Foto: Reuters |
Według części świadków, na których powołuje się południowokoreańska telewizja YTN, w wyniku ostrzału płonie około 60-70 budynków. Świadkowie relacjonują, że Korea Płn. wciąż ostrzeliwuje południowokoreańską wyspę Yeonpyeong na Morzu Żółtym. Kilka trafionych przez artylerię Północy domów zawaliło się.
Niektórzy eksperci podkreślają, że przecież o wiele bardziej krwawym wydarzeniem było zatopienie w marcu przez Północ południowokoreańskiej korwety - zginęło wówczas 46 marynarzy. Jednakże atak ten nie miał tak oczywistego charakteru. Początkowo nie było wiadomo, co się dokładnie wydarzyło i potrzebne było międzynarodowe śledztwo.
Społeczność międzynarodowa apeluje o powstrzymanie przemocy i powrót do rozmów sześciostronnych. Atak ostro skrytykowały Stany Zjednoczone.
"Stany Zjednoczone mocno potępiają ten atak i wzywają Koreę Północną do wstrzymania działań wojennych i przestrzegania postanowień rozejmu z 1953 roku" - podkreślono w piśmie. W ataku poniosło śmierć dwóch południowokoreańskich żołnierzy. Jak twierdzi jeden z ekspertów, rozkaz do ataku musiały wydać najwyższe władze Korei Północnej w Phenianie.
Świadkowie relacjonowali, że mieszkańcy ostrzelanej wyspy Yeonpyeong zostali ewakuowani do bunkrów. Na wyspie nie ma prądu. Na nagraniach pokazywanych przez południowokoreańską telewizję widać słupy dymu.
Południowokoreańskie wojsko potwierdziło wymianę ognia nie podając jednak żadnych szczegółów.
CNN/Reuters/iLogic Media

To może Cię zainteresować