
Państwo norweskie jest właścicielem aż 67% akcji koncernu naftowego Statoil. Profesor ekonomii Tore Nilssen z Uniwersytetu w Oslo uważa, że już czas, by zadać sobie pytanie, czy tak powinno pozostać.
– Najwyższy czas na konkretną debatę na temat udziałów państwa w Statoilu. Moim zdaniem państwo powinno całkowicie sprzedać lub przynajmniej mocno zredukować liczbę swoich udziałów w tej spółce - mówi Nilsen i zwraca uwagę na inwestycje Statoila za granicą:
- Wspieranie takich inwestycji absolutnie nie jest państwa - podkreśla i dodaje, że również polityka klimatyczna rządu wydaje się problematyczna w świetle faktu, że państwo jest głównym udziałowcem spółki naftowej:
- Istnieje olbrzymi konflikt wartości pomiędzy inwestowaniem w lasy deszczowe, a inwestowaniem w roponośne piaski. Władze norweskie z pełną świadomością stoją tu w szerokim szpagacie. Rola państwa jako współwłaściciela spółki mogłaby zostać wykorzystana do zmniejszenia tego konfliktu, ale wymagałoby to dużo bardziej aktywnej polityki w poszczególnych sprawach.
Z Nilsenem zgadza się profesor Gunnar S. Eskeland z Norweskiej Wyższej Szkoły Handlowej:
- Rozumiem, że posiadanie większościowego pakietu akcji Statoila przez państwo ma również wymiar emocjonalny, ale być może nadszedł już czas, byśmy uświadomili sobie, że rola tej spółki nie jest już taka sama, jak kiedyś.
Zdanie obydwu profesorów podziela wielu innych ekspertów, jednak wiele osób obawia się, że rezultatem wycofania się państwa z udziałów w spółce, będzie dalsze przenoszenie przez Statoil inwestycji i zleceń do krajów o niższym poziomie kosztów.
Na podstawie: abcnyheter

To może Cię zainteresować