężkimi drzwiami i długimi tunelami, już od lat 60-tych znajduje się najważniejsza kwatera dowodzenia na czas wojny. Najważniejsza i - zgodnie z założeniami - tajna. Teoretycznie.

Główna kwatera rządu na czas wojny ma za zadanie zapewnić ciągłość rządzenia krajem na wypadek wojny lub innej sytuacji kryzysowej.

W roku 2010 telewizja NRK zrelacjonowała,że adres, numer telefonu i ilość pracowników najbardziej tajnej rządowej kwatery wojennej są dostępne w internecie. Informacje te zostały opublikowane przez sam rząd.

Ministrowie obrony narodowej i sprawiedliwości obiecali wtedy, że zajmą się tą sprawą i że wypracowane zostaną procedury, pozwalające uniknąć sytuacji, kiedy poufne dane znajdują się w publicznie dostępnych spisach i rejestrach. Tak się jednak nie stało.

Informacje w sieci

Jeśli zna się oficjalną nazwę kwatery wojennej (a nazywa się ona "Sentralanlegget", a nazwa ta figuruje w różnych dokumentach rządowych, niekoniecznie tajnych), można w internecie znaleźć o niej całkiem sporo informacji. Część z nich jest dostępna w rejestrach państwowych.

Można przeczytać, ilu pracowników zatrudnia kwatera, ilu mężczyzn, a ile kobiet, ile osób na pełen etat, a ile tylko na część etatu. Można dowiedzieć się, że obiekt przynależy do kategorii "obiekty obrony cywilnej", a także, gdzie leży.

Dopiero w tym tygodniu, po tym, jak sprawą zajął się dziennik Aftenposten, pracownicy odpowiedzialni za strony rządowe dostali polecenie, by usunąć z sieci informacje poufne - czyli dwa lata i trzy miesiące po tym, jak rząd obiecał uporządkować sprawę.

Ale to nie załatwia wcale problemu, gdyż informacje o wojskowej kwaterze dostępne są obecnie w wielu innych miejscach w sieci, wliczając w to katalogi internetowe takie jak Finnalle.no, książki telefoniczne, czy chociażby Wikipedię.

Dziennikarze Aftenposten zadzwonili nawet pod numer podany w katalogu, jednak osoba, z którą rozmawiali odmówiła potwierdzenia, czy dodzwonili się do wojskowej kwatery, a nagabywana, przerwała połączenie.

Nikt nie prosił o usunięcie tych danych

Direktmedia Matchit to jedna z największych w Norwegii spółek, zajmujących się gromadzeniem danych teleadresowych i odsprzedawaniu ich katalogom internetowym itp.

Dyrektor administracyjny spółki, Jon Christian Amble, opowiada, że firma czerpie informacje z ogólnodostępnych źródeł, takich jak operatorzy telefoniczni, poczta, czy Rejestry w Brønnøysund. Na prośbę dziennikarzy Amble sprawdził w archiwum, czy kiedykolwiek z firmą kontaktował się ktoś ze strony rządowej z prośbą o usunięcie z rejestrów informacji uznanych za tajne.

- Otrzymałem potwierdzenie od osoby odpowiedzialnej u nas za ochronę danych osobowych i tym podobne sprawy, że nikt z władz publicznych: ani z ministerstwa obrony narodowej, ani z innych urzędów, nigdy się z nami nie kontaktował w tej sprawie - oznajmił i dodał, że usunięcie danych o kompleksie wojskowym byłoby bardzo prostą sprawą, jeśli tylko ktoś ze strony rządowej wyraziłby takie życzenie:

- Gdyby zwrócono się z tym do nas, sprawa zostałaby załatwiona od ręki. Zdarza się w końcu, że osoba, która ma zastrzeżony numer telefonu przez pomyłkę pojawia się w rejestrach i takie rzeczy są poprawiane bardzo szybko. A my sami też nie mamy żadnego interesu w tym, żeby mieć w systemie tajne informacje.

Wkrótce po tym, jak Aftenposten poinformował Jona Amble o tym, że tajna kwatera wojskowa figuruje w katalogu internetowym, wpis ten został usunięty.

Jeśli kompleks nie jest tajny, jest bezużyteczny

Analityk obronności, były major armii norweskiej John Berg jest oburzony faktem, że dane teleadresowe wojskowej kwatery wciąż są publicznie dostępne w internecie i uważa, że kompleks stał się przez to bezużyteczny:

- To, czy usunie się te informacje teraz, ma już niewielkie znaczenie. Mleko się rozlało. Ci, którzy chcieli zdobyć te informacje, już dawno to zrobili.

Mimo iż sama kwatera jest położona w głębi góry, posiada słabe punkty. Potencjalni wrogowie, którzy poznali jej lokalizację, mogą teraz poznać położenie otworów wentylacyjnych, czy dróg dojazdowych, a to dla obronności sprawy kluczowe.

- Dlatego właśnie potrzebna nam nowa kwatera dowodzenia - mówi Berg. - Uważam, że dziś nie da się niczego takiego zbudować potajemnie, ale powinno być możliwe znalezienie jakiegoś istniejącego kompleksu bunkrów podziemnych, zmodernizowanie go i przystosowanie do obecnych potrzeb.

Polityka otwartości, czy olewactwo rządu?

Inna osoba, związana z norweską obronnością i bezpieczeństwem wewnętrznym nie tai, że pobłażliwość, by nie rzec: olewactwo rządu w sprawach takich jak ta może pogrzebać norweską obronność.

- Kiedy upublicznia się w sieci informacje o rzeczach, które były tajne przez wiele lat, wysyła się sygnał, że zachowanie tajemnic w takich kwestiach nie jest już konieczne. To prowadzi do podważenia zaufania wobec osób, które zachowują tajemnice, a to z kolei może wpływać na lojalność.

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że kiedy w latach osiemdziesiątych pismo Ikkevold, sprzeciwiające się członkostwu Norwegii w NATO, ujawniło (jako pierwsze) nazwę rządowej kwatery wojennej (Sentralanlegget), opisało jego funkcje, ilość osób, które mogą tam pracować itp., nie podając wszakże jej dokładnej lokalizacji (napisano jedynie, że kwatera znajduje się "gdzieś w Norwegii Wschodniej"), przy drugim podejściu do tematu, w 1987 roku, kancelaria premiera zagroziła im postępowaniem karnym za ujawnianie tajnych danych wojskowych.

Teraz nie dość, że dokładny adres i telefon kompleksu można bez problemu znaleźć w internecie (a, co tam: Adres: 3531 Hole, telefon: 321 76 094), ale jeszcze telewizja NRK pokazuje reportaż, w którym wszyscy chętni mogą sobie pooglądać wejścia do "tajnej kwatery" i nikt nie widzi w tym problemu. Tajne przez poufne, nie ma co. Faktycznie wygląda to tak, jakby rząd uważał, że od czasu powstania kwatery kryzysowej w podziemiach dzielnicy rządowej w Oslo, obiekt w Hole nie ma już większego znaczenia.

Może o tym świadczyć chociażby to, że kiedy 22. lipca ubiegłego roku kwatera w Oslo została wyłączona z gry z powodu zamachu bombowego, obiekt w Hole został postawiony w stan gotowości, ale rząd i tak zdecydował się na to, by sztab kryzysowy ulokować w biurach premiera w stolicy.


Źródło: Aftenposten, IvarJohansen.no, Wikipedia




Gość
Wyślij


Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok