Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu
Antarktyda – zamrożone marzenia o ropie

 
 Fot. stock.xchng

Wiele państw i firm spogląda łakomym okiem w kierunku Antarktydy, jednak ten, kto chciałby rozpocząć wiercenia na południe o 60. równoleżnika, póki co może co najwyżej dostać po łapach. Traktat Antarktyczny zakazuje do roku 2047 prowadzenia jakiejkolwiek działalności gospodarczej na Antarktydzie, poza turystyką. Pytanie – co potem?



Do roku 2047 olbrzymi kontynent wokół bieguna południowego stanowić będzie pokojową oazę badań naukowych i eksplorowania dzikiej polarnej przyrody. Tak ustaliły państwa-sygnatariusze Traktatu Antarktycznego (Traktat podpisano w 1959 roku w Waszyngtonie, wszedł w życie w roku 1961). Do tego czasu fakt, że któreś państwo rości sobie prawa do części Antarktydy, nie będzie miał większego znaczenia. Co będzie potem - trudno przewidzieć.

- Bez wątpienia pod dnem morskim u sporej części wybrzeży Antarktydy znajduje się ropa naftowa i gaz ziemny. Na lądzie potwierdzono występowanie cennych metali, takich jak miedź i nikiel - mówi niemiecki geolog, Uli Dornsiepen, który od wielu lat prowadzi badania geologiczne na Antarktydzie. Dorsniepen wskazuje na fakt, że w ziemskiej prehistorii kontynent stanowił jedną całość z obecnymi Indiami i Australią, a zatem ma bardzo podobną budowę geologiczną.

Norwegia „posiada" spory kawałek Antarktydy (teren zwany Ziemią Królowej Maud) - w istocie jest on siedmiokrotnie większy, niż terytorium samej Norwegii - a norwescy naukowcy oraz spółki zajmujące się poszukiwaniami i wydobyciem ropy naftowej dyskretnie śledzą rozwój wydarzeń i zainteresowanie Antarktydą ze strony innych państw.

Norwegia w czołówce

Uniwersytet w Bergen był pionierem w dziedzinie badań sejsmicznych antarktycznego szelfu kontynentalnego. Rozpoczął je już w roku 1976. W 2010 naukowcy tego uniwersytetu byli w awangardzie nowoczesnych badań sejsmicznych lodowca szelfowego i stałego lądu Antarktydy. Yngve Kristoffersen, profesor geofizyki, od niedawna na emeryturze, brał udział w tych badaniach:

- Nie jest żadną tajemnicą, że warunki geologiczne wskazują na to, że w Antarktyce może być ropa naftowa i gaz ziemny. Jednak moim zdaniem Antarktyda powinna pozostać krainą zdemilitaryzowaną i zastrzeżoną dla badań naukowych.

Biblioteka sejsmiczna

Profesor Kristoffersen był przedstawicielem Norwegii w grupie roboczej, która w 1991 roku zdecydowała, że wszystkie wyniki badań sejsmicznych szelfu kontynentalnego Antarktydy powinny zostać zebrane w jednej bibliotece, zarządzanej przez antarktyczny komitet naukowy. Dane byłyby dostępne dla wszystkich naukowców, ale nie dla spółek zainteresowanych poszukiwaniami ropy naftowej. Każdy badacz miałby prawo zachowania swoich materiałów przez cztery lata, później powinny zostać one upublicznione.

- Archiwum funkcjonuje zgodnie z założeniami. Mamy już dane sejsmiczne na temat setek kilometrów wybrzeża i szelfu wokół całego kontynentu - mówi Kristoffersen.


Patrzyć - nie dotykać


Jedno jest pewne - nawet jeśli apetyty spółek naftowych są duże, nieprędko będą mogły one rozpocząć wiercenia.

- Do roku 2047 obowiązuje zakaz wydobycia surowców mineralnych na Antarktydzie, czy raczej - ściślej rzecz ujmując - w Antarktyce, na południe od 60. stopnia szerokości geograficznej południowej. Następnie państwa-sygnatariusze traktatu musiałyby jednogłośnie zdecydować się na otwarcie Antarktyki na poszukiwania i wydobycie ropy i gazu. Szansa na taką decyzję jest raczej niewielka - stwierdza Karsten Klepsvik, doradca ministerstwa spraw zagranicznych Norwegii w kwestiach polarnych.

Póki co państwa „czają się" - to jest wysyłają na Antarktydę naukowców, by zasygnalizować swoją tam obecność.

Klepsvik potwierdza, że na Antarktydzie w porze letniej przebywa nawet 5000 naukowców. Na kontynencie funkcjonuje też ponad 100 placówek badawczych, w tym sporo całorocznych. Klepsvik zapewnia jednak, że chodzi tylko o cele naukowe, nie o przygotowania do działalności komercyjnej.

- Naukowcy gromadzą między innymi informacje geologiczne, jednak dzieje się to w celu poszerzania wiedzy o tym kontynencie, a nie w celu późniejszego wykorzystania ich w celach komercyjnych. Nawet jeśli są tu olbrzymie zasoby ropy, w dającej się przewidzieć przyszłości pozostaną nienaruszone.

Studząc nieco jego optymizm należy jednak nadmienić, że sprawa jest o tyle skomplikowana, że zakaz działalności wydobywczej został dodany do Traktatu Antarktycznego w roku 1991 w Madrycie (wtedy przedłużono też Traktat - pierwotnie zawarty na lat 30 - o kolejne 50 lat), a Protokołu Madryckiego nie podpisało 14 spośród 48 państw-sygnatariuszy...

Przyczajony tygrys, ukryty niedźwiedź

Cały szereg państw okazuje zainteresowanie Antarktydą, między innymi USA, Rosja, Chiny, Japonia i Indie. Wszystkie one posiadają tam swoje placówki badawcze. Na Wyspie Króla Jerzego, na północnym krańcu Półwyspu Antarktycznego, stacje naukowe leżą jedna koło drugiej: tutaj Korea Południowa znajduje się koło Niemiec, baza węgierska jest blisko rosyjskiej, Polska i Ekwador są sąsiadami, a Wielka Brytania utrzymuje tu swój najbardziej na południe wysunięty urząd pocztowy. Pretensje do tego obszaru, graniczącego z „norweską" Ziemią Królowej Maud, zgłaszają zarówno Wielka Brytania, Chile, jak i Argentyna.

Kraje, których roszczenia zostały w wyniku Traktatu Antarktycznego "zamrożone", ale nigdy nie odrzucone, coraz częściej wysyłają sygnały, że chciałyby zmienić obecną sytuację. Nawołuje do tego chociażby wpływowy australijski think-tank Lowy Institute for International Policy. Rosyjski niedźwiedź też nie zamierza czekać z założonymi rękoma i dlatego już teraz ogłasza, że na "swojej" części chce prowadzić prace wydobywcze. Tym bardziej, że na karku już czuje oddech innego giganta. Chiny wybudowały niedawno nową bazę naukową, położoną najwyżej z wszystkich istniejących, tak jakby miała nad nimi górować. A tuż koło innej z nich ustawiły wielką tablicę z napisem "Witamy w Chinach" (ku wielkiej irytacji Australii, gdyż zrobiły to w samym środku terenu, który ten kraj uważa za "swój").

Ogólnie wszędzie państwa sygnalizują swoją obecność poprzez malowanie na budynkach dużych flag państwowych, wydawanie znaczków z motywami antarktycznymi i poprzez regularne wizyty w kranie lodu rządzących polityków i koronowanych głów. (Jeśli chodzi o Norwegię, w grudniu ubiegłego roku premier Jens Stoltenberg odwiedził biegun północny na pamiątkę setnej rocznicy zdobycia go przez wyprawę Roalda Amundsena).

Zamrożenie

- Jeśli chodzi o roszczenia, zgadzamy się, że pozycje uległy zamrożeniu. Czyli zgadzamy się, że się nie zgadzamy - podsumowuje Paul Stansfield, doradca do spraw Arktyki i Antarktyki brytyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych i potwierdza, że aktywność naukowa jest duża, a badania dają państwom legalne podstawy obecności na Antarktydzie.

Niezależnie od pobudek, przyczynia się to do coraz większej wiedzy w zakresie biologii, klimatu, geologii i atmosfery lodowatego kontynentu.

Analityk rynku ropy naftowej, Hans Henrik Ramm, uważa, że Norwegia ma obowiązek pilnie śledzić wszystko, co dzieje się w Antarktyce, między innymi ze względu na swoje roszczenia co do olbrzymich obszarów lądowych i morskich w tym rejonie.

- Mamy moratorium zakazujące działalności przemysłowej w Antarktyce. W porządku. Ale po roku 2047 wszystko może się zmienić, więc musimy planować długofalowo, jak to z pewnością robią pozostali.



Źródło: Aftenposten, Dział Zagraniczny





Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok